Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Nowa generacja

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> Kącik młodego twórcy / Fan-fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
pogromca Bazyliszka



Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Slytherin ^^

PostWysłany: Sob 19:48, 11 Lut 2012    Temat postu: Nowa generacja

hue, hue znalazłam mojego starego, z Harry'ego Pottera ^^ Napisałam go tuż po przeczytaniu IŚ, więc proszę o wyrozumiałośc ;D
Więc tak:
- Chciałam zrobić coś na podobieństwo do bohaterów Harry+Ron+Hermiona+Malfoy z kilkoma tylko różnicami. Więc takich podobieństw będzie dość dużo ^^
- Akcja „19 lat później” po wydarzeniach z 7. części. James Syriusz Potter i Fred II Weasley idą do pierwszej klasy Hogwartu.
A, i mam dwie różnice z książką:
- Scorpius Malfoy jest u mnie w wieku Jamesa Syriusza, nie jest o rok młodszy
- Teddy Lupin ma u mnie 16 lat, a nie 19. I jest w Gryffindorze, a nie w Hufflepuffie.

Noo... to chyba tyle. Więc, zaczynam:

Rozdział 1
Obudziłam się dziś o ósmej rano (a warto wspomnieć, że jest środek wakacji) , nie wiedząc, że wydarzy się dziś coś, co zmieni moje życie. Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Szybko się umyłam i akurat, gdy wychodziłam z łazienki, wstała moja siostra bliźniaczka. Mary jest czasami nie do wytrzymania. Często się ze sobą nie zgadzamy, bo jesteśmy zupełnie inne. Ona jest największą strojnisią świata. Codziennie spędza kilka godzin w łazience. No, może przesadzam. Ale ona spędza pół godziny na wyborze stroju, czterdzieści minut na układaniu fryzury, a potem jeszcze przez pół godziny wybiera kolczyki. Może to normalne dla dziewczyn, ale ja prawie dziewczyną nie jestem. W sensie jestem chłopczycą. Mam króciutkie blond włosy, wiecznie nastroszone, w życiu nie założyłam spódnicy ani sukienki. W dodatku w szkole zadaję się tylko z chłopakami. Do tego jeżdżę na desce (dokładniej na trzech: waveboardzie, oxeloboardzie i normalnej deskorolce). Normalne dziewczyny raczej się tak nie zachowują, nie? Sama nie wiem. Bo ja nie spędzam czasu z dziewczynami. Moimi jedynymi przyjaciółmi są chłopacy. Jak już pisałam.
Ale, nieważne. Znowu odbiegam od tematu. Nie jestem dobra w pisaniu pamiętników (grr… pamiętnik – to słowo brzmi jak książeczka, w której jakaś różowa nastolatka pisze o chłopakach i swoich żałosnych problemach. Od dziś to nie jest pamiętnik tylko dziennik. O tak to brzmi o niebo lepiej). No, w każdym razie, po umyciu się pobiegłam z powrotem do pokoju – chciałam szybko wyjąć deskę i poćwiczyć nowe triki, których się wczoraj nauczyłam. Niestety, coś zepsuło moje plany. A było to niezbyt normalne coś.
Na moim parapecie siedziała sowa. Duża, brązowa sowa o dumnym wyrazie twarzy (czy sowy mogą mieć wyraz twarzy??). Mimo woli wrzasnęłam. Po dwóch minutach do mojego pokoju wparowała zaspana mama i Mary, wściekła, że przerwałam jej rytuał wyboru kolczyków.
- Co się stało, Maggie? – spytała mama, zaniepokojona. Bo widzicie, ja raczej nie wrzeszczę. W każdym razie nie ze strachu. Mało co może mnie wystraszyć. Pająki bardzo lubię (mam dwa ogromne w terrarium, do którego nikt oprócz mnie nie chce się zbliżać), ciemności się nie boję, a widok krwi mnie nie przeraża. A tego z reguły najbardziej boją się jedenastolatki.
- S-sowa – wydukałam oszołomiona i wskazałam palcem na parapet. Mama także wydała zduszony okrzyk, a Mary pisnęła i podbiegłą do ptaka. Ona kocha zwierzęta (oprócz pająków). Chciała pogłaskać sowę, ale ta, oburzona podleciała na moje biurko i wyciągnęła do mnie nóżkę. Dopiero teraz dostrzegłam, że ma do niej przywiązany list, który najwyraźniej miałam teraz odwiązać. Na lekko sztywnych nogach podeszłam do sowy i drżącymi rękami odwiązałam list. Sowa wyleciała, ale zanim zdążyłam choćby spojrzeć adresata, do pokoju wleciał drugi ptak. Tym razem sowa była czarna i miała nastroszone piórka na łebku. Dźwigała jakąś większą paczkę, którą także musiałam odwiązać. Mama przypatrywała się wszystkiemu z lekko rozchylonymi wargami. Usiadłam nią na łóżku (czarna sowa też odleciała) i otworzyłam list. Był zaadresowany do mnie, a z tyłu koperty widniał dziwny znak. Borsuk, orzeł, lew i wąż naokoło dużej litery H.
Treść listu brzmiała:
Szanowna Panno McKinley,
Informujemy, że została Pani przydzielona do szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie. Oczekujemy Pani sowy nie później niż 31lipca. Z poważaniem
Minerwa McGonagall
Po przeczytaniu tego listu poczułam się co najmniej dziwnie. Przecież każdy wie, że magia nie istnieje, a nawet gdyby istniała, wszyscy by o tym wiedzieli prawda?
Nie zwróciłam nawet uwagi, gdy Mary wyrwała mi z ręki list i szybko przeczytała. Mama czytała jej przez ramię. Gdy skończyły, moja bliźniaczka wybuchła histerycznym śmiechem i wybiegła z pokoju.
Mama zacisnęła usta i spojrzała na mnie dziwnie. Usiadła obok mnie na łóżku i powiedziała:
- Kochanie, wiem, że to dla ciebie nieprawdopodobne, ale to wszystko prawda. Kilka miesięcy temu przyszła do mnie dyrektorka tej szkoły i powiedziała mi, że jedna z was ma talent magiczny. Mówiła, że wybrana będzie miała wybór. Będzie mogła nie iść do Hogwartu, ale byłaby to wielka strata. Że jest tam rodzinna atmosfera, ale to szkoła z internatem. Będziesz mogła wracać do domu na Boże Narodzenie i na wakacje. Miała przyjść do ciebie książka z podstawami o świecie magii. A w tej kopercie jest też bilet na pociąg, którym dojedziesz i lista potrzebnych rzeczy. Wybór należy tylko do ciebie. Ja uważam, że to wspaniała szansa, ale zrób jak uważasz.
Potem mama wyszła, zostawiając mnie samą w pokoju. Gdy tylko wyszła, ogarnął mnie dreszcz podniecenia. Przecież to cudowne! Będę czarować i robić masę niesamowitych rzeczy! A do mamy i Mary mogę wracać na wakacje i Boże Narodzenie. Szybko wyjęłam pozostałą zawartość koperty i przeczytałam listę zakupów.
Studenci pierwszego roku musza posiadać:
Z zapartym tchem, czytałam listę. Różdżka! Sowa! A nawet latające miotły, chociaż nie dla pierwszego roku, ale co tam 
Niecierpliwie rozerwałam paczkę. Mama się nie myliła To była książka pt. Podstawy czarodziejskiego świata, czyli magia bez tajemnic! A pod spodem dopisek: książka opracowana przez dyrektorkę Hogwartu, Minerwę McGonagall, dla studentów pierwszej klasy, pochodzących z niemagicznych rodzin. Otworzyłam książkę na spisie treści i przejechałam po nim palcem:
Rozdział 1………………………………………………Ogólnie o świecie magii
Rozdział 2………………………………………………Hogwart: domy, lekcje i inne sprawy
Rozdział 3……………………………………………… Najwięksi czarodzieje świata
Rozdział 4………………………………………………Zakupy, czyli jak się dostać na ulicę Pokątną
Rozdział 5………………………………………………Ministerstwo Magii
Rozdział 6………………………………………………Qudditch
Zagłębiłam się w lekturze książki i zanim się obejrzałam, mama zawołała mnie na obiad. Byłam akurat w trzecim rozdziale i czytałam skomplikowany tekst o Lordzie Voldemorcie i Harry’m Potterze – ten pierwszy był jednym z najpotężniejszych czarnoksiężników. Harry, jako niemowlak oparł się mocy morderczego zaklęcia, a potem pokonał Voldemorta, gdy miał 17 lat. Niezbyt zorientowałam się w tym tekście, bo mama od piętnastu minut kazała mi przyjść do salonu na obiad. W końcu zeszłam. Mary kończyła jeść zupę, a mama właśnie podawała na stół moją porcję.
- Mamo, chciałabym pójść do Hogwartu. Teraz o tym myślałam i czytałam ten podręcznik o podstawach w magii i…
- Że co?!? Chcesz pójść do tej całej szkoły magii?!? Przecież to jest… jakieś głupie, czemu chcesz tam iść?!? – przerwała mi Mary, patrząc na mnie jak na głupka. Zignorowałam ją i spojrzałam na mamę. Ujrzałam na jej twarzy szeroki uśmiech.
- To wspaniale, kochanie. Pójdę zawiadomić dyrektorkę. Przecież nie mamy sowy. Niestety, do końca wakacji pracuję, więc jutro podwiozę cię na tą ulicę, gdzie wszystko kupisz. Dam ci funty i wszystko tam sobie powymieniasz. W książce wszystko powinno być napisane – spojrzała na mnie pytająco.
- Przeczytałam dopiero pierwsze trzy rozdziały, ulica Pokątna jest w czwartym. Ale dziś chcę skończyć czytać, więc wszystkiego się dowiem. Mary? – zwróciłam się do mojej siostry, która siedziała teraz przy stole z naburmuszoną miną – pójdziesz ze mną na Pokątną kupić te wszystkie rzeczy do szkoły?
- Niech ci będzie – zgodziła się, a humor chyba jej się trochę poprawił. Gdy odeszła, uściskałam mamę i pobiegłam do swojego pokoju. Ponownie zgłębiłam się w lekturze książki. Skończyłam czytać dopiero po północy, więc szybko umyłam się i wgramoliłam do łóżka. Zanim zasnęłam, myślałam, do jakiego trafię domu w Hogwarcie (miałam nadzieję, że będzie to Gryffindor) i na jakiej pozycji grałabym w qudditchu (byłoby ekstra, gdybym mogła być ścigającą i grać w reprezentacji domu… Ale niestety rzadko przyjmują pierwszoroczniaków…)
Gdy wreszcie zasnęłam, ostatnią myślą w mojej głowie było to, że wreszcie wszystko powinno być w porządku…

Tu dum ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> Kącik młodego twórcy / Fan-fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin