Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Skarb Hogwartu
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> Kącik młodego twórcy / Fan-fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Czw 22:25, 11 Sie 2011    Temat postu: Skarb Hogwartu

opowiadanie, które zajęło 3 miejsce w konkursie na hogwart-net, ale zaprezentuję je Wam w częściach, bo całe będzie męczące (:
tytułu wtedy nie dałam, więc teraz na szybko go wymyśliłam.

Pociąg ruszył. Krajobraz za oknem zaczął się zmieniać. W jednej chwili pasażerowie byli na King’s Cross, w drugiej mijali pola słoneczników mieniące się we wrześniowym słońcu.
Dwoje jedenastolatków siedziało spokojnie w pociągu zaczynając najwspanialszą przygodę swojego życia. Nagle drzwi się rozsunęły i wpadł przez nie ciemnowłosy chłopiec
o roześmianej buzi. Gwałtownie oparł się o drzwi przedziału.
— Jak tam? — zapytał — gotowy by wstąpić w szeregi tych, którzy cenią sobie spryt
i przebiegłość? — wyszczerzył zęby.
— Spadaj James — odpowiedział jedenastolatek i odwrócił głowę do swojej koleżanki. Jego zielone oczy zabłysły — Rose, opowiadałem Ci już jak nasz kochany James…
— Nie odważysz się Al! — krzyknął jego brat zakrywając się rumieńcem.
— Jesteś tego taki pewny? Myślę, że paczka czekoladowych żab i jesteśmy kwita — chytry uśmieszek przebiegł po jego twarzy.
— Dobra, stoi! Poszukam wózka ze słodyczami.
Albus był uczciwym chłopcem. Jak obiecał to nie powie. Pomimo usilnych próśb rudowłosej dziewczynki nie złamał się.
Trzy minuty później drzwi przedziału ponownie się otworzyły i zawitał w nich James
w towarzystwie starszej dziewczynki o niepospolitej urodzie. Gdy szła korytarzem wszystkie oczy były zwrócone właśnie na nią.
— Victoire! — przywitali ją Rose i Albus — Wiesz, że tata chce, żeby Teddy z nami zamieszkał? — dodał chłopiec.
Po krótkiej rozmowie, w końcu w ich ręce trafiły obiecane czekoladowe żaby. Albus uśmiechnął się szyderczo i po krótkim „Victoire! Rose! Na zdrowie!” rozwinął papierek pierwszej z brzegu. Szybko włożył ją do ust. Smakowała wyśmienicie! Delikatna czekolada rozpływała się w jego ustach. Wyciągnął kartę i zobaczył swojego własnego ojca uśmiechającego się ze zdjęcia.
— Patrzcie! Zdobyłem tatę!
Wszyscy nachylili się i jednym tchem przeczytali krótki opis:

Harry Potter (ur. 1980 r.)
znany jako chłopiec, który przeżył.
Podczas bitwy o Hogwart
pokonał najpotężniejszego czarnoksiężnika
wszechczasów- Voldemorta.
Obecnie szef Biura Aurorów,
szczęśliwy mąż i ojciec trójki dzieci.


— Nawet o mnie wspomnieli — wypiął dumnie pierś James.
— Nie ciesz się, pewnie zostało im wolne miejsce- podsumował go jego brat, na co tamten natychmiast prychnął — Tyle razy słyszałem tę opowieść o bitwie o Hogwart! — dodał jedenastolatek.
— Jak my wszyscy — uśmiechnęła się Victoire. Przypomniała sobie Teddy’ego. Tak,
na samą myśl o nim serce zabiło jej mocniej. Jednak zawsze chłopiec słysząc tą historię automatycznie robił się smutny. Wspominał swojego ojca Remusa Lupina i matkę Nimfadorę Tonks, wytrawnych członków Zakonu Feniksa, którzy oddali życie w walce
ze śmierciożercami, aby zapewnić mu lepsze życie. Bitwa o Hogwart przywodziła na myśl okropne wspomnienia, ale powodowała i radość z wygranej i zniszczenia Lorda Voldemorta. Co do Teddy’ego to nie powodziło mu się najgorzej. Często jadał u Potterów, a do tego posiadał wspaniałą ukochaną Victoirę. Wiele razy mówił dziewczynie, że ona jest jego największym skarbem. Wspominał też coś o ślubie. Znowu uśmiech pojawił się na jej delikatnych ustach. Odwróciła się do okna.
— Ja się będę zbierał. Jakiś starszy dzieciak przechwalał się, że zrobił pokaźne zakupy
u Weasley’ów. Ponoć kupił najnowsze zawrotki czosnkowe. Ma się czym chwalić, wujek dał mi je w prezencie zanim wyszły na rynek! — powiedział James i wyszedł na korytarz. Chwilę potem usłyszeli głośne chichoty, gdy jakiś kolega pokazał Jamesowi kartę z tym sławnym Harrym Potterem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Czw 23:44, 11 Sie 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Czw 23:41, 11 Sie 2011    Temat postu:

Nie przepadam za odpowiadaniami o młodym pokoleniu, jednak to zapowiada się całkiem ciekawie. Musi coś w nim być, że zajęło 3 miejsce Smile Możesz dodać więcej, bo czuję poważny niedosyt.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peegy
szef dep. magicznych gier i sportów
szef dep. magicznych gier i sportów



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:46, 11 Sie 2011    Temat postu:

Podoba mi się styl pisania. Wciągający. Very Happy Tom, pewnie, że coś musi być i coś jest a nawet pewno więcej cosiów. ;p
W każdym razie wstaw następne, może się zmobilizuję i przeczytam. xd Nie przepadam za czytaniem na komputerze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Pią 0:02, 12 Sie 2011    Temat postu:

co Wy, że coś musi być? : D
też nie lubię czytać na komputerze.
Tom, za losami młodego pokolenia również nie przepadam, ale taki był wymóg (:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peegy
szef dep. magicznych gier i sportów
szef dep. magicznych gier i sportów



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:13, 12 Sie 2011    Temat postu:

Black, no jeśli nas zainteresowało to to musi mieć w sobie coś. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Pią 0:16, 12 Sie 2011    Temat postu:

hahaha później jest jeszcze ok, ale na końcu za szybka akcja, bo już nie wiedziałam jak rozwinąć (:
macie kolejną część.

Pociąg zatrzymywał się powoli, sapiąc i piszcząc. Snop iskier wystrzelił spod kół. Drzwi otworzyły się i wyszedł z niego tłum ludzi. Ubrani byli w czarne szaty i szpiczaste tiary. Dla zwykłego obserwatora wyglądaliby dziwnie. Ale przecież nie interesuje nas, co by powiedzieli mugole, tak zabiegani, że nie zauważą przebiegających przez barierkę na King’s Cross!
Pierwszoroczni przystanęli na dłużej. A więc to był ten sławny Hogwart! Monumentalny
i niezwykły w swym surowym wyglądzie, ale przywodzącym na myśl ciepło i dom rodzinny.
Po przepłynięciu łódkami z Hagridem („Tak Hagrid u rodziców świetnie, pozdrawiają Cię”) weszli do najwspanialszego budynku w całym czarodziejskim świecie. Przystanęli
w rozległym korytarzu zdającym się nie mieć końca. Przy ścianach stały lśniące zbroje, które jeszcze 19 lat temu tak walecznie i dzielnie broniły murów zamku. Teraz odnowione zdobiły przejście. Gdzieniegdzie natomiast stały ogromne świece w kamiennych podstawach. Były jedynym źródłem światła.
— Nadszedł ten czas. Trzeba teraz spokojnie wejść do Wielkiej Sali, stanąć grzecznie
i czekać na swoją kolej — pomyślał Albus, ciarki przeszły mu po plecach i niespokojnie spojrzał na Rose.


— Albus Potter — wywołała ucznia profesor McGonagall. Była już podstarzałą kobietą, ale wciąż miała w sobie coś, co nie pozwalało przejść obok niej obojętnie.
Chłopiec chwiejnym krokiem podszedł ku stołkowi. Obejrzał się za ramię. Wszyscy patrzyli na syna Pottera z uwagą, natomiast jego brat wyszczerzył się w szydzącym uśmiechu.


— Dobra Al, niedoceniałem Cię chłopie. — powiedział James, gdy Albus usiadł przy stole Gryfonów w burzy oklasków. Chwilę później dołączyła do niego Rose Weasley, której rude warkoczyki podskakiwały radośnie. Po krótkiej przemowie dyrektor McGonagall wszyscy zabrali się za jedzenie. Panowała przyjazna atmosfera i całkowicie czarodziejski klimat. Bo i jakby mogło być inaczej, gdy nad nimi błyszczą gwiazdy na zaczarowanym niebie?
Albus rozglądnął się. James już dawno o nim zapomniał całkowicie pochłonięty rozmową ze swoimi kolegami, których rozpoznał z opowieści. Oprócz Rose nie znał jeszcze nikogo. Popatrzył przed siebie. Przed nim siedział jakiś jasnowłosy chłopiec przyglądający mu się ciekawie, jedząc pasztecik dyniowy. Wydawało mu się, że już go kiedyś widział. Po chwili chłopiec odezwał się:
— Cześć, jestem Scorpinus. Scorpinus Malfoy.
Wyglądał na zakłopotanego. Teraz do niego dotarło. To o nim mówili na dworcu King’s Cross. Ale zaraz, czy Malfoy’owie to nie ten stary ród ceniący sobie przede wszystkim czystą krew? Dlaczego Scorpinus trafił do Gryffindoru?
— A ja Albus Potter, a to jest Rose Weasley — wskazał ręką na Rose, która wydawała się również zdziwiona jak on.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Pią 8:19, 12 Sie 2011    Temat postu:

O, Malfoy w Gryffindorze. Jestem zaskoczony, ale pozytywnie, bo to miła odmiana. Dobrze, że przerwałaś ten schemat i Malfoy nie trafił do Slytheriniu, jest ciekawiej.
Tylko dlaczego znów taki kawałek tylko? Very Happy Chętnie bym przeczytał jakieś fan fiction napisane przez Ciebie i opublikowane na przykład na jakimś blogu (niekoniecznie o młodym pokoleniu), bo przyjemnie się to wszystko czyta. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peegy
szef dep. magicznych gier i sportów
szef dep. magicznych gier i sportów



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:51, 12 Sie 2011    Temat postu:

Super. Podoba mi się coraz bardziej. Scorpius w Gryffindorze też bardzo fajny pomysł. Dawaj więcej! Very Happy
A co do jeszcze czytania to fakt, przyjemnie, nie za dużo opisów ale i nie za mało. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Pią 14:25, 12 Sie 2011    Temat postu:

Tom, wolę pisać własne historie, a nie fan-fiction (:

Chwile w Hogwarcie mijały błyskawicznie. W wirze lekcji, zajęć dodatkowych i prac domowych trudno było znaleźć wolny czas. Albus nawet nie wiedząc kiedy polubił młodego Scorpinusa, zwłaszcza, że znaleźli temat, który fascynował ich oboje — quiddith. Jeszcze niedawno stali na dworcu King Cross. Teraz po tygodniu ciężkiej harówki mogli udać się na obiecaną herbatkę u gajowego Hagrida.
O godzinie piątej po południu Albus i Rose ubrali ciepłe kurtki i wyszli z zamku. Kierowali się do maleńkiej jednoizbowej chatki stojącej przy Zakazanym Lesie, który teraz w zachodzącym słońcu wyglądał niezwykle urokliwie. Podeszli do drzwi i zapukali. Usłyszeli szczęśliwe szczekanie psa. Chwilę potem w drzwiach pojawiła się wielka, kosmata, ale uśmiechnięta buzia gajowego.
— Albus! Rose! Miło was widzieć. Wchodźcie.
Herbatka nie była za dobra. Albus skrzywił się lekko. Czuł się jakby wypił roztartego uszatka irlandzkiego, z którego syrop tak uwielbiała mu robić mama przy wszelkich dolegliwościach. Miał pecha, często chorował, a najmniejszy katar był obdarowywany znienawidzonym syropem.
Rose również nie wyglądała na zachwyconą, ale grzecznie przeżuwała ciasteczka. Hagrid zagadał:
— Jak tam dzieciaki, w porząsiu? Jak nauczyciele? Umiecie już transmutować pająki w malutkie piłeczki?
— Rose jest w tym najlepsza! — odpowiedział Al przypominając sobie jak jego piłeczka mknęła przez stół na ośmiu włochatych nogach.
Właśnie opowiadali mu o tym jak jednemu dzieciakowi wybuchł kociołek, bo dodał za dużo startych skrzydeł nietoperza, gdy ktoś mocno, natarczywie zaczął pukać do drzwi. Hagrid wstał pospiesznie i otworzył drzwi.
Ich oczom ukazała się stara kobieta w chustce na głowie. Jej fioletowe ubranie było poprzecierane na kolanach. Długie brązowe warkocze ociekały tłuszczem i włoski wystawały z nich w każdym kierunku. Miała wyłupiaste rozbiegane oczy. Uśmiechnęła się pokazując przy tym połowę zębów, które jeszcze miała. Powoli i przeciągle powiedziała:
— Macie ochotę na wróżbę?
— Nie paniusiu, dziękujemy, do widzenia — odpowiedział Hagrid i już chciał zamknąć drzwi, ale kobieta nie zważając na niego weszła do chatki.
— Widzę tu jakichś uczniów. Wyśmienicie. Naprawdę wyśmienicie. Chłopcze — skierowała swoje bladozielone oczy na Albusa- chcesz poznać swoją przyszłość?- dodała nadzwyczaj szybko.
— Pani już podziękujemy — otworzył drzwi Hagrid i zrobił groźną minę. Podszedł do kobiety chcąc ją wynieść za drzwi, ale ona sprytnie uciekała. Wtem zaryczała. Okropny męski głos wydobył się z jej otwartej buzi.
— Jedna mała wróżba — powiedziała złowrogo.
Podeszła do Albusa, chwyciła jego drżącą dłoń. Odskoczyła jak porażona. Oczy jakby wyszły jej z orbit. Zaklęła.
— Dokonasz wielkich rzeczy, chłopcze. Bardzo niebezpiecznych — wypowiedziała te dwa zdania jednym tchem — Znasz może pewną stara legendę? — zapytała i nie czekając na odpowiedź zaczęła śpiewać syrenim głosem:

Było kiedyś 7 wspaniałych,
Co osiągnęli rzeczy niemałych.
Dwóch z Gryffindoru spieszyło na czele,
Dwóch Puchonów w uczciwym ciele.
Z nimi w przyjaźni żyło dwóch Krukonów
I jeden Ślizgon co nie lubił mugolów.
Razem tych 7 w zamku zebranych
Ujrzeć chciało rozbłysk chwały.
Zgromadzać wiedzę swą rozpoczęli,
A trzeba przyznać ogromną ją mieli.
Utrudzeni skończyli nareszcie.
Zamknęli wiedzę w wieczystym areszcie.
Skrzynka ponoć w zamku tym leży,
Kto dotknie jej bez klucza ten nieżyw.
Klucz ten natomiast w wodzie się znajduje,
Gdzie dno jeziora go dobrze pilnuje.
W bajkę tę wierzą tylko nieliczni.
Ci co nie, są niemagiczni.
Wszędzie szukano klucza owego
W pobliżu zamku skrycie ukrytego.
Nowy fakt odkryty został w tym roku.
Zamek to Hogwart! Spiesz się tłumoku!


Skończyła. Szybkim krokiem wyszła z chatki. Jej szata powiewała na wietrze. Zanim się oglądnęli znikła. To nic, że Hagrid szukał ją jeszcze przez dobre pół godziny. Nigdzie jej nie było. Nikt inny jej nie widział.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Pią 14:26, 12 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peegy
szef dep. magicznych gier i sportów
szef dep. magicznych gier i sportów



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:04, 12 Sie 2011    Temat postu:

Wow, niezłe... Podoba mi się ten wiersz (?) i to zakumplowanie się ze Scorpinusem. Ale znowu ta sama uwaga: za mało. ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Pią 19:53, 12 Sie 2011    Temat postu:

Dziwne, jakaś wróżbita włóczy się a terenie Hogwartu. No, ale i tak bardzo zajmujące. Zapewne ta legenda będzie miała bardzo dużo wspólnego z Albusem i podejrzewam, że młody Malfoy też tam się wciśnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Pią 22:30, 12 Sie 2011    Temat postu:

zaraz akcja będzie się dziać w zbyt szybkim tempie, przeczytaliście najlepszą część, później jest gorzej (:

— Musimy tam zanurkować, James!
— Al, ile razy mam Ci powtarzać, że twój pomysł jest idiotyczny. Nie wierzę w ani jedno słowo jakiejś starej baby jagi, która nie wiadomo skąd pojawia się za murami zamku, trafia na ciebie i… O popatrz! Jesteś wybitny w jej ustach! Nie wiem jak tobie Al, ale mi coś tu śmierdzi — odpowiedział James po raz kolejny rozwiewając podniecenie brata. Słuchał tej historyjki blisko już tydzień i powoli tracił kontrolę.
Ósmego dnia nie wytrzymał. Wybuchnął:
— Jak wymyślisz sposób na skołowanie butli tlenowych i tym podobnych, to do mnie przyjdź!
— Po co nam takie mugolskie wynalazki, James?- uśmiechnął się Albus- czy nie znamy kogoś, kto poradził sobie inaczej? Nie patrz tak na mnie, wiesz o kim mowa. Lecę
do Neville’a, spotkamy się o siódmej przy jeziorku. Zabierz ze sobą Rose. Im nas więcej
tym weselej.

James zadbał, aby nikt im nie przeszkadzał. W końcu od czego są wujkowie? I to nie byle jacy wujkowie, bo Weasley’owie! Już o szóstej zakradł się na błonia i porozrzucał ogniste żuczki po trawniku. Tak, na pewno nikt im nie przeszkodzi będąc gonionym przez ogniste chrząszcze.
Punktualnie o siódmej cała trójka stała gotowa do skoku. Dwójka z nich nie wyglądała na zachwyconych. „Co powie mama jak się dowie?” — narzekała Rose.
— Neville był podejrzliwy. Powiedziałem, że chciałbym zrobić referat o Skrzelozielu,
bo znalazłem o nim w jakiejś książce. Był zachwycony. — Albus przewrócił oczami. Rozdarł każdemu po trochu i na trzy wszyscy przełknęli okropne zielsko i wskoczyli do wody.
Woda była dość chłodna. Zaraz po dotknięciu lodowatej tafli każdy normalny człowiek zawróciłby. Jednak mieli, jak to mawiał Albus Potter, ważną misję do spełnienia. James śmiał się z niego, że po prostu chce dorównać ojcu, co jak często zaznaczał, nie uda się mu.
Rozglądnęli się. Było dość spokojnie. Spokojnie do czasu, gdy nie błysnął im przed oczami złoty trójząb. Z przerażeniem zaczęli się cofać. Rose zaplątała się o jakąś roślinę
i wypuściła różyczkę z ręki. Jedno migające światełko zniknęło, by za chwilę znowu zabłysnąć w pełnym blasku, po tym jak Rose na oślep złapała różdżkę drżącą ręką.
Starali się omijać stada trytonów i druzgotków, lecz był to nie lada wyczyn, zwłaszcza,
że Albus wpadł na genialny, według niego samego, pomysł.
— Myślę, że klucz jest właśnie w ich podwodnym zamku. Wszystko by pasowało. Pamiętacie? Dno jeziora go dobrze pilnuje… — wyrecytował.
— Na brodę Merlina! Naprawdę chcesz tam płynąć? Kurde Al, to okropnie niebezpieczne!
— Raz się żyje bracie — powiedział i popłynął przed siebie, nie oglądając się za siebie.
Za raz potem trzech trytonów zagrodziło im drogę wystawiając trójzęby. Albus zawahał się. Zaczął improwizować.
— Witajcie morscy przyjaciele! — rzekł przymilnym głosem. Dziwie mówiło się pod wodą. Nie musiał otwierać ust dzięki skrzelom. — Jak żyje wam się w tych głębinach?
Nie odpowiedzieli. Tępo wpatrywali się w przestwór jeziora.
— Szukamy małej złotej błyskotki, widzieliście ją?- dodał niepewnie.
Zareagowali. Popatrzyli po sobie i skinęli głowami. Zaczęli się oddalać. Trójka Gryfonów popłynęła za nimi jak zaczarowana. Jeziorne królestwo trytonów wyglądało jak z bajki. Wysoki zamek wykonany jakby z prześwitującego kamienia piętrzył się głęboko na dnie jeziora. Blasku wszystkiemu dodawało prześwitujące gdzieniegdzie zachodzące już słońce. Do tego wszystkiego grała ujmująca melodia wydobywająca się z harf.
— Czy tylko ja mam wrażenie, że oni wiedzą, o co chodzi? —mruknął James. Albus pierwszy raz widział go tak przerażonego. Gdyby mógł najchętniej obgryzłby wszystkie paznokcie.
Jeden z trytonów wskazał ręką. Dzieci spojrzały w skazanym kierunku. Na wielkim diamentowym tronie siedział przystojny, choć już niemłody tryton o szlachetnej twarzy.
Na jego głowie lśniła diamentowa korona. Jeden ze strażników podpłynął do niego i złożył mu raport. Wszyscy czekali w milczeniu. Minuty ciągnęły się jak wieczność. Po chwili, która zdawała się być rokiem król wskazał ręką na Rose. Dziewczyna wyglądała na przerażoną. Poprawka. Cała trójka wyglądała na przerażoną. Wszystkie oczy skierowane były
na dziewczynę. Strażnik podpłynął i pociągnął ją za ramię. Stawiała opór, a chłopcy starali się jej pomóc. Na próżno.
Stanęła przed królem. Ten ponownie wskazał ręką, tym razem na głowę dziewczyny,
a dokładniej na jej prawe ucho. Rose odwróciła się do chłopców i próbowała wydusić:
— Myślicie, że chodzi mu o moje topazowe kolczyki od mamy? Po co mu one?
To prezent urodzinowy.
Jednak panika wzięła górę. Drżącym ruchem ściągnęła topazowe kolczyki i wyciągnęła wciąż chwiejącą się dłoń. Strażnik podpłynął i odebrał tą mieniącą się niebieską poświatą ozdobę. Popłynął w stronę króla, który uśmiechnął się jakby chciał powiedzieć „dokonano zapłaty”.
Chwilę później w ich rękach rozbłysnęło złoto klucza.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Pią 22:31, 12 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Wto 21:49, 16 Sie 2011    Temat postu:

A jednak ta legenda to prawda! No cóż, ja bym nie zanurkował. Podziwiam ich za odwagę Very Happy Mam nadzieję, że to się opłacało i coś z tego będzie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perc
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Nie 0:42, 21 Sie 2011    Temat postu:

Świetne świetne! Kurde, co tu za talenty się objawiają. Wstawiac mi tu następną część ale już!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Nie 0:48, 21 Sie 2011    Temat postu:

Po wysuszeniu cała trójka usiadła w pokoju wspólnym Gryfonów by przyjrzeć się tak ciężko wywalczonej nagrodzie. Rose ciągle narzekała:
— Co powie mama, kiedy nie będę mieć kolczyków? Zawiedzie się jak powiem, że je zgubiłam.
— Rose, coś wymyślimy. Może zatrudnię się jako odgnamiacz ogrodów, czyściciel kociołków, albo sprzątacz odchodów sowich? — odpowiedział Albus. W jego oczach dało się wyczytać ogromną radość ze zdobycia klucza. Sam klucz zdawał się być zwykłym kluczem, z tym jednym wyjątkiem, że był całkowicie złoty. Pomimo długiego przebywania pod wodą ciągle błyszczał niepokryty żadnym zbędnym nalotem.
— Jak znajdziemy skrzynie? — zapytał nagle James, a było to pytanie, o które wciąż zaplątał sobie głowę jego brat. Właśnie, po co klucz jak nie wiadomo, gdzie znajduje się coś, gdzie można by go wykorzystać?
— Chodźmy spać, jest już późno, rano coś wymyślimy — powiedział ponuro Albus
i żwawym krokiem poszedł do dormitorium chłopców. Pozostała dwójka nie czekała długo. Chwilę później cała trójka spokojnie leżała w łóżkach.
Sprawa klucza nie dawała Albusowi zasnąć. Wciąż myślał o właśnie przeżytej przygodzie i łaknął więcej. Jednak gdzie znajdowała się skrzynia? Gdzie mogliby znaleźć jakiekolwiek wskazówki? Po długich rozważania w końcu zasnął obiecując sobie, że jutro jeszcze raz dokładnie zbada klucz leżący teraz bezpiecznie pod jego poduszką.

Niedzielny poranek zapowiadał wyśmienity dzień. Albus obudzony przez śpiew ptaków ociągał się przed wstaniem. Po kilku długich minutach ubrał się. W dormitorium nie było już nikogo.
— Ciekawe, co mają na śniadanie? — pomyślał i szybko udał się do Wielkiej Sali.
Przy stołach zastał już Jamesa i Rose jedzących pyszne kanapki z dżemem truskawkowym. Rozmawiali cicho. Jak widać jego brat opuścił na chwilę swoich przyjaciół i usiadł z pierwszoroczniakami.
— Cześć Al! Wymyśliłeś coś? — zapytał brata James, a z jego miny wyczytał, że sam nie miał żadnego pomysłu.
— Nic, spałem jak zabity, przed chwilą się obudziłem. Nawet zapomniałem wziąć klucza. Dobrze, że schowałem go pod poduszką.
Po skończonym śniadaniu cała trójka poszła do pokoju wspólnego, aby jeszcze raz oglądnąć klucz. Rose i James usiedli wygodnie na fotelach w rogu, a Albus udał się po złoty przedmiot. Będąc w dormitorium wyjrzał za okno. Świeciło słońce i nie było żadnej chmury na niebie. „Doskonały dzień na latanie na miotle” pomyślał. Przez chwilę stał wpatrzony
w obraz za oknem, ale przypomniał sobie po co właściwie przyszedł. Powoli odsunął poduszkę na swoim łóżku. Zduszony krzyk wydobył się z jego ust. Pobiegł na dół po drodze przewracając się na śliskich schodach. James pomógł mu wstać. Albus natychmiast krzyknął:
— Zniknął! Nie ma go! Przepadł!
Po szczegółowych oględzinach pokoju klucza nieodnaleziono. Nie było rady, trzeba było powrócić do normalnych zajęć. James w końcu nie zaniedbywał swoich przyjaciół i dwa razy w tygodniu trenował quiddith. Rose i Albus namiętnie odrabiali prace domowe i często spotykali się z Hagridem w jego chatce.

Jeszcze została jedna część (:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Nie 0:49, 21 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perc
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Nie 0:56, 21 Sie 2011    Temat postu:

Jedna? Tylko jedna? Takie świetne a takie krótkie? Nie rób mi tego, black ...
No kocham to po prostu! Nie wiem jak inaczej to powiedzieć. Szkoda, że tak mało jest tego części, no cóż, pogodzę się z tym pod warunkiem, że wstawisz mi natychmiast tą ostatnią część, bo nie będe mógł spać w nocy. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Nie 1:03, 21 Sie 2011    Temat postu:

Minęły już dwa tygodnie od tej feralnej niedzieli. Dwoje pierwszoroczniaków siedziało w pokoju wspólnym i odbierało właśnie zadanie z zaklęć dla profesora Flitwicka, gdy chłopiec nagle coś sobie przypomniał:
— Rose, nie wyrobię się ze wszystkim. Czy czasem na jutro nie mamy też napisać pracy
o Eliksir Rozśmieszającym?
Dziewczyna cicho jęknęła czym wyraziła potwierdzenie.
— Idę po książkę — powiedział Albus wyrażając tym samym zrezygnowanie.
Wspiął się do pokoju i zaczął przerzucać książki. Do transmutacji, do zielarstwa… Były wszystkie oprócz dużej oprawionej w zieloną okładkę książki do eliksirów. Po chwili stwierdził, że musiał ją zastawić w sali, a teraz pewnie pomieszczenie będzie zamknięte. Bez zastanowienia podszedł do rzeczy Scorpinusa i zaczął szukać interesującej go rzeczy. Stwierdził, że chłopiec na pewno się nie obrazi z powodu jakiegoś podręcznika. Nagle spomiędzy książki do zaklęć, a właśnie tej do eliksirów wyleciał mały brzęczący przedmiot
i potoczył się pod łóżko. Albus sięgnął ręką i wyczuł mały metalowy kluczyk.
Jak jego kumpel mógł zrobić tak coś wstrętnego i okropnego? Zaprzątając sobie głowę zszedł chwiejnie po schodach i podszedł ku Rose. Opowiedział jej co odkrył. Postanowili zaczekać na Jamesa i razem coś wymyślić, gdy w tym momencie platynowa czupryna wyłoniła się zza obrazu Grubej Damy.
— Cześć, skończyliście już to zadanie do Flitwicka? — spytał Scorpinus.
— Wiesz, właściwie to nie, ale chciałem pożyczyć od ciebie książkę do eliksirów,
bo swoją zostawiłem w klasie i zgadnij co znalazłem? — odparł pytaniem na pytanie Albus.
— Ach, wiem, że mam nieporządek- uśmiechnął się niewinnie Malfoy.
— Nie chodzi mi o to. Znalazłem coś, co należy do mnie. Poznajesz? — wyciągnął złoty kluczyk i pokazał go koledze. Scorpinus zarumienił się i zaczął się tłumaczyć trochę nieskładnie. Opowiedział im jak usłyszał ich rozmowę przy śniadaniu dwa tygodnie wcześniej i chciał tylko oglądnąć kluczyk. Powiedział również, że kiedyś słyszał już
o tej legendę, ale nie miał pojęcia, że chodzi o Hogwart. Ponadto odkrył coś, czego oni nie zauważyli:
— Patrzcie, tutaj — wskazał na ten odcinek klucza, który był prosty. — Wydawało mi się, że coś czuję w tym miejscu, jakby wyryte znaki, ale nie miałem lupy. Właśnie przed chwilą udałem się do biblioteki i pożyczyłem ją od pani Pince- wyjął z kieszeni szklany przedmiot. Nachylili się. Ledwo widoczne literki układały się w napis:

Idź tam, gdzie unosi się dym spalenizny.

— Świetnie! Kolejna zagadka! — powiedział Al. Właśnie pojawił się James, a jego wzrok jakby mówił „co on tu robi?”. Oczywiście chodzi o Scorpinusa, który teraz nieśmiało zapadł się w skórzany fotel. Krótko wyjaśnili mu zaistniałą sytuację. James krzyknął jakby dostał olśnienia:
— Dym? Przecież to banalne! Gdzie przeważnie unosi się dym? Nie mam na myśli kominów. Ruszcie głową! — wybiegł z pokoju. Bez wahania podążyli za nim. Ciągle w dół
i w dół..
— Klasa eliksirów? — zapytała ciekawie Rose.
— Dokładnie — uśmiechnął się James. Chwycił za klamkę — odsuńcie się — dodał. — Alohamora!
Drzwi stały przed nimi otworem. Zaczęli szukać czegokolwiek. Znowu byli bezradni.
— Jak znajdziemy coś, co zostało ukryte przed wiekami? Nie mamy szans. Nawet
nie wiemy co to może być — powiedziała Rose, a w jej głosie dało się wyczuć irytację.
— Rose! Jesteś genialna! — krzyknął Albus i to on tym razem prowadził pozostałą trójkę. Wprost do…
— Biblioteka?!- krzyknęła cała trójka.
W tym samym momencie podeszła pani Pince i zapytała czego szukają. Albus grzecznie poprosił o Historię Hogwartu. Kiedy opasły, zakurzony tom leżał już na ławce, chłopiec wyjaśnił im co wpadło mu do głowy.
— Przed setkami lat klasa eliksirów mogła być gdzie indziej — zaczął przerzucać pożółkłe kartki. — Aha! Wiedziałem! Teraz klasa znajduje się w lochu nr 2, a wcześniej był to loch nr 4. Przenieśli ją w XIX w. z przyczyn organizacyjnych.
— Nic nam to nie daje, dobrze o tym wiesz — powiedział James. Widać było, że nie jest zachwycony tym, że nie wpadł na to pierwszy. — Za chwilę mam opiekę nad magicznymi stworzeniami. Spotkajmy się przy wejściu do lochów za półtorej godziny.
— Nie James, idziemy sami, mamy wolną godzinę. Dołącz do nas jak skończy się lekcja.
Żwawo ruszyli do lochu nr 4. O dziwno drzwi były otwarte. Było to nie za duże prostokątne pomieszczenie wsparte na czterech masywnych, kamiennych kolumnach. Teraz znajdował się tu składzik na miotły i środki czyszczące. Jedno z królestw Filcha, szkolnego woźnego, który wyjątkowo nie cierpiał uczniów.
Każdy z trójki Gryfonów zajął się jedną ścianą. Trudno było cokolwiek ruszyć, aby nie przewrócić reszty. Panował tu bałagan i unosił się nieprzyjemny obłok kurzu.
Po szczegółowych oględzinach trzech ścian została już tylko jedna. Przesuwali się milimetr po milimetrze. Już prawie tracili nadzieję, gdy nagle w cieniu szafki zauważyli wyryty symbol. Niewielkie, wyryte godło Hogwart w najdalszym rogu. Schylili się.
— Myślicie, że mamy rozbić skałę? — zapytał niepewnie Albus, jednak zgodnie uznali, że zaczekają na Jamesa. Już mijała godzina odkąd odłączył się od nich. Czekali przez pół godziny, kiedy drzwi delikatnie się otworzyły.
— Przepraszam, że tak długo. Przytrzymali nas. — popatrzył na nich zaciekawiony, bo wiedział, że te uśmiechy na ich twarzach to nie tylko radość z jego powrotu. — Chwalcie się, co znaleźliście?
Pokazali mu niewielki symbol.
— Al, bracie! Nie przyszło ci do głowy żeby dotknąć symbolu kluczem? — popatrzył na brata pobłażliwie. — Taki duży, a taki niemądry!
— James, bracie! Wpadło, ale ty zabrałeś klucz — wyszczerzył się Albus.
James sięgnął do kieszeni i kucnął. Przyłożył klucz do symbolu. Pętla, fikuśnie wykuta pasowała jak ulał. Wyryte miejsce zajaśniało złotym blaskiem. James bez wahania przekręcił klucz. Symbol zrobił to samo. Cegiełka wyskoczyła ze ściany odsłaniając stary, skórzany kuferek. Włożył klucz do zamka, który załapał i wieko skrzynki otworzyło się delikatnie.
Nie mogli uwierzyć. Oczekiwali starożytnych ksiąg, amuletów, magicznych kamieni.
Za to na aksamitnej wyściółce leżał pergamin. James wziął go sprawnie do ręki. Rozwinął pergamin wyglądał na nienaruszony, atrament natomiast błyszczał i sprawiał wrażenie jakby coś zostało napisane nim stosunkowo nie dawno. Odczytali w milczeniu. Spojrzeli po sobie
i zgodnie stwierdzili, że najlepiej będzie schować skrzynkę z pergaminem tam gdzie leżała.

Albus zasłonił kotary swojego łóżka. Leżał rozmyślając o przygodzie, która go właśnie spotkała i zastanawiając się co czeka go jutro. Wiedział, że Hogwart krył wiele fascynujących tajemnic.
Myślami znowu powrócił do podziemi, do lochu nr 4 i skrzynki z pergaminem. Uśmiechnął się. Wyraźnie pamiętał wypisane czarnym atramentem słowa:

Wiedza nic nie znaczy, gdy serce ciągnie do złego.

i to już ostatnia część moi drodzy. ta cześć jest najgorsza, akcja za szybka. chyba nie miałam za bardzo co opisywać no i dwuipółkrotnie przekroczyłam minimalną długość. wszystko się od razu wyjaśnia. mam nadzieję, że miło spędziliście czytając to coś (:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Nie 1:04, 21 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perc
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Nie 1:08, 21 Sie 2011    Temat postu:

AAAA!
AA!
A!
Dobra, już się wykryczałem.
ŚWIETNE, słyszysz?
No po prostu świetne opowiadanie.
Szkoda że takie krótkie, ale magiczne no i pomysłowe.
I nie wierzę, że to koniec ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peegy
szef dep. magicznych gier i sportów
szef dep. magicznych gier i sportów



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 1:42, 21 Sie 2011    Temat postu:

Świetne, super, niesamowite i takie tam... Nie mam co Ci tu pisać żadnych uwag i propozycji na rozwijanie się bo... No nawet pomysłu nie mam. Choć jednak może akcja i trochę za szybka ale za to rekompensuje to styl końcówki. Bardzo mi sie to podoba i w sumie też żałuję, że już koniec. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Peegy dnia Nie 1:55, 21 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Pon 19:08, 22 Sie 2011    Temat postu:

Trochę się zagapiłem i dopiero teraz przeczytałem resztę. Zaskoczyłaś mnie, a jak! Very Happy Szybka akcja jest bardzo dobra, a końcówka mnie rozbroiła. Naprawdę, miałaś świetny pomysł. Gratuluję tego krótkiego opowiadania i liczę w przyszłości na więcej spod Twego 'pióra'. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> Kącik młodego twórcy / Fan-fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin