Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dom Mroku

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> Kącik młodego twórcy / Fan-fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Perc
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Pon 12:02, 15 Sie 2011    Temat postu: Dom Mroku

Ale odmiany - coś niezwiązanego z HP ;p Moja taka jakby powieść, nie ma fandomu. Aktualnie mam już 5 rozdziałów z prologiem więc nie zdziwcie się, że trochę długie : D To moje pierwsze takie duże coś, więc lekki dystans : D

Prolog
Zakapturzony osobnik szedł środkiem ulicy równym krokiem. Nie chciał pokazać, że się śpieszy, więc nie mógł rzucać się w oczy – szedł przeciętnym tempem człowieka. Krok, krok, krok. Wiedział, że już niedaleko. Lokalizotor w jego kieszeni pikał coraz częściej, narzucając na wewnętrzną stronę kieszeni malutki, czerwony snop światła. Mężczyzna sięgnął do kieszeni i wyjął tajemnicze urządzenie. Było dwa razy większe niż średniej wielkości komórka. Spojrzał na ekran. Lokalizator wyglądał jak w GPSie, jednak zamiast ulicy były małe kwadraty służące jako budynki, a w prawym dolnym rogu odległość kilometrów dzieląca od pożądanego miejsca. W jednym budynku pikało czerwone, małe światełko. I to do niego zmierzał.

Już niedaleko.

Poprawił sobie kaptur na głowie, i popatrzył we wszystkie strony świata, czy nikt go nie śledził. Niewiele był w stanie dostrzec w mroku, ale w najbliższym obszarze, oświetlonym przez oślepiające światła latarni, nikogo nie było. W sumie dziwne żeby ktoś był, gdyż była to ulica. Ale to jedyny bezpieczny sposób, by nikt nie zorientował się, gdzie zmierza.

To już tutaj.

Jeszcze raz rozejrzał się dookoła, ale tylko po to, by ewentualny szpieg to widział. Niech sobie patrzą, pomyślał. Oto chodzi.

Ał! – udał, że przewrócił się przez własną nieuwagę – nie zawiązał sznurówek. Wcześniej specjalnie je rozwiązał, i teraz zaczął zawiązywać. W sekundę jednym, dyskretnym ruchem pozostawił na asfalcie małe urządzenie w kształcie prostokątu, po czym je nacisnął. Wstał szybko, by nikt tego nie zauważył, i ruszył dalej.

Szpiedzy połknęli haczyk.

Ruszył w stronę poszukiwanego już przez pewien czas budynku, całkowicie spokojnie. Jednak nagły podmuch wiatru odsłonil ogromny uśmieszek tańczący na jego ustach, który wcześniej ukryty był za kawałkiem materiału.
Stanął przed schodami prowadzącymi na ganek i przyjrzał się domowi. Zwykły, dwupiętrowy domek rodzinny, w którym chciałaby mieszkać każda rodzina. Furtka, małe miejsce na ogródek, a z prawej strony nawet garaż. Kto by przypuszczał, że w tym oto domu znajduje się coś, co może odmienić losy świata?

Postawił nogę na pierwszym stopniu schodów. Odetchnął głęboko i wszedł po reszczie stopni. Ten moment. Ten moment, na który czekał tyle czasu, nadeszedł teraz. Sięgnął ręką po klamkę i gdy już zacisnął dłon na metalowej dźwigni, popchął ją lekko. Wydawało mu się, że z środka powiał wiatr, ale to pewnie tylko złudzenie. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.

Tymczasem ciemnowłosa kobieta, chowająca się w krzakach na małym pagórku w lesie, miała doskonały widok na tajemniczego mężczyznę. Przyglądała się domowi, który znajdował się po drugiej stronie ulicy od domu, w którym przed chwilą zniknął tajemniczy osobnik. Tak właśnie działało przenośne lustro. Odbijało wszystko, a przynajmniej w oczach obserwatorów. Było to doskonałe urządzenie dla kogoś, kto nie chciał być szpiegowany, zresztą te dwa wyglądające niemal identycznie domy idealnie stwarzały sytuację do użycia „lustra”. Wszyscy patrzący zawsze dali się nabrać, było to jedno z najlepszych urządzeń stworzonych przez człowieka. Nie, pomyłka. Ono nie było stworzone przez człowieka.

***

Jakiś czas później mężczyzna wyszedł z domu, oblał wnętrze benzyną i rzucił zapaloną zapałkę.
Po czym wycofał się, i odchodził w żarze ognia z uśmiechem na ustach, podrzucając w ręce mały, złoty przedmiot.




Rozdział 1 - Dom
- Nie możesz tego zrobić!
- Jakoś ty mogłaś! – odpowiedział chłopak, zbliżając się do niej jeszcze bardziej ze złością narysowaną na twarzy – Mogłaś zabawiać się z nim wtedy, kiedy ja o tym nie wiedziałem. Wszystko za moimi plecami!
- Ale nie możesz! Ja … ja Cię kocham, Cade!
- A ja Cię kochałem … kiedyś. Już nie.
- Ale nie możemy tego odwołać! Nasza wspólna wycieczka z przyjaciółmi, pamiętasz? Do tego starego domu. Nie możesz się teraz wycofać!
- Pojadę tam … ale tylko ze względu na kumpli, nie ciebie.
Patrzył na nią wzrokiem w którym mieszały się kolejno nienawiść, i miłość. Zmarszczył brwi i jego twarz oddawała doskonałe mimikę aktora w dramatycznej sytuacji.
CIĘCIE!
- Dobrze się spisałaś – przybił piątkę koleżance Cade.
- Ty też – odpowiedziała Alicja i na jej twarzy pojawił się wyzywający uśmiech. – Ale ja lepiej.
Wszyscy obserwatorzy zaśmiali się.
- Dobrze, dobrze – pochwalił wszystkich reżyser, David, wstając z krzesła. – Dobrze sobie poradziliście. Na dzisiaj to koniec . Pamiętacie, że za tydzień kręcimy gdzie indziej, tak? Zbiórka w studiu, jedziemy do pewnego domu na przedmieściach. Oczywiście moglibyśmy kręcić w studiu, ale taka wycieczka to też zysk dla was – będziecie tam nocować przez kilka dni, całkowicie wcielicie się w grane przez siebie postacie. Zrozumiano? Ok, to dobrze. KAWA! – krzyknął nagle do asystenki. Dzieci odebrali to jako sygnał, że mogą odejść.
Po drodze w studiu natknęli się na swoich przyjaciół.
- Hej, jak poszło? – zapytał Arthur chociaż znał odpowiedź ; Cade’owi i Alicjii zawsze wychodziło świetnie. Byli to główni bohaterowie ich serialu, taka jakby ikonka. W internecie roiło się od fanów, którzy pokochali paring „Cadelicja”. Zresztą nie da się ukryć, że wysoki blondyn o przystojnej twarzy i niewiele niższa, sympatyczna brunetka z ciekawskim spojrzeniem wyglądali razem świetnie. Ale oboje zaprzeczali, jakby łączyło ich coś więcej niż przyjaźń czy granie zakochanych osób.
- Wiecie co mnie irytuje? – postanowił zażartować Ethan. – Że my gramy w jakimś dramacie. Nie lepiej byłoby np. w komedii?
- Taa, bo w komedii poradziłbyś sobie o wieele lepiej – odpowiedział mu Cade, odpowiedzią wręcz ociekającą sarkazmem. – Dobrze, że w ogóle jesteśmy w telewizji.
- To w ogóle fajny zbieg okoliczności – odezwała się Jamie. – Wszyscy zostaliśmy osobno dobrani z kastingów, a zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ale co, jak serial się skończy? Wszyscy pochodzimy z innych miast.
- Oj prędko się nie skończy, uwierz mi – odpowiedziała jaj Samantha, wysoka blondyna o chytrym wyrazie twarzy i dużych, niebieskich oczach. – Zbliżamy się do finału sezonu pierwszego, a bijemy rekordy oglądalności. Słyszałaś, ile sezonów ma takie Degrassi? 11, i ciągle kręcą.
- Dobra, więc gdzie idziemy? Wracamy do hotelu, czy idziemy się zabawić? – Cade postanowił złagodzić atmosferę, widząc posępną minę Jamie. – Jakieś pomysły?
- Może na kręgle? Nigdy nie byłam na kręglach – przyznała Jamie.
- Ja w sumie też nie … odpowiedział Ethan, a Arthur, Alicja i Samantha pokiwali głową.
- A więc na kręgle.
***
Tak! – krzyknął Ethan i podskoczył, aż zafalowała mu na głowie czarna czupryna. – Kto mnie pobije? – powiedział, wskazując pole do kręgli, gdzie nie było ani jednej figury, i to któryś raz z rzędu.
- I ty nigdy nie byłeś na kręglach? – zapytała zaczepnie Alicja, unosząc jedną brew.
- No … - odpowiedział jej szerokim uśmiechem, jak na emotce „ : D „ .
- Moja kolej – oznajmij Cade i sięgnął po kulę. – Patrz i się ucz.
Stanął przed torem, odetchnął raz jeden, drugi, trzeci i płynnym ruchem rzucił kulę na tor. Zbiła wszystkie kręgle, a one nawet nie protestowały, bujając się czy coś w tym stylu. Po prostu padły.
- Hej, Samantha nie gra? – zapytał Artur, już z kulą w ręku.
Gra, ale jest nas tak dużo, że postanowiła sprawdzić coś na swoim przenośnym komputerze w przerwie pomiędzy kolejkami – odpowiedział Ethan, posyłając kolejną kulę.
- Hej, chodźcie szybko! – zawołała nagle Samantha. Nikt nie pytał o szczegóły, wszyscy podbiegli do stolika.
- Co się stało? – spytali wszyscy, niemalże chórem.
- Patrzcie – pokazała im na ekranie laptopa zdjęcie jakiegoś domu. Przyjrzeli się, choć nie rozumieli; Ot co, zwykły, jednorodzinny domek, nie rzucający się w oczy.
- Nie rozumiecie? – niby westchnęła, chociaż bardziej brzmiało to jak warknięcie. Poklikała chwilę w mały pulpit i pojawił się adres owego domku. – A teraz … ?
Nie musieli kiwać głowami, ona i tak wiedziała, że nie wiedzą.
- To adres tego domku, w którym będziemy kręcić.
- No i co w związku z tym … ? - spytał Cade.
- To zdjęcie pojawiło się dzisiaj w wiadomościach w internecie, podejrzewam że w telewizji też. Jest nawet artykuł … - miała skończyć, ale przerwała jej nagle Jamie, która już zaczęła czytać.
- Z tego oto domku, położonego w małej mieścinie Poland, niedawno wyprowadziła się pewna rodzina. W sumie słowo „przeprowadziła się” niezbyt pasuje – żona z mężem, który trzymał małe dziecko na rękach uciekli z domu o godzinie 00.25, w nocy. Próbowano przeprowadzić z nimi wywiad, jednak nic można było dowiedzieć się nic już po pierwszym pytaniu.
Dlaczego uciekli państwo z tego domu?
- To nie jest dom. To pułapka. To pułapka. – odpowiedziała Jessica McDuck, kobieta, z dziwnym błyskiem w oku. Niestety mąż nie wniósł niczego nowego do sprawy – powtarzał to samo co żona, z jeszcze większym strachem. Dziecka niestety nie mogliśmy przesłuchać, gdyż ma kilka miesięcy i nie potrafi jeszcze mówić. W każdym razie, jaka jest zagadka tego domu? Przypuszczamy, że po czymś takim prędko nikt tam się nie wprowadzi, bez względu na to czy naprawdę dzieje się tam coś dziwnego, czy to tylko urojenia właścicieli.




Rozdział 2 - Medalion

Hotel Prim, jakiś czas później.

- O co ci chodzi, Alicja? Te dziewczyny chciały tylko autografy, więc im je dałem.
- O nie, nie trylko. Jeszcze do nich mrugnąłeś i użyłeś tego … tego spojrzenia!
- Jakiego … ? – To stwierdzenie zdziwiło trochę Cade’a.
- No tego … - Alicja była wyraźnie zmieszana – Tego, którym uwodzisz dziewczyny!
Po czym szybko zdała sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziała i wyszła z pokoju Ethana w hotelu , gdzie siedzieli wspólnie, by pójść do swojego w samotności.
Cade spojrzał pytająco na Ethana – O co jej chodzi?
- Ło, nie używasz teraz na mnie tego spojrzenia prawda?
- Ehh – Cade wywrócił oczami do góry i też wyszedł z pokoju. We wnętrzu zostali już tylko Samanta, Ethan oraz Arthur i Jamie, którzy siedzieli obok siebie.
- Heeej – wymruczał Ethan, przybliżając się do Samanty, która zajęta była robieniem czegoś przed komputerem. Można było dojrzeć jednak, że znajduje się na stronie sadist.com – Coo robisz?
- Klikam – odpowiedziała wręcz jak robot, byleby nie wchodzić z nim w dyskusję.
- A cooo klikasz? – koleś nie ustępywał. Samanta przyjrzała mu się. Teraz jej głowa była pełna od różnych wizji tortur. Aww, słodkie marzenia.
Chłopak chyba jednak źle odebrał to, że tak mu się przyglądała.
A to? – chłopak wskazał na swoją chudą rękę. – Taak, pakowałem ostatnio. – Szybko jednak zmienił temat – Może kiedyś poklikamy razem?
„Boże, jeśli jednak istniejesz to proszę Cię potorturuj tego chłopaka w sposób taki: …”
***
Alicja szybko wpadła do swojego pokoju. Był to jeden z najbardziej luksusowych apartamentów w całym hotelu „Prim”, w którym się znajdowali. Był raczej w kształcie prostokąta, ale znajdowało się jeszcze wejście na balkon, gdzie znajdował się mały stolik i krzesło. Alicja uśmiechnęła się. Tego właśnie teraz potrzebowała. Spokoju. Odsunęła sobie plastikowe krzesło i usiadła. Spojrzała na niebo. Był już w sumie wieczór, około 22, jednak niebo nadal pozostawało czyste. Alicja liczyła na pojawienie się gwiazd. Pamiętała, jak często przychodziła tu z Cade’m i oglądali niebo, łącząc gwiazdy w różne, zabawne kształty. Wbrew pozorm, znajdowali się już długo w tym mieście. Ich serial był niezwykle długi, posiadał dużo odcinków jak na, dotąd, jeden sezon, a oni sami przez czas kręcenia zdążyli się zaprzyjaźnić. Alicja szczególnie polubiła Cade’a i sądziła, że on ją też. Spędzali dużo czasu na zabawie, śmiali się, żartowali, rozmawiali o wszystkim. Ale czy była to miłość?

Przyjrzała się swojemu medalionowi, który kiedyś dostała od swoich rodziców. Jej rodzice nie żyją już od jakiegoś czasu. Miała 12 lat, gdy zginęli i dzień przed tym wręczyli jej ten medalion, jako prezent urodzinowy. Nie wierzyła, że kupili go w zwyczajnym sklepie. Był zby niezwykły, zbyt piękny. Często lubiła na niego patrzeć ale nigdy go nie założyła. Nie wiedziała, czy to strach, czy może po prostu jakieś przeczucie, ale nigdy tego nie zrobiła. Ale mimo wszystko, zawsze czuła się pewniej i dodawało jej odwagi wspomnienie, że to ostatnia pamiątka po jej rodzicach.

Medalion był duży jak na tego typu biżuterię. Był kulisty, złoty i przedstawiał zamknięte oko. Zamknięte, po prostu. Czasami Alicji wydawało się, że ono żyło i w odpowiednim momencie jego powieki się rozsuną by ukazać wnętrze. Oko nie było wyryte, wręcz „wystawało” z medalionu. Alicji przyszło kiedyś na myśl że otworzy się, gdy medalion to zrobi. Wiele razy próbowała go otworzyć, jednak bez skutku. Żywiła nadzieję, że kiedyś, w odpowiednim momencie sam to zrobi a razem z nim oko, ale to było wręcz absurdalne. Już dawno wyrosła z tego typu powieści i wiedziała, że wszystko co magiczne, może się zdarzyć tylko na ekranie lub powieściach.
Założyła go.
***
Następny dzień, kafiarenka w holu hotelu, pora śniadania.
- Gdzie jest Alicja? – spytał Arthur, pomiędzy dwoma kęsami naleśnika.
- Chyba jeszcze śpi … choć to dziwne. Jest już przed dwunastą.
- Wiecie co mnie zastanawia? – powiedziała nagle Jamie. – Dlaczego mieliśmy kręcić w domu, który jest przez kogoś zamieszkany? David nie wspominał o tym. Jak mógł przewidzieć, że oni uciekną?
- Może to on ich wypędził? – powiedział Ethan, polewając sobie gofry o wiele za dużą dawką syropu klonowego. – Kto wie, co David robi w nocy?
Miał to być żart, jednak nikt się nie zaśmiał. Ta sprawa była zbyt poważna.
- O, patrzcie, kto idzie. – mruknęła bezmętnie Samanta.
W holu nagle pojawił się David. Zawsze, jak zwykle, miał na głowie beret, a gdy przemawiał do kobiety przy ladzie głos miał podniesiony, że nawet dzieci z drugiego końca korytarza go usłyszały. Jak każdy reżyser, Dave posiadał megafon, którym wykrzykiwał podstawowe polecenia na planie. Pewnego dnia jednak urządzenie się zepsuło i musiał krzyczeć siłą własnych płuc. Od tamtej pory mówił o wiele głośniej.
Dopiero gdy odchodził po złożeniu zamówienia od lady, zobaczył dzieci. Postanowił dosiąść się do nich, jedno miejsce i tak było zwolnione przez Alicję.
- Cześć Dave – powitali go wszyscy.
- Siadaj śmiało – zachęcił Cade.
- Siema dzieciaczki – odpowiedział i dosiadł się do stołu. – Jak tam u was leci? Gdzie jest Alicja?
- Chyba jeszcze śpi, w każdym razie nie wychodziła jeszcze z po … - Cade’owi przerwała nagle Samanta:
- Dave, widziałeś już to?– I podsunęła mu pod nos laptop z wiadomością o ucieczce rodziny z domku jednorodzinnego.
- Co … ? – Zaczął czytać artykuł. – Ale co to ma do czego? Hehe, ale ta baba ma śmieszną minę na tym dołączonym zdjęciu …
- Dave, to nie jest śmieszne, to poważna sprawa. To ten dom, w którym mieliśmy kręcić.
- Widać, że poważna, bo nigdy nie mówiłaś do mnie „Dave” … Ale to chyba jakaś pomyłka. W domu, w którym będziemy kręcić, już od dawna nikt nie mieszka.






Rozdział 3 – Władza.

Bliżej nieokreślony budynek, ten sam czas.

Zakapturzona postać przekręciła klamkę i otworzyła drzwi do swojego gabinetu. Pokój raczej mały, kwadratowy, ze ścianami oblepionymi różnymi zdjęciami, dokumentami, artykułami z gazet. Wyglądał jak pokój jakiegoś szalonego naukowca z obsesją na jakimś punkcie. Prawdę mówiąc, to tak było. Ale nie był naukowcem. Odkrył może i wiele rzeczy, o których profesorom się nawet nie śniło. Ale tu nie chodziło o sensację. Chodziło o coś więcej.

O coś znacznie więcej.

Ściągnął kaptur odsłaniając krótkie, czarne włosy. Przeszedł się po pokoju. Na ścianach było wiele artykułów o pewnym domu, albo domach. W każdym razie wszędzie pojawiał się ten sam adres, więc to musiał być jeden dom, prawda?

Podszedł do jednej z bocznych ścian. Znajdowała się na niej średniej wielkości mapka. Narysowana ręcznie, przedstawiała dziesięć domków. Trzy z nich były przebite już czerwoną szpilką. Mężczyzna sięgnął ręką do biurka, otworzył pudełko i kolejną szpilką zaznaczył dom położony gdzieś z prawej strony. Uśmiechnął się. Jeden krok bliżej.

Upewnił się, że złoty przedmiot dalej znajdował się za pazuchą jego płaszcza. Nadal tam był. Odetchnął z ulgą. Rozejrzał się dookoła, po czym zasunął zasłony na wszystkie okna, które były jedynym źródłem światła w tym ciemnym gabinecie.

Mógł sobie dać radę bez światła. Najważniejsze było by nikt nie widział, co teraz będzie robić. Skierował się do ściany po drugiej stronie. Znajdował się tam wielki, pionowy obraz, przedstawiający piękną kobietę stojącą gdzieś na łące z kwiatkiem wplecionym w jej długie, blond włosy. Uśmiechała się, a na jej piękną twarz padały promienie słońca. Miała na sobie niebieską suknię. Piękny obraz. Piękny kamuflaż.

Złapał za ramę i pociągnął. Pojawiło się dziesięć małych szafek, każda jednak była strzeżona innym szyfrem. Były ponumerowane – od 1 do 10, z czego jak na razie 4-10 miały puste wnętrza.

Wykręcił numery do trzech pierwszych by upewnić się, że są na swoim miejscu. Tak, są. Miecz, puchar, księga. Co ciekawe, wszystkie przedmioty były wykonane jakby ze szkła. Były niebiesko – zielone. W księdze jednak tylko okładka, wnętrze było zapisane, ale mimo wielu starań mężczyzna nie dowiedział się, jakim językiem. Nadal nad tym pracował, ale już tracił nadzieję, że to w ogóle język pochodzący z Ziemi. A może coś mu umknęło?

Miecz i puchar były tak samo wykonane. Mężczyzna przyjrzał się jednak nowemu nabytkowi – koronie. Ozdobiona klejnotami, "morskokolorowa" wyglądała naprawdę pięknie. Założył ją na głowę.

Poczuł przypływ energii, mocy. Poczuł się w ogóle inaczej, jakby był kimś innym.
- Opal! – zawołał głosem w ogóle do niego niepodobnym. Służąca przybiegła ile sił w nogach, jak w transie.
- Tak, panie? – spytała, jak we śnie.
Zdjął na próbę koronę z głowy.
- Przynieś mi herbatę – rozkazał, jednak już mniej pewnym i nie tak mocnym głosem.
Opal otrząsnęła się z transu.
- Zaraz, na razie muszę … - odpowiedziała bezmętnie, jakby od niechcenia, jednak gdy mężczyzna znowu założył koronę, szybko się poprawiła. – Tak, panie.
***
Kawiarenka w hotelu.

Dzieci postanowiły nie kontynuować rozmowy o dziwnym domu. Sami wiedzieli niewiele, a nie chcieli by David pomyślał, że zwariowali.

Dalej rozmawiali o serialu, odcinkach i planowanych kolejnych sezonach. Żartowali, śmiali się i aż z tego wszystkiego zapomnieli o Alicji, która niepokojąco długo już nie wychodziła z pokoju. Gdy David wręczył im scenariusze do kolejnych odcinków, by przeczytali i ocenili, Cade w końcu znalazł sposobność by sprawdzić, co u Alicji.

Przekażę jej – oznajmił przyjaciołom i wszedł do windy wybierając drugie piętro, gdzie znajdował się jej pokój.

Winda zatrzymała się wydając charakterystyczny dźwięk i rozsuwając drzwi. Cade przez chwilę szukał odpowiedniego pokoju, po czym, gdy już go znalazł, zapukał do drzwi.

Bez odpowiedzi.

- Alicja? – zapytał, stukając już trochę mocniej. Nadal żadnej reakcji.
- Alicja! – teraz już krzyczał, waląc w drzwi całą pięścią.

Zawahał się, ale sięgnął po klamkę. Dzięki Bogu, drzwi były otwarte. Mogło to znaczyć, że Alicja zapomniała je zamknąć. Ale jak ktoś się włamał? W końcu mogły być otwarte całą noc.

Wnętrze było uporządkowane, jak to ma zwyczaj Alicja. Nie było bałaganu, więc może nikt się nie włamał. Jednak nadal Cade nigdzie nie widział dziewczyny.

Zobaczył tylko lekko uchylone drzwi prowadzące na balkon i domyślił się, że tam musi być.
- Ali … - urwał, gdyż zszokowało go to, co zobaczył. Alicja leżała nieprzytomna na podłodze.





Rozdział 4 – Szpital.

Miejski szpital, godzinę później.

- Ciągle nie oddycha – powiedział Cade, już chyba setny raz sprawdzając oddech Alicji leżącej na łóżku szpitalnym jak trup. Dosłownie – jak trup. Ani razu odkąd chłopak wezwał karetkę dziewczyna nie dała najmniejszej choćby oznaki życia. Do tego jej pierś nie falowała oznaczając, że dziewczyna w ogóle żyje.
Samanta, Artur, Jamie i Ethan nie odzywali się, obawiając się najgorszego. Ale jak to w ogóle możliwe? Zdrowa dziewczyna, rzadko chorująca na choroby a jak już, to zwykłe przeziębienie nagle pada nieprzytomna w ogóle bez powodu? Tego nie mogli być pewni, ale nawet jak dziewczyna coś sobie zrobiła, po prostu nie była w stanie doprowadzić się do takiego stanu.
Cade siedział na małej ławce postawionej po prawej stronie łóżka, ujmując Alicję za rękę. Co się stało, Alice?
Alice. Tak często ją nazywał. Była to angielska forma jej imienia. Dziewczyna pochodziła z Polski, choć praktycznie od dziecka mieszkała w Ameryce. Co się stało? – spytał w myślach po raz kolejny.
Praktycznie to nie wiedział, czego się spodziewa. Co, może zaraz Alicja wstanie jak gdyby nigdy nic i mu odpowie? Absurdalna myśl. Ale w głębi duszy pragnął tego.
To moje wina … mogłem pójść do niej wcześniej. Wszyscy mogliśmy pójść. Może to stało się właśnie wtedy, gdy spokojnie jedliśmy śniadanie? Może …
- Nie możesz się obwiniać. – przerwała mu Jamie. – Co, jak to się stało w nocy? Nie mogliśmy po prostu nic zrobić…
- Co ona ma na szyi? – zapytał nagle Ethan.
To prawda, na szyi Alicji znajdowało się coś, ale jakoś nikt wcześniej nie zwrócił na to uwagi.
Odpowiedział mu Cade.
- To medalion, który otrzymała od rodziców. No wiesz jeszcze wtedy, gdy żyli … Opowiadała mi o nim.
Wszyscy przyjrzeli się ozdobie. Mały, okrągły, złoty medalion, przedstawiający zamknięte oko. Z zadumy wyrwały ich nagle kroki na korytarzu.
Do pokoju weszła pielęgniarka, trzymając w ręce jakiś wykres. Wydawało się, że kobieta wydziela zapach przywodzący na myśl różne tabletki, pigułki i leki. Zdziwiła się na widok dzieci.
- Przepraszam, ale to bardzo poważna sprawa. Chciałabym porozmawiać z rodzicami pacjentki.
- Ona nie ma rodziców. Zginęli. Zginęli, a najbliżsi krewni zostali w jej rodzinnym kraju. My wezwaliśmy karetkę. My jesteśmy jej rodziną. – odpowiedział Cade.
Pielęgniarka wyraźnie się zawahała.
- Eee … dobrze. Mamy wyniki badań.
Wszyscy zamienili się w słuch.
- A więc ona …
Pielęgniarka zamilkła, bojąc się tego słowa. Po chwili jednak kontynuowała.
- … umarła.
Wszyscy milczeli, a ich wyraz twarzy się nie zmienił. Po prostu nie dopuszczali do siebie tego faktu.
Kobieta przerwała niezręczną ciszę.
- Co dziwne, wygląda na to jakby … umarła już dawno temu. W jej ciele nie ma życia. Najwyraźniej już od dawna.
Nie starali się szukać jakiegokolwiek sensu w tych słowach. „umarła …”
Nie wiedzieli, jak się zachować. Nie był to ich serial, gdzie wszystkie uczucia pochodziły z kartki. To było życie.
Cade ścisnął jej rękę jeszcze mocniej mając nadzieję, że wyciśnie z niej jeszcze choćby krztę życia.
- Ale czemu ona go założyła? – spytał sam siebie, wskazując medalion. – Mówiła, że ma jakieś dziwne przeczucie, żeby tego nie robić.
Sięgnął po niego i delikatnie zdjął go przez jej głowę. Przyjrzał mu się.
- Co to w ogóle jest? – spytał Arthur. – Oko?
- Spróbujmy go otworzyć. – poleciła Samantha, zaciskając pięści. – Ja mogę.
- Uaa! – usłyszeli ziewnięcie, a potem charakterystyczny dźwięk przecierania oczy.
- Alicja?! – krzyknęli wszyscy.
- Samantha, Jamie, Ethan, Cade i Arthur?! O co chodzi w tej grze?
- Ale przecież ty … umarłaś! – powiedział Cade, cały czas przecierając oczy by upewnić się, że to nie zwidy.
- Serio? – spytała. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale Cade rzucił jej się na szyję i mocno przytulił. Dla tego było warto umrzeć, pomyślała
***
To dziwne … wszystkie odczyty są poprawne. Wygląda, jak gdybyś ty nigdy … - powiedziała ze zdumieniem pielęgniarka. – Ale tak dla pewności, zostaniesz tu do rana.
***
Resztę wieczora spędzili na rozmowie.
- Słuchajcie … ja naprawdę umarłam? – spytała Alicja. Wcześniej myślała, że to tylko żart, ale nikt się nie roześmiał, nic. Byli śmiertelnie poważni. – Poza tym … jak trafiłam do tego szpitala?
- Cade znalazł Cię nieprzytomną w pokoju hotelowym. Od razu wezwał karetkę … miałaś to na szyi. – Arthur wskazał jej medalion.
Nagle wróciły do niej wspomnienia. Tak, pamiętała to. Pamiętała, jak go założyła ale … nie mogła sobie przypomnieć nic więcej.
Czekajcie … pamiętam. Tak, założyłam go. Potem czułam się jakbym spała i obudziłam się tutaj.
- Ale nie spałaś. – odpowiedział Arthur. – Umarłaś. Myślicie, że ten medalion tak działa?
- Jak? – spytał Cade.
- Tak, że uśmierca nosicieli.
- Wierzysz w takie rzeczy?
- Wiesz stary, do tej pory nie wierzyłem. Ale gdy Alicja tak sobie umarła, dało mi to do myślenia.
- Co sugerujesz?
- Że on może być zaklęty.
- Jakie fantasy tym razem czytałeś? – odezwała się nagle Samantha, złośliwym tonem.
- No to wyjaśnij mio, jak i dlaczego to się mogło stać?
- Nie wiem. Może nawet nie chcę wiedzieć. Ale nie wierzę w wampirki, wilkołaczki i jakieś klątwy.
- O ta ta, ja też nie. Założyłem nawet taką grupę na facebooku – „Nie wierzę w wampirki, wilkołaczki i jakieś klątwy”, dołączysz? – spytał Ethan, ale Samantha jak zwykle go zignorowała.
- Już późno – zauważyła Jamie, patrząc na swój różowy zegarek. – Powinniśmy się zmywać.
- Racja, chodźmy – potaknął Arthur. – Pa, Alicja.
- Pa – odpowiedziała im. Usłyszała jednak jeszcze głos Cade’a.
- Słodkich snów, Alice.
***
Alicja nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok, nawet liczyła skaczących Cade’ów, ale i to nie pomogło. Po jakimś czasie sama nie zauważyła, jak zapadła w błogi sen.
We śnie ... była tylko obserwatorem. To dziwne. Nigdy nie zdarzały jej się takie sny. Zauważyła przed sobą młodą, piękną kobietę z długimi, kasztanowymi włosami. Miała na sobie piękną, aksamitną suknię na ramiączkach w kolorze błękitu, a na jej twarzy rysował się ogromny uśmiech. Po wyglądzie można było ocenić, że ma nie więcej niż 25 lat. Była olśniewająco niezwykłej urody.
Najwyraźniej na kogoś czekała. Nagle Alicja usłyszała w głowie głośny głos.

„To już dzisiaj. Ten dzień. To dzisiaj zostanę królową i otrzymam swoją pierwszą insygnie. Dzisiaj … „

Domyśliła się, że to myśli tej kobiety. Ale dlaczego je słyszy?
- Królewno Michelle! – zawołał ktoś tubalnym głosem.
Michelle (bo tak prawdopodobnie brzmiało jej imię) ruszyła w stronę drzwi do, jak sądziła Alicja, ogromnej sali koronacyjnej.
Stanęła przed drzwiami. Odetchnęła głęboko. Przez chwilę lekko się zawahała, ale nie dała tego po sobie poznać.

„Weź się w garść …”

Pociągnęła ogromną, ozdobioną wieloma klejnotami klamkę i weszła do środka. Alicja szybko pobiegła za nią.
Sala była naprawdę ogromna. Wszystko wyglądało jak w kościele – na suficie uwiecznione były różne sceny – wojny z dziwnymi stworami, mnóstwo ludzi, z których wyróżniała się dziewiątka, otoczona złotą poświatą. Każdy trzymał coś w ręce – był łuk, miecz, nawet na głowie pewnego mężczyzny znajdowała się korona.
Różne, podobne sceny znajdowały się również na witrażach, które służyły jako okna. Do tego w Sali było bardzo dużo ludzi. Był to zapewne jedno z najważniejszych wydarzeń dla ludu.
Michelle szła nieśmiałym krokiem w stronę ołtarza, gdzie znajdowało się aż dziewięć osób czekających na nią. Cztery piękne kobiety i pięciu przystojnych mężczyzn.
Alicja wtopiła się w tło i oglądała całą scenę w bezpiecznej odległości.
Tymczasem Michelle wpatrywała się w mężczyznę w średnim wieku. Z myśli Alicja wywnioskowała, że to jej ojciec a starsza kobieta stojąca u jego boku to jej matka.
- Witam wszystkich zgromadzonych na uroczystości ukoronowania mojej pięknej córki, Michelle. Zostanie jej również wręczona insygnia władzy. Będzie ona już dziesiątym władcą na naszej planecie. Podejdź bliżej, Michelle. – zachęcił córkę jej ojciec.
Dziewczyna niepewnie stawiała kroki. Jednak patrzą na mnie teraz wszyscy i nie mogę okazać strachu, pomyślała.
Stanęła przed swoim ojcem i uśmiechnęła się. On również.
- Michelle O’God, moja jedyna córko, zostajesz jedną z władczyń naszej pięknej planety. Chcesz tego i przysięgasz wszystkim tu zgromadzonym, że będziesz działać tylko na korzyść naszego kraju?
- Pragnę tego, ojcze. I przysięgam z całego serca, że będę sprawiedliwa, uczciwa, ale i gdy będzie trzeba nie okażę słabości i zrobię wszystko by uchronić planetę.
Jej ojciec poszedł się naradzić z innymi władcami. Po chwili odwrócił się w stronę Michelle i oznajmił:
- Masz poparcie wszystkich. Oficjalnie zostajesz królową.
Wszyscy bili brawa, a Michelle była bardzo szczęśliwa.
- Teraz zostanie ci wręczona insygnia władzy.
Inny mężczyzna o długich, brązowych włosach podał ojcu Michelle małe pudełko, takie, w jakim chowa się biżuterię.
Mężczyzna uśmiechnął się, po czym otworzył pudełko.
Alicja była w szoku. Był to medalion. Ten sam medalion, który otrzymała od swoich rodziców.


Rozdział 5 – Dyskoteka

Miejski szpital, następny dzień

Alicję obudziły pierwsze promienie słońca, wpadające do pokoju przez otwarte okno.
Z początku była lekko zdezorientowana, usiłując wydobyć z głowy jakąś myśl. Nie ruszała się i próbowała o niczym nie myśleć gdyż wiedziała, że sen bardzo łatwo jest zapomnieć. Jednak po chwili zaczęły jej się przypominać strzępki wspomnień.
Jakaś dziewczyna, ludzie, medalion.
Medalion.
Wszystko już pamiętała. Tak, medalion. Ale jak to możliwe?
Przecież sen pochodzi z podświadomości, skrytych pragnień, marzeń. A Alicja nigdy w życiu nie widziała tej dziewczyny, czy innych znajdujących się tam osób. Jedyne, co łączyło ten sen z jej światem to ten medalion. Alicja starała się o nim nie myśleć, gdyż starając się sobie wszystko logicznie wyjaśnić, spoczęła na niczym.
To stało się naprawdę. Naprawdę życie opuściło jej ciało, gdy GO założyła. I nie dało się tego w żaden sposób wyjaśnić.
Klątwa. Czy to możliwe, by nad medalionem ciążyła klątwa? Czy w ogóle to wierzyła?
Przetarła oczy. Za duży natłok myśli. Dotknęła wyświetlacz telefonu, wprawiając urządzenie w ruch, po czym spojrzała na cyfry w prawym dolnym rogu.
8.26
Rozprostowała ręce i ziewnęła.
Czas wstawać.

***
Hotel Prim, ten sam czas

Cade niespokojnie spał, cały czas intensywnie myśląc.
Klątwa? Nie, nie wierzył w takie rzeczy.
Choć może … ?
Co się dzieje z Alice?
Alice. Tym imieniem nazywał ją w snach. Często zastanawiał się, czy Alicja myśli o nim tak samo, jak on o niej.

***
Hotel Prim, pokój Ethana, kilka godzin później

- Musimy coś ustalić, Alicjo. Dopóki nie dowiemy się, co to jest i jak działa, nie zakładaj go – powiedział Cade, po relacji Alicji o jej śnie.
- Jakaś królowa? Ale czego? – odezwał się Artur.
- Często wspominali o jakiejś planecie … to możliwe? – spytała Alicja.
- Nie zapominajmy, że to tylko sen – powiedział Cade spokojnie. – Prawda, ostatnio dzieje się dużo dziwnych rzeczy, ale nie zapominajmy trzeźwo myśleć.
Z rozmowy wyrwał ich nagle dziwny odgłos.
„Jesteś ”
Po chwili odgłos się powtórzył, aż nagle przerwał go Ethan, szybko sięgając do kieszeni.
- Sorki, to mój telefon … - powiedział i przyłożył komórkę do uszu. – Halo? Hej, stary! Tak, mamy jeszcze 5 dni przerwy, a czemu pytasz? Aha? Aha. Serio?! Jasne, że będziemy! Jeszcze pytasz? Hah, nara. – powiedział i rozłączył się. – Ludzie! Jesteśmy zaproszeni na imprezę u Jimmy’ego!
- Kiedy będzie? – spytała Jamie.
- Jutro wieczorem! Będzie tam całe Los Angeles, nawet sławy!
- Nie lubię takich imprez – odezwała się Samanta. – rzadko puszczają punk-rocka.
- Ale leci pop – powiedział Ethan, znacząco ruszając brwiami. – Idealna muzyka do tańca.
- Ooo, ale słitaśnie! Ubiorę moją różową spódniczkę! – pisnęła cukierkowym głosem ironicznie Samanta.
- Ale idziemy wszyscy, nie? – spytał przyjaciół Ethan. – Cade?
- Eee mogę … - powiedział, drapiąc się z zakłopotania po karku.
- Alicja?
- Jasne, czemu nie? – Ona, w przeciwieństwie do Cade’a, idealnie zakłopotania ukryła.
- Jamie?
- Jasne! Uwielbiam imprezy.
- Artur?
- Spoko.
- Samanta?
- Ugh … Niech będzie …

***
Następny dzień, wieczór, pod klubem.

Spóźniają się – powiedział nerwowo Ethan. – Spóźniają się na największa imprezę na świecie!
Wszyscy, Cade’a, Ethan i Artur stali pod wielkim logiem „Music Rlz”. Zaraz miała zacząć się dyskoteka.
- Spokojnie, to dziewczyny … na własną egzekucję by się spóźniły, chcąc ładnie wyglądać – zaśmiał się Artur.
- Umówiliśmy się tutaj wpół dooOoOo – zaczął znowu Ethan, ale urwał, widząc zbliżające się szybkim krokiem Alicję, Jamie i Samantę. Wszystkie wyglądały olśniewająco.
„Ciekawe jak długo musiały torturować Samantę, by włożyła coś takiego …” pomyślał.

***
Brak współrzędnych.

Tajemniczy mężczyzna cały czas wpatrywał się w ekran Lokalizatora. Tym razem jeden z obiektów się nie przemieszczał, ale już wcześniej odkrył, że raz pojawiał się tu, a raz gdzie indziej i było na to tylko jedno wytłumaczenie – ktoś już go znalazł.
A może jeszcze gorzej.
Od czasu tego odkrycia starał się namierzyć tę osobę, i udało mu się.
Była w Los Angeles.
***
- Wyglądacie … wow – zdołał wykrztusić Artur.
- Dzięki – odpowiedziały zgodnie Alicja i Jamie.
Cade cały czas wpatrywał się w Alicję. Ubrana była w czerwoną sukienkę, co z połączeniem z długimi, czarnymi włosami dawało wspaniały efekt. Najbardziej jednak hipnotyzowały oczy. Piękne, zielone oczy …
- Cade? Wszystko w porządku? – spytała.
- A … tak. Wyglądasz … ładnie.
- Taa … Ty też całkiem spoko. – odpowiedziała z uśmiechem.
- To wchodzimy? – spytał Ethan.
Wszyscy kiwnęli głową i weszli do klubu.

***
Mężczyzna w kapturze, odkąd dowiedział się, gdzie przebywa osoba i przedmiot, oczywiście jak najszybciej się tam znalazł.
Wynajął pokój hotelowy i czekał na odpowiedni moment. Prawdopodobnie znalazł właśnie kolejnego kolekcjonera. A nie lubił konkurencji.
Śledził osobę od kilku dni i najczęściej znajdowała się w pewnym hotelu. Chodziła również po sklepach, całym mieście. Raz przyszło mu do głowy, że to zwykła nastolatka.
Cha, cha. Dobre.
Wpatrywał się w ekran Lokalizatora. Osoba właśnie zmierzała gdzieś, a był wieczór.
Czas wkroczyć do akcji.

***

Samanta wyraźnie nie odnajdowała się na tej imprezie. Nie jej klimaty. Nie znosiła popu. Wsłuchała się w muzykę.
Ta, znowu jakieś szmirowate piosenki miłosne. I jak można tego słuchać?
Przyjrzała się ludziom. Wszyscy tańczyli, uśmiechali się. Niektórzy się przytulali, a nawet całowali. Fuj.
Nagle muzyka się zmieniła. Zaczął lecieć wolny kawałek „Just the girl” i tekst wydawał się dziewczynie podejrzany.
Potem leciała inna piosenka, ‘Kidnap my heart”, prawdopodobnie tego samego zespołu.* Ciekawe kto zapodaje muzykę, pomyślała.
Po kilku innych utworach już nie mogła wytrzymać, ledwo powstrzymując atak złości. Jednak gdy zaczęła lecieć „Sexualna, niebezpieczna” już nie wytrzymała i poszła szukać DJ-a.
- Ethan?!?!
Tak, to prawda. Przy konsoli stał średniego wzrostu chłopak ze słuchawkami na uszach, gibając się w rytm muzyki.
- Ethan?! Co ty to robisz?!
- Ja też Cię kocham!
- Co?
-Zdjął ogromne nauszniki.
- O co chodzi, mała?
- Możesz przestać puszczać TĄ muzykę?
- Hm … a może wolisz taką?
Kliknął coś na maszynie i nagle zaczęła grać wolna ballada miłosna rodem z Titanica.
- Jakże nastrojowo, co nie? – powiedział i oparł się łokciami o konsolę, wychylając się do przodu i nastawiając usta do pocałunku.
Samanta dobrze wymierzyła i …
- Aua! – krzyknął Ethan, ocierając obolały nos, który przed chwilą zetknął się z pięścią dziewczyny.

***

Tajemniczy mężczyzna szedł ciemnymi uliczkami, zmierzając w kierunku punktu na małym urządzeniu, który pikał coraz częściej. Tak, już blisko.
Wyszedł zza ciemnego zaułka i po chwili marszu znalazł się przed celem.
Przed klubem „Music Rlz!”


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
charłak
charłak



Dołączył: 15 Sie 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 23:04, 16 Sie 2011    Temat postu:

Cóż mam powiedzieć? Dobrze wiesz, co sądzę o Domu Mroku. Pisz dalej, Mistrzu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perc
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Czw 17:53, 18 Sie 2011    Temat postu:

Rozdział 6 - Fani

Klub Prim, ten sam czas

Przyjaciele na imprezie dobrze się bawili. Impreza trwała do późna - aktualnie było po północy.
Cade przyglądał się wszystkiemu - tańczącym parom, tym nie tańczącym i nawet wystrojowi. Sala była ogromna i maksymalnie pełna, zresztą nie ma co się dziwić.
Była oczywiście ciemno, a z sufitu oświetlała ludzi ogromna Discokula, mieniąc się różnymi kolorami tęczy. Grała oczywiście głośna muzyka i wszyscy skakali jak szaleni.
Cade lekko "potańcywał" obok Alicji. Ogólnie nie był wielkim fanem dyskotek, przyszedł na imprezę tylko ze względu na dziewczynę. Ale nie znalazł okazji do końca przy łupiącej z głośników głośnej muzyce.
Alicja chyba za to dobrze się bawiła. Wymachiwała pięściami w powietrzu, krzyczała, lekko się bujając i śmiejąc.
- Co tak stoisz, Cade? - spytała Alicja i lekko go szturchnęłą.
Uśmiechnął się lekko.
Nagle muzyka się zmieniła. Leciały już wolniejsze kawałki miłosne. Cade kątem oka zobaczył ubraną na zielono postać, dziewczynę, z blond włosami i zdenerwowanym wyrazem twarzy, zmierzającą w stronę miejsca DJ-a. Samanta.
Chwilę potem zaczęły lecieć już wolne ballady, idealne do tańca.
Zmieszał się trochę, ale spojrzał na Alicję i gestem spytał, czy chce zatańczyć. Skinęła wesoło głową i zbliżyli się do siebie.
Tańczyli wolno, patrząc sobie w oczy. Mijały minuty, ale oni nie liczyli czasu. Nawet nie chcieli, by ta chwila kiedykolwiek się skończyła.
O właśnie wtedy salę ogarnęła całkowita ciemność. Zgasła discokula i przestała grać jakakolwiek muzyka.

***

Mężczyzna z wyrazem triumfu na twarzy odłączył bezpieczniki w całym lokalu. Teraz wystarczy tam wpaść i porwać kolekcjonera.
Wszystko idzie zgodnie z planem.
Ostatni raz spojrzał na ekran urządzenia namierzającego.

***

- Co się stało? - spytał kobiecy głos. Lady Gaga?
- Spokojnie, panujemy nad sytuacją - powiedział tubalny i donośny męski głos. - Zaraz włączymy awaryjne zasilanie.
I faktycznie, chwil potem znowu zaświeciły się światła i z głośników rozbrzmiała muzyka. Wszyscy na nowo rozpoczęli zabawę, jakby się nic nie stało.
- Było fajnie - powiedział Cade do Alicji. Znowu zaczęła grać muzyka w stylu "łup łup" i już nie mogli tańczyć. Ale na pewno ta chwila zostanie na długo w ich pamięci. Byli tego pewni.
- Matko matko matko, O mój Boże o mój Boże o mój Boże to oni! - usłyszeli dziewczęcy głos, a potem grupowy pisk. - Cadelicja? O matko o matko o matko! Co w finale sezonu? Wrócicie do siebie? Będzie więcej romantycznych scen? Wy musicie być razem, jesteście dla siebie stworzeni, o matko o matko o matko! - mówiły tak szybko, że ciężko szło zrozumieć.
- Eej ej, spokojnie - powiedział Cade powstrzymując kolejną nawałnicę pytań. - Damy wam autografy i spokojnie się wycofacie, dobra?
Ale nikt go nie słuchał. Dziewczyny miały jakiś błysk w oku, jakby zaraz mieli się na nich rzucić, rozebrać z ciuchów i każdy kawałek materiału czcić na małym ołtarzyku. Cade i Alicja nie mieli zamiaru tego ZNOWU przechodzić.
Chyba szefowa grupy, ruda wysoka dziewczyna już miała wydać rozkaż do ataku.
- Dobra Alicja, na trzy ... - powiedział wolno Cade, bardzo wolno wymawiając każde słowo. - Raz...
- Dwa ...
-Trzy - i to powiedziawszy chwycił Alicję za rękę i pobiegł z nią w stronę wyjścia.

***

Mężczyzna otworzył szeroko oczy.
Cel się przemieszczał. Jak to możliwe?
Właśnie, to niemożliwe. Trzepnął maszynę ręką będąc pewny, że to pomyłka sprzętu.
W rezultacie Lokalizator pokazał odczyty całego klubu, gdzie wszyscy ruszali się tam i z powrotem, w inne strony. Będąc pewny, że to awaria maszyny przeklął cicho. Nie udało się.
Ale kiedyś jeszcze dorwie tą osobę, pomyślał i poprawiając kaptur na głowie, wrócił do swojej kryjówki.

***

Cade i Alicja długo biegli, aż nawet zaczął padać deszcz. Dotarli pod hotel Prim i głośno się roześmiali.
- Niezła akcja - powiedziała Alicja i znowu się zaśmiała. Uwielbiał, kiedy się śmieje.
Potem nastała niezręczna cisza. Cade popatrzył na dziewczynę.
- Alicjo ... - wyszeptał i nie mówił więcej. Złapał ją za ramiona i pocałował.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Comatose
zła wiedźma
zła wiedźma



Dołączył: 17 Lip 2011
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:13, 18 Sie 2011    Temat postu:

Powtórzę za Gaią. Dobrze wiesz co sądzę o Twoim dziele więc nie muszę się powtarzać.
A co do rozdziału 6. Jutro go wydrukuję. Very Happy Troszkę romantyczny, ale i tak mi się podobał. Pisz dalej. xd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
charłak
charłak



Dołączył: 15 Sie 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 22:15, 18 Sie 2011    Temat postu:

Ja też już wypowiedziałam się na naszym forum, ale powtórzę. Dobrze to rozegrałeś, wszystkie problemy rozwiązałeś z pomysłem. No i ta końcówka- one zawsze wychodzą Ci najlepiej. (Cadelicja, o matko, o matko!).

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angela
kandydat do Hogwartu
kandydat do Hogwartu



Dołączył: 11 Sie 2011
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie.

PostWysłany: Czw 23:42, 18 Sie 2011    Temat postu:

Kocham, kocham, koocham <3
Świetny rozdział!
Końcówka...!
Cadelicja!
<3
Chcę więcej Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 21:00, 21 Sie 2011    Temat postu:

Jeeny, Percu, jak ja lubię twoją paplaninę. Very Happy Takie głupkowate, ale z sensem. Strasznie mi się podoba. Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perc
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Nie 22:33, 21 Sie 2011    Temat postu:

Ale czemu głupkowate? Wyjaśnisz? Bo to trochę dziwne ... Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
charłak
charłak



Dołączył: 15 Sie 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 22:43, 21 Sie 2011    Temat postu:

Mudan, bez obrazy, ale zaprzeczasz sama sobie. Oczywiście, masz pełne prawo sądzić o DM co chcesz, ale użyj proszę racjonalnych argumentów. "Lubię to, ale jest głupkowate"? Bez sensu.
Wybacz tę moją apodyktyczność, ale nie mogę znieść ani jednego słowa przeciwko Mistrzowi ;P.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peegy
szef dep. magicznych gier i sportów
szef dep. magicznych gier i sportów



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:54, 21 Sie 2011    Temat postu:

Miałam się tu nie wypowiadać ale dobra.
Ja tam rozumiem Mudan, nie chodziło jej o to, że samo opowiadanie jest głupkowate a taki... Hm, styl, że Perc potrafi pisać o czymś może i Mrocznym ale w taki sposób, że czasami jest to zabawne i przez to fajne. Nie widzę tu nic obraźliwego.
Weźcie wyluzujcie i nie naskakujcie jak tylko ktoś napisze coś oprócz "świetne!", "niesamowite!", itp.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
charłak
charłak



Dołączył: 15 Sie 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 23:09, 21 Sie 2011    Temat postu:

Przecież napisałam, że każdy ma prawo sądzić, co chce. Można to kompletnie oczernić, ale sensownie!
Dobra, nie naskakuję. To przez mój stosunek do Perca, jestem nadwrażliwa. Przepraszam, Mudan.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 11:22, 22 Sie 2011    Temat postu:

Nie ma sprawy. Wink

Chodzi właśnie o to co powiedziała Peg. O styl tego Twojego Miszczunia. Pisze o czymś mrocznym, o czymś poważnym, ale zachowuje to coś, co sprawia, że chce się to czytać. Cały czas jest zabawne. Dlatego głupkowate. Wink

EDIT.
No może śmierć nie była śmieszna, ale i tak nie uwierzyłam w to, że Ala umarła naprawdę. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mudancicha dnia Pon 11:23, 22 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> Kącik młodego twórcy / Fan-fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin