Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

RPG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14, 15, 16  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> RPG / Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Sob 11:44, 29 Paź 2011    Temat postu:

[Zamek, Boisko/sobota]
Po krótkiej rozmowie z Rose Gabriel udał się do dormitorium. Przebrał się w szaty do quidditcha, chwycił swoją miotłę ( Pioruna 666 ) i pobiegł w stronę boiska. Miał nadzieję, że tegoroczny zaciąg do drużyny będzie udany i w tym roku zdobędą Puchar. Szedł z kamienną twarzą, chociaż w środku buzowało w nim od różnych emocji. Z jednej strony nie mógł doczekać się momentu kiedy wsiądzie na miotłę, chwili, kiedy będzie mógł walczyć o zwycięstwo Ślizgonów, bronić zaciekle trzech pętli. Z drugiej strony jednak bał się meczu, kiedy w przeciwnej drużynie będzie grała Rose. Wzdrygnął się na tą myśl i ścisnął mocniej rączkę miotły.
- Gejb, czekaj! Idziemy z tobą! - usłyszał za sobą głosy kolegów z dormitorium.
-Myślę, że sam umiem wybrać skład drużyny - odrzekł chłopak, patrząc na piątkę swoich znajomych, którzy z głupkowatymi minami szli za nim.
- Nie możesz sam wybrać składu. Mamy kilka dobrych typów, pomożemy ci - odezwał się Bart, piegowaty rudzielec z orlim nosem.
Gabriel nie miał czasu zastanawiać się, ile ludzi zapłaciło im ,aby przekonali Gabriela, aby wziął ich do drużyny. Co roku było to samo, a on chciał tym razem wybrać dobrych zawodników. Ignorując ich dalsze komentarze, wszedł na boisko. Był zdziwiony, kiedy zobaczył kilkoro uczniów z innych domów na stadionie. W końcu zamówił boisko dla Ślizgonów na sobotę.
-Hej! Jeśli jest tu ktoś spoza Slytherinu to wynocha! - krzyknął, przybierając surowy wyraz twarzy. Żarty się skończyły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
pogromca Bazyliszka



Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Slytherin ^^

PostWysłany: Sob 13:17, 29 Paź 2011    Temat postu:

[Boisko, korytarze / sobota]

Alex spędziła dzień na włóczeniu się po zamku, odrabianiu lekcji, no i skończyła eliksir. Teraz był już gotowy do użycia.
Po południu stanęła przed drzwiami gabinetu profesor McGonagall.
Po chwili Elizabeth wyszła z sali.
- Kazała mi przez kilka godzin układać jakieś głupie papiery - jęknęła - jakbym nie mogła tego zrobić magią.
Alex zaśmiała się i powiedziała:
- Lepiej się pośpiesz, bo nie zdążymy na eliminacje do składu drużyny.
Ślizgonki pobiegły do Pokoju Wspólnego i chwyciły swoje miotły. Pobiegły na boisko. Gabriel właśnie wybrał już szukającego. Została nim.. Barbara.
Alex podbiegła do dziewczyny i złożyła gratulacje. Obrońcą był Gabriel, a obecnie kończyły się sprawdziany na ścigającego.
- Beth, leć, bo eliminacje na ścigających już się kończą! - krzyknęła Alex, a Elizabeth wzbiła się w powietrze. Miała za zadanie strzelić Gabrielowi jak najwięcej z dziesięciu piłek.
Po kilku minutach wszystko było jasne. Elizabeth trafiła siedmioma kaflami, dzięki czemu dostała się do drużyny. Pozostałymi ścigającymi została dziewczyna i chłopak z szóstej klasy.
Elizabeth opadła na ziemię, a Alex przybiła jej piątkę.
- Gratulacje! - krzyknęła, ale nie było czasu na nic innego - Gabriel już wołał wszystkich kandydatów na pałkarzy.
- Moja kolej. - uśmiechnęła się Alex i wskoczyła na Błyskawicę.
Eliminacje na pałkarza polegały na odbiciu zwykłych piłek, zaczarowanych tak, aby zachowywały się jak tłuczek. Każdy kandydat musiał odbić piętnaście piłek. Nie było to najtrudniejsze zadanie, które wykonywała Alex, ale łatwe też nie było.
Ślizgonka odbiła trzynaście piłek. Nie była zbyt zadowolona z wyniku. Wylądowała na ziemię i spojrzała w górę, na resztę kandydatów. Drugoklasista sprawiał wrażenie, jakby pierwszy raz w życiu trzymał w ręku pałkę. Odbił cztery piłki. Potem było jeszcze kilka osób, ale tylko jeden pobił rekord Alex - czternaście piłek. W końcu została już tylko jedna dziewczyna z szóstej klasy. Na wstępie straciła pierwszą piłkę, ale potem szło jej lepiej. W końcu, pod sam koniec nie udało jej się odbić ostatniej piłki.
Zeszła na ziemię i wściekle kopnęła ziemię. Gabriel wylądował tuż obok. Spojrzał na Alex i drugą Ślizgonkę, jakby się zastanawiał. W końcu jednak oznajmił:
- A więc dogrywka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miss Alice
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 19:06, 29 Paź 2011    Temat postu:

[Błonia; sobota]
-Ale ja nie...- zaczął cicho, ale po chwili stwierdził, że dziewczyna ma rację.
Delikatnie podparł się ramionami i syknął z bólu. Z pomącą dziewczyny dotarł do zamku gdzie spotkali Severusa Snapa.
- Co Ci zrobiła?- warknął do zataczającego się Johna i wskazał podbródkiem na dziewczynę. Miała oburzoną minę.
- Pan Stevenson, Pan Stevenson. Martwiliśmy się o Pana- nadbiegła Profesor McGonagal. Pięć minut później lewitował, na czarodziejskich noszach, utworzonych przez Snapa, przez drzwi do skrzydła szpitalnego. Pani Pomfrey nakazała mu wypić ciemnobrązowy eliksir, który smakował jak herbata.
Od razu poczuł się lepiej. Pani Pomfrey kazała mu zostać w skrzydle szpitalnym, ale Snape nie pozwoliłby, aby opuścił Quiddicha.
Wychodząc uśmiechnął się do niego znacząco, odpowiedział mu groźnym spojrzeniem.
Okazało się, że opuścił wszystkie lekcje i naraził się wszystkim ślizgonom. Oczywiście podszedł do gryfonki, która go znalazła i jej podziękował.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 19:42, 29 Paź 2011    Temat postu:

[Gdzieś tam; sobota]

Abigaile zaskoczona tak szybkim obrotem sytuacji stała chwilę w wejściu, po czym wyklnięta przez Ślizgonów próbujących przejść wróciła na błonia. Tam znowu chwilę stała w miejscu, by po chwili, wiedziona instynktem, udać się w okolice stadionu. Było tam całkiem sporo osób, głównie Ślizgonów, ale gdzie niegdzie przewijali się przedstawiciele innych domów. Nie dostrzegała na razie nikogo znajomego.
Gdy próbowała dostać się na trybuny odepchnął ja jakiś goryl ze Slytherinu.
- Spadaj, dzisiaj stadion jest zajęty przez Ślizgonów.
Abi tylko popatrzyła na niego wilkiem i odeszła. Stwierdziła, że poszuka znajomych w zamku. Gdy była w połowie drogi zaczepił ją chłopak, którego znalazła nieprzytomnego.
- Yyy… No chciałem podziękować.
- No.. Spoko. Polecam się na przyszłość. Szybko wyszedłeś. – odpowiedziała.
- To dzięki tym specyfikom Pomfrey… Wiesz, ja muszę lecieć. Trening mam… - powiedział i szybo poszedł w stronę stadionu.
No tak, Ślizgon. – pomyślała i ruszyła w swoją stronę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Sob 19:54, 29 Paź 2011    Temat postu:

[Zamek/Boisko, sobota]

Nie lubiła gdy ktoś jej przeszkadzał, zwłaszcza gdy rozmawiała z kimś, na kim jej zależało. Postanowiła nie pogarszać kontaktów z Adele. Wysłuchała jej i zarządziła trening Quidditha.
O umówionej porze wyszła na boisko. Zdziwiło ją to co zobaczyła. Zamiast czarodziei w czerwonych strojach w górze latało stado zielonych zawodników. Nie było śladu po Gryfonach. W dali dostrzegła Gabriela, wokół którego zgromadziło się kilku innych Ślizgonów. Podeszła do chłopaka, którego długie włosy cudownie falowały na wietrze i spytała:
-Hej Gejb, jak to się stało, że pozbyłeś się moich Gryfonów?
-Zarezerwowałem boisko, Rose. Lepiej pomyśl o tym za nim ogłaszasz trening - uśmiechnął się szyderczo.
-Byłam zajęta innymi sprawami- powiedziała i spojrzała w górę. -Czeka cię dużo pracy z drużyną, ale coś czuję, że to ty pierwszy pocałujesz ziemię, gdy moja pałka dotknie piłki.
Gabriel już chciał odpowiedzieć, gdy w drogę weszła ta wredna Ślizgonka Alex:
-Możecie już przestać? Niedobrze mi jak was słucham. Robimy tą dogrywkę?
Rose zaśmiała się.
-Do zobaczenia później Gejb. Może w jakimś mniej tłocznym miejscu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Sob 19:55, 29 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Nie 10:51, 30 Paź 2011    Temat postu:

[boisko/ sobota]
Kiedy Rose odeszła, w Gabrielu się zagotowało. Nawet jego ulubiona gra była przeciwko nim. Nie mógł jednak dłużej zaprzątać sobie tym głowy. Wrócił do eliminacji. Alex okazała się być lepsza od Olivii, jednak pałkarzy potrzebowali dwóch.
-Obie dostajecie się do drużyny! - krzyknął w końcu. Wszyscy zawodnicy zebrali się wokół niego pośrodku boiska. - Mamy już pełny skład. Ja, oczywiście,na pozycji obrońcy. Elizabeth i John jako ścigający. Szkoda, że nie jestem jedynym chłopakiem w drużynie. John, nie spartacz sprawy, bo pierwszy wylecisz - Gabriel zwrócił się do chłopaka żartobliwym tonem, a cała grupka wybuchnęła śmiechem.Pałkarze to Alex i Olivia. No, i najważniejsze, szukający - Barbara!
Gdzieś w oddali rozległy się wiwaty i Ślizgoni zaczęli opuszczać boisko. W końcu została sama drużyna.
-Musimy ustalić datę pierwszego treningu. Proponuję zrobić go jakoś w tygodniu, nie mamy czasu do stracenia. W tym roku musimy po prostu stłamsić inne domy! Jaki dzień proponujecie? Ja załatwię boisko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tom dnia Nie 10:51, 30 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatrix
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 04 Sie 2011
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Drzewo Rodowe Blacków

PostWysłany: Nie 17:35, 30 Paź 2011    Temat postu:

[bosiko/sobota]

Elisabeth była wniebowzięta. Dostałam się do drużyny! Miała ochotę skakać z radości, jednak zachowała spokój, opanowanie i kamienną twarz. Przyglądała się eliminacjom Alex. Trzymała za nią kciuki, szło jej świetnie. Miała ochotę mruknąć kilka zaklęć, jednak Gabriel co jakiś czas na nią spoglądał jakby czytał jej w myślach... Nie chciała robić niepotrzebnych kłótni i problemów. Powstrzymała się.
-Musimy ustalić datę pierwszego treningu. Proponuję zrobić go jakoś w tygodniu, nie mamy czasu do stracenia. W tym roku musimy po prostu stłamsić inne domy! Jaki dzień proponujecie? Ja załatwię boisko. - Odpowiedział.
-Może wtorek? Z tego co wiem, wszyscy mają niewiele lekcji...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
pogromca Bazyliszka



Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Slytherin ^^

PostWysłany: Nie 21:34, 30 Paź 2011    Temat postu:

[boisko, błonia / sobota]

Alex była zadowolona. Dostała się do drużyny, i w dodatku razem z Elizabeth. Poza tym teraz będzie mogła tłuc Gryfonów tłuczkami i nikt nie da jej za to szlabanu. Po prostu świetnie.
Alex, razem z resztą drużyny zgromadziła się wokół Gabriela.
- Mamy już pełny skład. Ja, oczywiście,na pozycji obrońcy. Elizabeth i John jako ścigający. Szkoda, że nie jestem jedynym chłopakiem w drużynie. John, nie spartacz sprawy, bo pierwszy wylecisz! Pałkarze to Alex i Olivia. No, i najważniejsze, szukający - Barbara!
Ślizgoni na trybunach zaczęli wiwatować, a potem opuścili boisko. Gdy została sama drużyna, Gabriel znowu zabrał głos
- -Musimy ustalić datę pierwszego treningu. Proponuję zrobić go jakoś w tygodniu, nie mamy czasu do stracenia. W tym roku musimy po prostu stłamsić inne domy! Jaki dzień proponujecie? Ja załatwię boisko.
- Może wtorek? Z tego co wiem, wszyscy mają niewiele lekcji... - zaproponowała Elizabeth. Po krótkiej naradzie zadecydowali termin treningów - wtorek po siódmej lekcji i soboty przed południem.
***


- Beth.... Może wreszcie zaczniemy nasz plan? Słyszałam, jak Gabriel mówił, że idzie do biblioteki, no i widziałam Rose na błoniach. To idealna okazja!.
Elizabeth przygryzła wargę.
- Dobra. Schowajmy miotły i idź po eliksir.
- Nie trzeba. Mam go przy sobie. - Alex wyjęła z torby eliksir i potrząsnęła nim.
Pobiegły do Zakazanego Lasu i przelały eliksir do dwóch szklanek. Wrzuciły włosy, spojrzały na siebie i jednocześnie wypiły zawartość szklanek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Nie 21:50, 30 Paź 2011    Temat postu:

[Błonia,sobota]

Po pożegnaniu z Gabrielem Rose udała się w stronę zamku. Zrobiło jej się zimno, więc chciała wziąć kurtkę z dormitorium, która była w dość złym stanie po nocnych przygodach i postanowiła później poszukać jakiegoś zaklęcia odnawiającego skórę.
Gdy weszła do Pokoju Wspólnego Gryfonów wszystkie oczy skierowały się na nią. Ludzie zaczęli pytać o powód odwołania treningu. Jakiś siódmoklasista wyraził swoje niezadowolenie mówiąc:
-Nie powinno się pokładać spraw miłosnych nad dobro drużyny.
Co oczywiście prawdą nie było, gdyż Gabriel nie miał z tym nic wspólnego. Zignorowała słowa chłopaka i ruszyła ku dormitorium. Zdziwiła się, gdy zastała Adele przeszukującą energicznie szafę.
-Wybierasz się gdzieś?- spytała Rose i spojrzała podejrzliwie na przyjaciółkę.
Jej włosy były ułożone nienagannie, buzia promieniała.
-Ja? Skąd pomysł? - odpowiedziała przyjaciółka, jednak widać było, że coś ukrywa.
Adele nie chciała towarzyszyć Rose w spacerze po Błoniach, więc dziewczyna pożegnała się, chwyciła nowy numer Proroka Miesięcznego i wyszła z zamiarem znalezienia Lany.
Wyszła z zamku pytając różnych uczniów o przyjaciółkę, jednak nikt jej nie widział. Usiadła przy jeziorze i zanurzyła się w lekturze. Długo to nie trwało, bo usłyszała kroki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Nie 23:27, 30 Paź 2011    Temat postu:

[zamek/sobota]
Po pożegnaniu się z drużyną ruszył w stronę zamku.
-Gabriel, idziemy do biblioteki - chłopak usłyszał za sobą głos Matta, który najwidoczniej czekał na niego przy wejściu.
-A mam jakąś potrzebę pójścia tam?
-Chłopaki mają do ciebie jakąś sprawę.
-Nie wmówisz mi,że siedzą w bibliotece - Gabrel zarzucił sobie miotłę na ramię i spojrzał zdziwiony na Matta. Możesz mi powiedzieć, co kręcicie?
Matt wzruszył tylko ramionami, a Gabriel, chcąc nie chcąc, poszedł za nim. Chciał porozmawiać z Rose. Pójść z nią znów na długi spacer. Przytulić, dotknąć, a .... może nawet coś więcej. Znów ktoś im musiał przeszkodzić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miss Alice
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 16:29, 31 Paź 2011    Temat postu:

[boisko do... Quiddicha!]
John zdobył pozycję szukającego! Zrobił dwie popisowe pętle wokół boiska, aby pokazać swoje szczęście. Kapitan tylko uśmiechnął się i krzyknął żeby się nie popisywał bo się jeszcze skaleczy, a jego kpiący ton wyrwał ślizgonów do śmiechu. Cały czerwony na twarzy John wylądował przy reszcie wybranej drużyny.

Gdy kapitan przedstawił cały skład drużyny( i rzucił kolejny żart na rozluźnienie atmosfery po którym wszyscy wybuchnęli śmiechem) John spojrzał na zegarek 14.03... Oh nie mam tylko trzy godziny na przygotowanie się do... z prawej półkuli mózgu odezwał się do niego drwiący głos O Merlinie! Nie zdążysz pomalować paznokietków! Nie, nie, nie! I co ty biedaku teraz zrobisz?! Wychodząc z boiska był cały czerwony na twarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatrix
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 04 Sie 2011
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Drzewo Rodowe Blacków

PostWysłany: Śro 17:01, 02 Lis 2011    Temat postu:

[biblioteka/sobota]

Elisabeth czuła się okropnie w ciele Gryfonki. Miała ochotę wyrwać z szaty znak Gryffindoru. Wydawało jej się, że wszyscy się na nią patrzą, że wszyscy wiedzą kim jest. W końcu doszła do biblioteki. Weszła do środka, i zaczęła rozglądać się za Gabrielem. Powoli podeszła do regałów z książkami o Quiddichu. Zauważyła go. Serce zaczęło jej mocniej bić, miała ochotę uciec, zrobić wszystko tylko nie to. Co mnie podkusiło, by się wkręcić w to ... bagno. A jak mnie wyrzucą ze szkoły?! A jak wszyscy się dowiedzą!? Nie, nie mogę się teraz wycofać. Chłopaki specjalnie przyciągnęli go do biblioteki... Myślała i patrzyła na Gabriela. Stwierdziła, że jest całkiem przystojny... Ten nagle odwrócił się w jej stronę.
- Rose... - Mruknął i podszedł do Beth. Chłopacy mieli głupi wyraz twarzy i przyglądali się dziewczynie, jakby zastanawiali się czy to na pewno Rose czy Beth.
- Ga... Gab... Gabriel... - Elisabeth przełknęła ślinę. Co ja do diabła robię?!
- Chciałem się z tobą spotkać. Porozmawiać. Może wyjdźmy stąd, tutaj się nie wygodnie rozmawia.
- Eee.. Dobrze... - Nie wiedziała co powiedzieć, co zrobić. Miała mętlik w głowie. Wyszli z biblioteki. Gabriel chciał iść na spacer. A jak będzie tam Rose?!
- Nie, nie idźmy na dwór. Zostańmy tutaj
- Dobrze, skoro chcesz. Dla Ciebie wszystko. - Uśmiechnął się. Na brodę Merlina, co to za uśmiech... Weź się w garść! Przestań!
- Eee.. Rose? Dobrze się czujesz?
- Nie. Znaczy tak... tak... Nie! Źle się czuję! Czuję się beznadziejnie!
- Co się stało? - Był wyraźnie zaniepokojony.
- Ja nie mogę... znaczy... nie możemy się dłużej spotykać. - To był cios. Gabriel spojrzał na nią zdziwiony.
- Tak. Nie możemy. Ja jestem Gryfonką, ty Ślizgonem. Nigdy nam się nie uda.
- Nigdy Ci to nie przeszkadzało...
- Bo.. Bo nie wiedziałam co robię! Myślałam, że Cię kocham... Ale.. Nie da się kochać Ślizgona! Przejrzałam na oczy. Krzywdzimy wszystkich. Tracimy przyjaciół. Wszyscy zaczynają nas nienawidzić.
- Rose...
- Czekaj. Do tego Quiddich. Jeżeli będziemy się dalej spotykać, odbiję się to na drużynie. Na meczach. Nie możemy ryzykować.
- Nie powiesz mi, że jakaś gra jest ważniejsza od nas! Od tego co nas łączy!
- Od tego, co nam się wydawało, że nas łączy.
- Ale...
- Przepraszam... - Spojrzała prosto w jego oczy i powiedziała to szczerze. Na prawdę szczerze. Odwróciła się i pobiegła przed siebie.
- Ale Rose! - Beth nie zwracała uwagi na jego krzyki. Pobiegła do Zakazanego Lasu, by przebrać się w swoje szaty. Skuliła się pod drzewem i spojrzała na szatę Alex. Powinna niedługo być... Stwierdziła, że na nią poczeka. Nagle przypomniało jej się co się przed chwilą wydarzyło. Zrobiło jej się gorąco i duszno. Zrobiłam to... Zrobiłam... Ale... CO JA ZROBIŁAM??!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
pogromca Bazyliszka



Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Slytherin ^^

PostWysłany: Śro 20:08, 02 Lis 2011    Temat postu:

[błonia, sobota]

Alex prawie zwymiotowała esencją z Gabriela. Przebrała się w większą szatę, wzięła głęboki oddech i pobiegła na błonia. Szła pewnie, z podniesioną głową, ale i tak miała wrażenie, że wszyscy się na nią patrzą. W końcu dostrzegła Rose. Siedziała nad jeziorem i czytała książkę. Alex wzięła głęboki oddech i przybrała zacięty wyraz twarzy. Usiadła obok Rose, która uśmiechnęła się.
- Muszę z tobą porozmawiać. - powiedziała.
- Poważnie zabrzmiało - Rose uśmiechnęła się znowu
- Widzisz... Chyba musimy przestać się spotykać. Wszyscy nas nienawidzą, i i tak do siebie nie pasujemy.
- O co ci chodzi Gejb? Przecież do tej pory nie miałeś z tym problemu - wyszeptała Gryfonka.
- Spójrz prawdzie w oczy. Jesteś Gryfonką, a ja Ślizgonem. Ślizgonem, rozumiesz? Tym złym - powiedziała z goryczą Alex
- Mi to nie przeszkadza, naprawdę. Możesz sobie być nawet seryjnym mordercą, ja nie...
- Poza tym qudditch - ciągnęła Alex, nie zwracając uwagi na Rose - jak mamy normalnie grać, skoro dawalibyśmy sobie nawzajem fory? To kompletnie nie ma sensu. Nie pozwolę, żeby Gryfoni odebrali Ślizgonom puchar przeze mnie. Wybacz - Alex podniosła się z trawy i odwróciła. Usłyszała tylko przez jakiś bliżej niezidentyfikowany odgłos, który mógł oznaczać tylko wybuch płaczu. A może jej się tylko wydawało?
- Przykro mi, Rose - powiedziała nieszczerze Alex i poszła w kierunku Zakazanego Lasu.
***
Elizabeth już na nią czekała
- I jak poszło? - spytała Alex, przyglądając się z uwagą przyjaciółce.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maggie McKinley dnia Śro 20:09, 02 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Śro 20:34, 02 Lis 2011    Temat postu:

[biblioteka/sobota]
Zawalił się cały jego świat. Patrzył za oddalającą się Rose, a serce pękało mu na pół. Chciał za nią biec, lecz nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Czuł, że na zmianę robił się trupio blady, to znów czerwony. Łzy cisnęły mu się do oczu, lecz w tym miejscu nie mógł sobie pozwolić na płacz.
-Rose... - jęknął. Nie mógł uwierzyć w to, co się wydarzyło. Rose nigdy się tak nie zachowywała, nigdy nie mówiła do niego w ten sposób. Co się jej stało? Myślała, że go kocha? Kocha? To jeszcze bardziej dobiło chłopaka i utwierdziło w tym, co czuł do dziewczyny. Odszedł w stronę łazienki, co raz podpierając się o chłodną ścianę. Miał szczęście, że korytarz był pusty. W końcu dotarł do łazienki i podszedł do najbliższej umywalki. Obmył twarz zimną wodą, nawet nie zauważył, jak łzy mieszają się z czystą wodą. Zacisnął mokrą dłoń na umywalce, a drugą ręką walnął z całej siły w swoje lustrzane odbicie. Zabolało, kiedy kawałki szkła spadły do umywalki, a z dłoni chłopaka zaczęła sączyć się krew. Opadł na podłogę, czując się słaby i nikomu nie potrzebny. Nie był już pewnym siebie Gabrielem Riddle, który nigdy nie płakał i nie przejmował się koszami od dziewczyn. Był słabym, ślizgońskim robakiem, który nie zasługiwał na kogoś takiego jak Rose.
Nie wiedział, ile czasu spędził w łazience. Kiedy ból w dłoni stał się nie do zniesienia, chłopak wyszedł z łazienki, chowając za kurtyną włosów opuchniętą od płaczu twarz. Udał się w kierunku skrzydła szpitalnego.
-Mam nadzieję, że Pomfrey da mi coś, po czym zasnę i nigdy już się nie obudzę - szepnął pod nosem, kiedy otwierał drzwi skrzydła.
W tej chwili Gabriel Riddle był najnieszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Śro 21:17, 02 Lis 2011    Temat postu:

[błonia, sobota]

Rose nie mogła uwierzyć własnym uszom. W jednej sekundzie wszystko wydawało się stracić sens. Różnica domów? Quidditch? Zdaniem Rose przestało to się liczyć od chwili wpadnięcia na Gabriela w ten poniedziałek, który teraz przeklinała w duchu. W pierwszej chwili przeżyła szok słysząc słowa chłopaka. Gdy odszedł łzy zalały jej twarz rozmazując tusz do rzęs, który teraz spływał jej po policzkach. Nie dochodziło to do niej. Nie pasowali do siebie? Dlaczego, więc tak zalegał o jej względu od momentu poznania? Możliwe, że znali się od tygodnia, ale był to wspaniały tydzień, najlepszy w życiu dziewczyny.
Siedziała bezradnie nad jeziorem wsłuchując się w melodię jakiejś smutnej piosenki. Miała mieszane uczucia. Bezradność połączona ze złością.
Wstała. Jednym ruchem podarła Proroka Miesięcznego. Otarła łzy chusteczką. Postanowiła, że nie będzie płakać. Nie było po kim. Gabriel został skreślony. Ich prawie tygodniowy 'romans' przeszedł już do historii.
Gdy przechodziła przez błonia mimowolnie znowu zalała się łzami.
Za dużo wspomnień.
Pobiegła w stronę zamku po drodze wypuszczając podartego proroka, którego pochwycił wiatr.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 22:41, 04 Lis 2011    Temat postu:

[Hogwart; sobota]

Idąc z Laną w stronę biblioteki usłyszały głośny trzask. Zdziwiły się, ale poszły dalej. Abi nawet zauważyła, że dochodził z męskiej ubikacji. Koleżanki stwierdziły, że ktoś tam sobie ćwiczy nowe zaklęcie i poszły dalej.
Doszły już prawie do samej biblioteki, gdy ich uwagę przykuł tym razem bardzo cichutki szloch. Teraz nie mogły nie zareagować. Szybko odnalazły źródło dźwięku.
Rose.
Zalaną łzami, rozmazaną i załamaną.
Schowaną za jakąś kotarą.
- Rose… - Lana lekko położyła jej rękę na ramieniu. Ta tylko jeszcze bardziej odwróciła się od nich i powiedziała słabo:
- Nie, zostawcie mnie.
- Oj przestań… Co się stało…?
- Nic. Chcę zostać sama..
- Wcale nie chcesz… Uwierz mi. Wstań, chodź do łazienki. Powiesz nam co się stało. – próbowała namówić tym razem Abigaile.
- A do tego trzeba cię doprowadzić do porządku. Strasznie wyglądasz. – dodała jeszcze Lana.
- No. Przecież wiesz, że możesz na nas liczyć. Nie każ nam zaciągnąć cię tam siłą.
Rose leciuteńko się uśmiechnęła. Dała się zaprowadzić do łazienki. Po drodze spotkały tylko jedną osobę. Zdenerwowaną (w pozytywnym sensie) Adele. Jakby gdzieś się spieszącą. Ale gdy tylko zobaczyła przyjaciółki stanęła jak wryta i jakby zapomniała o tym co miała zrobić. Szybko podbiegła do nich pytając co się stało. Gdy dotarły do łazienki próbowały namówić Rose do wyżalenia się im.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jamata
co ja tu robię?
co ja tu robię?



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gryffindor

PostWysłany: Wto 18:11, 08 Lis 2011    Temat postu:

Została już tylko godzina. Jedna godzina. Adele postanowiła być pewna siebie, a przede wszystkim nie umalować się jak jakiś potwór. Chciała zostać sobą. Jak postanowiła tak też zrobiła. Umyła włosy, wysuszyła je i dokładnie rozczesała. Użyła perfum, które dostała w tamtym roku od Rose na urodziny. Postanowiły razem, że będzie je tylko używać w wyjątkowych sytuacjach.
Właśnie nadchodziła.
Pośpiesznym krokiem wyszła z domitorium i skierowała się na błonie. Po drodze spotkała Alex. Popatrzyła na nią kątem oka i poszła dalej.
Ciekawe co teraz z Arturem. Dawno go nie widziałam = pomyślała.
Już w oddali dostrzegła Ślizgona. Serce Adele zabiło mocniej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatrix
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 04 Sie 2011
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Drzewo Rodowe Blacków

PostWysłany: Wto 20:39, 08 Lis 2011    Temat postu:

[sobota, zakazany las, hogwart]

Zobaczyła, że zbliża się do niej Alex. Elisabeth spróbowała głęboko odetchnąć.
- I jak poszło? - spytała Alex, przyglądając się z uwagą przyjaciółce.
- No... chyba... dobrze.
- Szczegóły. Poproszę o szczegóły!
- No.. Poszłam do niego, powiedziałam, że go nie kocham. Znaczy jako Rose go nie kocham... To znaczy wtedy jako ja... Znaczy... Nie. Jako Rose...
- Dobrze, dalej!
- I powiedziałam, że Quidditch jest ważny i, że wydawało mi się, że go kocham, że do siebie nie pasujemy... i takie tam... głupoty.
- Super! Ja też nagadałam Rose, myślę, że uwierzyła. A Gabriel? Jaką miał minę?
- Bo ja wiem. Nie patrzyłam. Chyba był załamany. A jak u Ciebie?
- Fantastycznie! Powiedziałam mniej więcej to samo, wiesz różnica pochodzenia, domów... Dobra. Zaczyna się ściemniać. Idziemy?
- Tak. - Dziewczyny ruszyły w stronę zamku. Mijały wielu ludzi, a Beth cały czas myślała na temat tego, co zrobiła.
- Elisabeth. Co jest? - Zapytała Alex i spojrzała prosto w oczy dziewczyny.
- Ja... Ja... No się boję! Po prostu się boję! A co jak się wszyscy dowiedzą? Już teraz mi się wydaje, że wszyscy o tym wiedzą i się na mnie gapią! Jak ja spojrzę w oczy Gabrielowi na treningach?! On nie jest głupi, domyśli się, że coś jest nie tak! WYRZUCĄ NAS ZE SZKOŁY!! ROZUMIESZ?!
- Ciiiszej. Nie wyrzucą, nie martw się. Fakt, jak to wyjdzie na jaw nie będzie kolorowo... Ale bez przesady. Spójrz na to z innej strony. Jaka przygoda!
- Przygoda... Przygoda to Hogwart i wydaje mi się, że ta przygoda dobiega końca...
- Nie histeryzuj. Będzie dobrze. Spójrz na mnie. Będzie dobrze. Nikt się nie dowie. - Powiedziała, powoli akcentując każde słowo.
- Może masz rację... Wszystkie ślady zmyte? Nic nie zostawiłyśmy?
- Nie.
- To dobrze. Mam ochotę być gdzieś, gdzie jest pusto i cicho...
- Łazie...
- ... i gdzie nie śmierdzi. A takim miejscem jest biblioteka. Wiele osób tam nie chodzi... Tak. Pójdę do biblioteki. Pogadamy później. - Odpowiedziała Beth i pobiegła w stronę wyznaczonego celu. Chciała pobyć sama, poczytać. Przemyśleć. Może faktycznie nie zrobiłam nic złego? Wiele osób korzysta z tego eliksiru... Tak rozmyślając, trafiła do Biblioteki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Wto 21:02, 08 Lis 2011    Temat postu:

[Hogwart, sobota]

-Na prawdę nic mi nie jest- powiedziała po raz kolejny Rose nie wierząc w ani jedno wypowiedziane przez siebie słowo.
-Rose, znam Cię. Nie płaczesz z byle powodu - rzekła na słowa przyjaciółki Lana.
To doprowadziło do kolejnego wybuchu płaczu.
-Nie chcę o tym rozmawiać ok? Zostawcie mnie samą.
Dziewczyny wyglądały na zdziwione. Nieraz któraś z nich miała problem i zawsze przechodziły przez to razem. Jednak teraz Rose nie wykazywała najmniejszego zainteresowania przyjaciółkami myślami będąc gdzieś daleko.
Po chwili odezwała się Abi:
-Rose, kochanie wszystko będzie dobrze. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale na pewno się ułoży.
Rose przemyła twarz zimną wodą wpatrując się w lustrze w swoje oblicze. Wyglądała fatalnie. Powieki były napuchnięte. Zdecydowała się podnieść, walczyć.
-Wiecie co zrobi mi dobrze?- spytała dziewczyna. -Kolacja! A potem duży kufel ognistej whisky - prawie się uśmiechnęła.
Wyszły z łazienki. Rose nie przejmowała się teraz swoim wyglądem. Dumnie przemaszerowała hogwarckimi korytarzami, choć w głowie huczało jej od myśli.

Biorąc dokładkę usłyszała podniesione głosy. Chciała sprawdzić co się dzieje. W drzwiach Wielkiej Sali stał Gabriel wyglądający dość marnie. Włosy stały mu pod dziwnym kątem, a jego twarz straciła swój wcześniejszy urok. Kiedy usiadł Rose nie wytrzymała i wybiegła z sali nie odwracając się za siebie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Wto 22:13, 08 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Czw 22:41, 10 Lis 2011    Temat postu:

[Hogwart, sobota]

Po wizycie u szkolnej pielęgniarki, która opatrzyła mu ranę i dała eliksir uspokajający, poszedł do Wielkiej Sali, choć tak naprawdę nie wiedział, po co tam zmierza. Wyglądający jak wielodniowy klient Gospody Pod Świńskim Łbem, z potarganymi włosami i bladą twarzą w drzwiach zauważył Matta, który przygląda mu się z dziwną miną.
-Stary, ja naprawdę nie chciałem... - odezwał się chłopak, kiedy Gabriel zjawił się obok niego.
-Nie mam pojęcia, o co ci chodzi.
-Ach, no bo ja... nieważne. Nie martw się tym...
-Nie wtrącaj się w to - głos Gabriela stawał się coraz głośniejszy. Chłopak nie zwracał uwagi na osoby, które wchodząc do Wielkiej Sali przyglądały im się ze zdziwieniem.
Wyminął przyjaciela i zajął miejsce w końcu stołu Ślizgonów. Nie miał ochoty na jedzenie. Bał się rozejrzeć po Wielkiej Sali, bał się, że zobaczy Rose, która tak ozięble go potraktowała. Coraz większa liczba ludzi przyglądała mu się z zaciekawieniem, najwyraźniej pierwszy raz widząc go w takim stanie.
-Nie macie na co się gapić?! Wynocha do swoich spraw, obślizgłe trytony! - krzyknął w stronę zerkających na niego puchońskich dziewcząt. Wstał od stołu i wybiegł z sali w kierunku lochów. W ubraniu opadł na łóżko i zasłonił zielone kotary.
Ten dzień zaczął się tak dobrze. Udało mu się wybrać dobrych członków drużyny, miał dziś wieczorem zaprosić Rose na Czarodziellicę, a tu nic z tego. Zacisnął zęby i schował głowę pod poduszkę. Nie miał już siły ryczeć, był wykończony i załamany. Był jednak Ślizgonem i w tym momencie postanowił, że za wszelką cenę odzyska Rose i zmieni jej nastawienie co do niego. W końcu ona jako pierwsza sprawiła, że Gabriel wewnętrznie się zmienił.
Tak rozmyślając, zapadł w niespokojny sen pełen wrzeszczących, latających mioteł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> RPG / Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14, 15, 16  Następny
Strona 13 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin