Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

RPG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 14, 15, 16  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> RPG / Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Perc
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Czw 0:13, 18 Sie 2011    Temat postu:

Już po pierwszej lekcji. W sumie nie było tak źle. Widok jednego gościa, którego mandragora ugryzła w palce był dość zabawny, ale ten któremu dym wyleciał z uszu był jeszcze lepszy.
Wyszedł z cieplarni i skierował się na dziedziniec. O matko, następne wróżbiarstwo. Znowu się dowiem, że umrę, a jednak przeżyje. Te pościgi, te wybuchy! Fascynująca lekcja, pomyślał z ironią.
Przeszedł przez dziedziniec i zauważył w oddali postać. To ta dziewczyna, Adele. Odmachał i poszedł w jej kierunku. A raczej pobiegł, choć sam tego nie kontrolował.
- Jak minęła lekcja? – spytała Adele uśmiechając się.
- Wiesz, jednemu mandragora odgryzła palec, drugiemu wzięła się za ucho, trzeciemu aż z hałasu dym wyleciał z uszu, bo źle założył słuchawki ... Dzień jak co dzień. - odpowiedział i też się uśmiechnął. - A tobie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Czw 0:18, 18 Sie 2011    Temat postu:

[W drodze na zielarstwo]

- Ok, chodźmy już na to zielarstwo, bo nasz kochany profesor Neville każe mi odrobić dodatkową pracę domową - powiedziała Rose, bo nic innego nie przyszło jej teraz do głowy. Rany, ten chłopak znał dokładnie członków jej ulubionej kapeli!
Musiała się zdecydować w drodze do cieplarni. Machinalnie zwolniła kroku. Chłopak przyglądał się jej. Zawstydzało ją to.
- Grasz na czymś? - spytała chcąc nie tracić zaczętego tematu. Jej ulubionego tematu
- Jasna sprawa. Wiesz jak się świetnie headbanguje w czasie gry?
- Zaskoczę cię, ale wiem. - uśmiechnęła się do niego.
W tym momencie potknęła się o wystający kamień. Tu pojawiło się soczyste przekleństwo. Gabriel pomógł jej wstać. Wziął ją pod ramię.
Byli już na błoniach. Słońce świeciło i było dość ciepło jak na Wrzesień. Szli rozmawiając o swoich ulubionych zespołach śmiejąc się do rozpuku aż zza rogu wyszły dwie młodsze Ślizgonki i obrzucili ich spojrzeniem pełnym nienawiści.
Po tym jawnym niezadowoleniu dziewczyn z Slytherinu Rose spojrzała na Gabriela i spytała śmiejąc się:
- No to jak się dostaniemy do Hogsmeade?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Czw 0:46, 18 Sie 2011    Temat postu:

[W drodze na zielarstwo]

- No to jak się dostaniemy do Hogsmeade?
-Tym się nie martw. Ja już mam swoje sposoby. W końcu to nie pierwszy taki mój wypad - rzekł Gabriel, mrużąc oczy na widok niezadowolonych dziewczyn ze Slytheriniu.
- Tamte dziewczyny to jedne z twojego fanklubu? - zapytała Rose, widząc spojrzenie chłopaka.
-Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia, która jest w moim fanklubie, a która nie - Gabriel uśmiechnął się do dziewczyny. Zaskakująco dobrze mu się z nią rozmawiało. Na moment nawet zapomniał, że jest gryfonką. -Myślę, że one są złe, bo zadaję się z tobą. Równie dobrze zareagowały by tak na towarzystwo puchonów lub krukonów. Pewnie uważają, że jesteś moją kolejną zdobyczą, a ja jestem nawalony ognistą whisky i padło mi na wzrok.
Zbliżali się powoli do szklarni, lecz Gabriel szedł najwolniej, jak się da, aby jego chód wyglądał normalnie. Był już prawie całkowicie pewny, że dziewczyna pójdzie z nim na koncert.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 10:47, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Hogwart]

Abi właśnie skończyła zaklęcia. Stwierdziła, że to była bardzo udana lekcja. W końcu lubiła te lekcje. A teraz zmierzała na kolejne fajne zajęcia- transmutację. Czasem czuła się dziwnie gdy wszyscy (albo przynajmniej większość) mówili jak jej nienawidzą. No cóż, każdy ma swoje gusta.
Weszła właśnie na błonia. Zobaczyła Adele machającą do jakiegoś chłopaka, który szedł w jej stronę. Postanowiła podejść do nich. Ale zaraz po tym dostrzegła coś ciekawszego. Rose idącą w stronę szklarni. W towarzystwie Ślizgona. Zatkało ją. Stanęła w miejscu i gapiła się na nich.
Szaleństwo- pomyślała. Czyste szaleństwo.
Co prawda w Hogwarcie od zawsze działy się dziwne rzeczy, ale to przekraczało wszystko. Gryfoni nigdy nie byli mili dla Ślizgonów ani na odwrót!
Abigaile w końcu oprzytomniała. Zapomniała całkowicie o Adele. Postanowiła też na razie nie niepokoić Rose. Ruszyła w stronę Sali lekcyjnej. Myśląc cały czas o tym co widziała potknęła się o fałszywy schodek. Szlag. Wszystkie książki wypadły jej z rąk. Ale jakaś osoba zatrzymała się, żeby jej pomóc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jamata
co ja tu robię?
co ja tu robię?



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gryffindor

PostWysłany: Czw 13:52, 18 Sie 2011    Temat postu:

[dziedziniec/przed klasą]

- Jak minęła lekcja? – spytała Adele uśmiechając się.
- Wiesz, jednemu mandragora odgryzła palec, drugiemu wzięła się za ucho, trzeciemu aż z hałasu dym wyleciał z uszu, bo źle założył słuchawki ... Dzień jak co dzień. - odpowiedział i też się uśmiechnął. - A tobie?
- Taaaak. Też całkiem nieźle. – powiedziała pod nosem – eliksir zamiany ciał coś nam nie wyszedł. – popatrzyła w stronę jej koleżanki – Rose, która stała pod klasą rozmawiając z jakimś chłopakiem.
- Co?! – skrzywiła się na jego widok.
- Co się stało? – spytał Artur i odwrócił się, aby spojrzeć na to na co patrzy Adele.
- Ona, gada ze… - Adele nie mogła wymówić tego słowa. Artur dokończył.
-… Ślizgonem. – teraz oboje skrzywili się.
Artur odwrócił się w stronę Adele.
- Cóż. – stwierdziła dziewczyna – Będę musiała z nią porozmawiać.
Chłopak potaknął głową.
- Co chcesz zrobić dokładnie? – spytał
Adele popatrzyła się na niego.
- Jeszcze nie wiem. – zmarszczyła czoło. – będziesz musiał mi pomóc.
Artur uśmiechnął się promiennie. Adele odwzajemniła uśmiech i udała się na zielarstwo. Na schodach zobaczyła Abi, która przewróciła się. Szybko podbiegła do koleżanki i pomogła jej pozbierać rzeczy.
- Nic ci się nie stało? – spytała Adele – trzeba uważać na te schody.
- Nie, nic. Dzięki. – odpowiedziała koleżanka, a potem zaczęła temat. – widziałaś Rose z tym Ślizgonem?
Na to słowo dziewczyny skrzywiły się, a następnie wybuchnęły śmiechem.
- Trzeba coś z tym zrobić. – stwierdziła Adele i usłyszała dźwięk dzwonu na lekcje. Za chwile dołączyła do nich Lana i w trójkę udały się do klasy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jamata dnia Pon 18:39, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peegy
szef dep. magicznych gier i sportów
szef dep. magicznych gier i sportów



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:27, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Wielka Sala/Cieplarnia/Wróżbiarstwo]

Po chwili podszedł do niej i Angeli Artur oświadczając, że lepiej, żeby skierowali się już na zielarstwo. Dziewczyny przytaknęła i razem poszli do cieplarni. Profesor Neville postanowił zrobić im powtórkę z poprzednich klas dzięki czemu Hufflepudd zarobił pięć punktów za dobrą odpowiedź Angeli. Reszta zielarstwa minęła spokojnie nie licząc kilku małych wypadków typu ugryzienie w palec prze mandragorę czy coś w tym stylu. Alexandra za bardzo nei zwracała uwagi co dzieje się w okół tylko tempo wykonywała zadanie. Nadal było trochę zaspana i czuła, że dzisiaj nie będzie miłego dnia. Albo będzie burza albo ja jestem świętą. Pomyślała z goryczą. Dziewczyna miała od zawsze niskie ciśnienie co wiązało się z zawrotami głowy przy gwałtownych ruchach czy zaspaniem i otępieniem przy burzach.
Kiedy w końcu zielarstwo się skończyło zdarzyło się kilka niezbyt miłych rzeczy na raz. Dziewczyna podnosząc swoją torbę zahaczyła o jedną z doniczek co spowodowało u niej panikę. Spróbowała złapać doniczkę kiedy ta zaczęła spadać jednak jej się nie udało. Prędko zatkała sobie uszy spodziewając się, że doniczka rozbije się o podłogę a mandragora zacznie wyć. Jednak coś takiego się nie stało. Otworzyła oczy i zobaczyła jak jakiś chłopak z Ravenclawy trzyma doniczkę tuż nad ziemią równie przerażony jak ona.
- Dzi... Dzięki... - mruknęła odrywając ręce od uszu.
- Nie ma za co - odpowiedział chłopak wyraźnie oddychając z ulgą - Choć byłbym spokojniejszy gdybym wiedział. że w przyszłości nie zamierzasz nas znowu pozabijać.
-Nie mam najmniejszego zamiaru... - odpowiedziała - Wybacz muszę iść. I jeszcze raz wielkie dzięki.
Powiedziała i zarzuciła torbę na ramię. Tak, dzisiejszy dzień na pewno będzie okropny... Stwierdziła i wyciągnęła plan zajęć. Zobaczyła co mają na następnej lekcji.
- Oh, nie...
Nie ma to jak wróżbiarstwo na poprawę humoru. Kiedy tak szła mając ponur myśli zobaczyła coś dziwnego. Artur biegł jak głodny pies widzący miskę z jedzenie w kierunku jakiejś starszej gryfonki. Owa gryfonka też zdawała się być ucieszona z jego widoku. No nie... Stwierdziwszy, że nie ma najmniejszej ochoty patrzeć na tych dwoje nawet jeśli Da Vinci stwierdziłby, że warto ich namalować, poszła szybkim krokiem do zamku. Kiedy znalazła się w sali wejściowej zaczęła biec do dormitorium. Kiedy przeszła przez obraz prowadzący do pokoju wspólnego puchonów od razu skierowała się do pokoju wspólnego dziewczyn. Kiedy doszła do swojego łóżka rzuciła na nie swoją torbę. Usiadła ale po chwili znowu wstała, żeby wziąć książki do wróżbiarstw. Wyciągając je natknęła się na swoje lusterko. Nie zastanawiając się nad tym co robi dotknęła pasemka i mruknęła zaklęcie. Spojrzała ponownie w lusterko i zdziwiona stwierdziła, że pasemko ma kolor czerwony. Chyba powinnam bardziej panować nad emocjami...
Wzięła torbę z zapakowanymi już książkami do wróżbiarstwa i wyszła z dormitorium a potem z pokoju wspólnego. Skierowała się szybkim krokiem, nadal trochę zła, na wierzę do wróżbiarstwa. Postanowiła skorzystać z zacnego skrótu. Kiedy tylko weszła na schody zobaczyła coś na co miała najmniej ochoty. Ową dziewczynę, z którą gadał Artur pomagającą jakiejś innej gryfonce wyjść z fałszywego stopnia. Alezandrze, która trochę sie uspokoiła powrócił gniew. Zaczęła iść po schodach nie zwracając uwagi na dziewczyny. Nie miała ochoty na nie patrzeć.
Kiedy w końcu dotarła na wierzę do wróżbiarstwa był właśnie dzwonek na lekcję. Jako jedna z pierwszych weszła przez klapę w suficie. Od razu poczuła odór tych wszystkich kadzideł i rzeczy tego typu. Nie za bardzo przepadała za zapachem tego pomieszczenia. Szybo usiadła na krańcu sali na pufie. przy wolnym stoliku. Jednak niestesty ktoś się musiał do niej przysiąść...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Peegy dnia Czw 20:22, 18 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perc
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Czw 18:17, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Hogwart/Sala wróżbiarstwa]

Po miłej rozmowie z dziewczyną znowu wyskoczyły mu rumieńce. Szlag! A najgorsze, że jak już wyskoczą to potem zostają, aż o nich nie pomyśli bo jak pomyśli, to pojawiają się znowu. Grr.
Rozmawiali tak długo że nawet nie zauważył, jak szybko minął ten czas. Wróżbiarstwo miało się zaraz rozpocząć.
Przeszedł przez klapę w suficie i szukał wzrokiem kogoś znajomego, aż zauważył Alex siedzącą samą przy stole. Postanowił się dosiąść.
- Hej - powiedział i usiadł obok. Dziewczyna lekko odburknęła odpowiedź. Chyba była w złym humorze.
- A co ty taka nie w sosie? Też nie cierpisz wróżbiarstwa?
Nie doczekał się odpowiedzi, więc postanowił już milczeć.
Jeny, chyba nigdy nie zrozumiem kobiet.
Po chwili pojawiła się pani profesor. Zauważył też, że na ich stolikach znajdują się puste kubki po kawie z fusami.
- Witajcie, drogie dzieci! - i popatrzyła się na nich przez te wielgachne okulary. - Z racji, że dzisiaj pierwsze nasze spotkanie postanowiłam, że jak co roku każdej klasie, wygłoszę wam wróżbę, co się stanie w tym oto roku szkolnym. Macie puste kubki po kawie, ułóżcie fusy różdżką i potem możecie zgłosić się do mnie.
Super, świetnie, wróżby. No ale to w końcu WRÓŻbiarstwo. Kto by się spodziewał?
Artur zaczął niechętnie za pomocą magi ruszać fusy, nawet nie zwracając uwagi na to jak. Profesor chodziła po całej klasie patrząc, jak sobie radzą uczniowie. Nagle spojrzała na filiżankę Artura i cicho jęknęła.
Podeszła do jego stolika, spojrzała na fusy, na niego, a potem znowu na fusy.
- Dziecko ... to ... to straszne - spojrzała na niego spod wielkich okularów i jeszcze raz na fusy, jakby upewniając się, że to na pewno nie iluzja. - Ty ...
Umrzesz?
- Poczujesz smak miłości!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Perc dnia Czw 18:31, 18 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peegy
szef dep. magicznych gier i sportów
szef dep. magicznych gier i sportów



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:00, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Wróżbiarstwo]

Alexandra poczuła jakby ja coś trafiło.
- No chyba z kotem go poczuje – prychnęła ni to ze śmiechem ni to ze złością.
Nie wiedziała czemu ale to jeszcze bardziej ją rozzłościło.
-Nie śmiej się młoda damo! Ciebie czekają wielkie męczarnie i katusze. Nie wiem czy to wytrzymasz psychicznie...
-Jeśli Pani przestanie mnie dołować to może i wytrzymam. – warknęła Alexandra ale na szczęście nauczycielka chyba tego nie usłyszała.
Reszta lekcji minęła już bez podchodzenia do ich stolika więc Alex stwierdziła, że chyba pani profesor usłyszała jej niemiłą uwagę. Na początku trochę żałowała tego co powiedziała ale jak sobie przypomniała przez co to powiedziała już jej przestało być przykro. Znowu powrócił zły humor i gniew. W sumie nie wiedziała na kogo czy przez co się gniewa. Kiedy zobaczyła tego Artura prawie, że śliniącego się do tej gryfonki wkurzyła się ale tylko na chwilę. Potem już chyba była wkurzona na siebie, że wkurzyła się na niego. Dziewczyna potrząsnęła głową bo sama już się pogubiła w tych „wkurzeniach”. Najchętniej wyszłaby z tej okropnej sali i poszła do pokoju wspólnego puchonów i posiedziała w ciszy i spokoju odrabiając możliwą pracę domową z wróżbiarstwa.
Kiedy w końcu lekcja się skończyła nauczycielka oznajmiła, żeby opisali co może się stać w ich życiu jeśli dobrze odczytali znaki w z fusów na dnach filiżanek. Alexandra wstała zarzuciła torbę i szybko podeszła jako pierwsza do klapy w podłodze i zeszła po drabinie. Kiedy zaczęła schodzić po schodach usłyszała jak ktoś ją woła. Mimowolnie, choć nie miała na to ochoty, odwróciła się i spojrzała na owego „wołacza”. Niestety był nim Artur. No nie, co on znowu chce?
- Czego? – prawie warknęła na niego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Peegy dnia Czw 20:23, 18 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 20:54, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Hogwart; Błonia]

Transmutacja skończyła się. Było ciężko. Abigaile jakoś straciła głowę do czarów. Przypomniało jej się, że na niej zawsze siedziała z Willem. Ale dobra, Willa już nie ma. Żyjemy dalej… Tak.
Poszła na błonia. Miała nadzieję spotkać tam Adele i Lanę; na Rose już nie liczyła, stwierdziła, że w dniu dzisiejszym jej myśli będą zaprzątnięte Ślizgonem. No właśnie, ciekawe kto to był. Niby znała wiele osób w szkole, ale zadawała się tylko z dziewczynami i Willem. Trzeba będzie to zmienić. Uśmiechnęła się sama do siebie. O, na pewno moje plany wezmą górę na naborze do drużyny Quiditcha!- pomyślała. Miała zamiar startować na miejsce pałkarza.
Pogrążona w myślach dotarła na błonia. Nigdzie nie zauważyła przyjaciółek, ale stwierdziła, że prędzej czy później pojawią się, więc usiadła na ławeczce pod drzewem. Ich ulubiona, zawsze przy niej siedziały. W ciepłe dni, takie jak dziś, drzewo dawało trochę cienia i chłodu, a w chłodniejsze… No w zasadzie wtedy nic nie dawało. Czekając zajrzała do torby i wyjęła pierwszą lepszą książkę. Transmutacja. No tak, może zobaczę co szło mi dziś nie tak…
- Ej spadaj stamtąd! To nasze miejsce! – usłyszała krzyki.
- O Boże… - mruknęła pod nosem Abigaile. Gdy się odwróciła od razu poznała dwie postacie zmierzające w jej stronę. – Nie wydaje mi się – dodała już nieco głośniej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Barbalella
szkrzat domowy
szkrzat domowy



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Czw 21:35, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Błonia]

Barbara i Alex zmierzały powoli w kierunku swojej ławki. Nadszedł czas zemsty. Zaraz po lekcji, pognały na błonia w poszukiwaniu rozrywki. Jak widać chyba ją znalazły. Ta fanka szlam, mała gryfonka siedziała na miejscu, gdzie zamierzały usiąść ślizgonki. Zapowiadała się zabawa.
- Twoje miejsce, huh? Kpisz sobie? Jeśli szukasz wrażeń idź lepiej do Zakazanego Lasu. Dopilnuję, żeby Graup się tobą zajął - wysyczała Barbara.
Policzki dziewczyny pokrył rumieniec wściekłości.
- O co wam chodzi? Byłam pierwsza i mam zamiar tu siedzieć. Nie pójdę stąd, więc możecie stać tak do woli - powiedziała pewnym siebie głosem.
- Odsuń się Alex. Ktoś chce dostać łomot - powiedziała ślizgonka wyciągając różdżkę. Abigaile zrobiła to samo.
Pierwsza zaczęła Barbara. Rzuciła oszałamiaczem, który niestety trafił w ziemię. Jej przeciwniczka też nie próżnowała. Walczyły w ciszy. Dużo osób obserwowało ich bitwę. Nikt nie śmiał przerwać. Walczyły tak długo, że już prawie padały z wyczerpania.
Rozwścieczona Barbara przypomniała sobie zaklęcie, które znała od Barona. 'Użyj go tylko, gdy będziesz musiała.' A co jej tam.
- Seboration!
Wtem lewa połowa twarzy Abigaile została przecięta jakby niewidzialnym sztyletem. Krew była wszędzie. Barbara stała przerażona nie wiedząc co się stało. Lewe oko dziewczyny było całe białe.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Barbalella dnia Czw 21:36, 18 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jamata
co ja tu robię?
co ja tu robię?



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gryffindor

PostWysłany: Czw 21:51, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Klasa, korytarz, przed zamkiem]

Adele wraz z Laną podbiegły do grupki osób. Zobaczyły twarz Abigaile w krwi. Adele przepchnęła się przez tłum.
- Widzisz co zrobiłaś? - rzuciła się na Barbare, ale jakiś chłopak ją powstrzymał. - Niech tylko zobaczy to Slughorn.
- O nie. - wykrzyknęła jedna ze Ślizgonek - To pozbawi nas pucharu!
Adele zrobiła nikczemną mine i wraz z Laną powlokły Abi do skrzydła szpitalnego. Lana magią zatamowała trochę krew, ale to nie zdało egzaminu. Pani Pomfrey załamała się na widok dziewczyn i od razu wezwała do siebie opiekuna Ślizgonów. Adele i Lana wytłumaczyły mu co zaszło. Slughorn mruknął coś
- Coś niesamowitego. - mruknęła Slughorn i udał się na korytarz.
- Nic tu po was dziewczyny. - powiedziała pani Pomfrey.
- Wyjdzie z tego? - spytała Adele z nadzieją w głosie.
- Tak, będzie dobrze. - pocieszyła je.
Dziewczyny wyszły. Adele podeszła kilka kroków i stwierdziła.
- Muszę zostać sama. - i pobiegła w stronę drzwi płacząc.
Usiadła na ławce koło jeziora. Tutaj nie było nikogo. Słońce już prawie zachodził. Nagle zza krzaków wyszedł Artur. Adele odetchnęła z ulgą.
- To tylko ja. - powiedział chłopak i usiadł koło niej.
- To tylko ty. - odpowiedziała mu Adele z rezygnacją.
- Co jest? - spytał chłopak.
Adele opowiedziała mu o wszystkim.
- Ślizgoni chcą wyeliminować Gryffonów. - wzięła głęboki oddech - najpierw Rose. Nie wiadomo co się z nią dzieje, teraz Abi.
Popatrzyła mu w oczy.
- Dobrze, że jest ktoś taki jak ty. - powiedziała i znów jej oczy napełniły się łzami. Przytuliła się do Artura i płakała.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jamata dnia Pon 18:40, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angela
kandydat do Hogwartu
kandydat do Hogwartu



Dołączył: 11 Sie 2011
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie.

PostWysłany: Czw 21:51, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Hogwart / Sala wróżbiarstwa]

Angie szła przez dziedziniec. Zaraz miało zacząć się wróżbiarstwo. Nie lubiła za bardzo tego przedmiotu, ale lekcja jak lekcja - wytrzyma. Szła spokojnym krokiem.
Zaraz... to Artur?
Zobaczyła chłopaka wpatrzonego w jakąś starszą gryfonkę.
Haha... Jaki rozpromieniony. Chyba mu się spodobała. Angie roześmiała się w duchu. Nagle ujrzała Alex idącą w stronę sali. Była strasznie wkurzona. Widać to było po jej zaciętej minie. Angie pomyślała, że lepiej się nie wtrącać. Ruszyła szybkim krokiem na lekcję.
Przeszła przez klapę i rozejrzała się w poszukiwaniu kogoś znajomego z kim mogłaby usiąść.
- Angie! Przysiądź się.
To był Daniel, przyjaciel dziewczyny. Całkowicie zapomniała się z nim przywitać. Na wakacjach w ogóle nie miała okazji się z nim spotkać, porozmawiać.
- Daniel! Tak dawno Cię nie widziałam! Wyprzystojniałeś.
Oboje się zaśmiali.
Angie usiadła przy stoliczku.
- Chyba dziś wróżenie z fusów.
Angie przyjrzała się filiżance.
Chwilę później rozległ się donośny głos pani profesor.
- Witajcie, drogie dzieci! - i popatrzyła się na nich przez te wielgachne okulary. - Z racji, że dzisiaj pierwsze nasze spotkanie postanowiłam, że jak co roku każdej klasie, wygłoszę wam wróżbę, co się stanie w tym oto roku szkolnym. Macie puste kubki po kawie, ułóżcie fusy różdżką i potem możecie zgłosić się do mnie.
Angie i Daniel zaczęli wymachiwać różdżkami nad swoimi filiżankami.
- Kurcze, chyba wyszłam z wprawy.
Angie ponownie się zaśmiała.
- Ty? Zawsze wszystko robisz idealnie.
- No nie wiem..
Nagle na sali zrobiło się jakby ciszej.
Profesor Trelawney zbliżała się do Artura.
Podeszła do jego stolika, spojrzała na fusy, na niego, a potem znowu na fusy.
- Dziecko ... to ... to straszne - spojrzała na niego spod wielkich okularów i jeszcze raz na fusy, jakby upewniając się, że to na pewno nie iluzja. - Ty... Poczujesz smak miłości!
- No chyba z kotem go poczuje – Alexandra prychnęła ze zlością.
- Wow, czemu się tak zezłościła?
Daniel zwrócił się do Angie.
- Sama nie wiem. I nie chcę się w to mieszać.
Lekcja przemijała w miłej atmosferze. Angie już zapomniała jak miło rozmawia jej się z Danielem.
Cieszyła się, że ten rok szkolny również spędzą w swoim towarzystwie. W sumie był jej jedynym przyjacielem. Ale takim prawdziwym. Bo tych fałszywych była cała masa.
- Panna Millington... co my tu mamy? - profesor Trelawney spojrzała do filiżanki dziewczyny. - Hmmm... wygląda na to, że dowiesz się o tym co pewna osoba do ciebie czuje... Już od pewnego czasu...
- Eee? Ale to miłe uczucie czy nie bardzo? - Angie była zmieszana.
- Właśnie nie mogę tego dojrzeć. Spodziewaj się więc i najlepszego, i najgorszego.
Profesor Trelawney odeszła od ich stoliczka i ruszyła do następnego.
- WTF? Kto może coś do mnie czuć od pewnego czasu? - Angie spojrzała na Daniela. - Hmm... Może ta ślizgonka, którą pokonałam w pojedynku, w tamtym roku? Szykuje zemstę? Nie... to bez sensu. Jak myślisz, o kogo chodzi?
- Nie wiem... - Twarz Daniela pokrył rumieniec. - Nie.. Nie wierz w te durne fusy.
Angie zakończyła rozmyślania. Przez resztę lekcji rozmawiała z Danielem. Pani Trelawney kilka razy ich upominała, gdy śmiali się na całą salę.
Na koniec zajęć pani profesor oznajmiła, żeby napisać co może stać się w ich życiu, jeśli dobrze odczytali znaki z fusów na dnach filiżanek.
Angie i Daniel podnieśli torby i wyszli z sali. Chwilkę przechadzali się po dziedzińcu.
- Z tego co widziałam na planie, mamy teraz okienko. Co proponujesz robić?
- Nie wiem. Może ty masz jakiś pomysł?
- Przeszłabym się do Hagrida. Tak dawno go nie widziałam!
- No więc chodźmy.
Daniel wziął Angie pod rękę i razem ruszyli w stronę chatki ich gajowego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Angela dnia Czw 22:00, 18 Sie 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Confringo
kandydat do Hogwartu
kandydat do Hogwartu



Dołączył: 13 Sie 2011
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:20, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Błonia]

- Hej Miki, czekaj! - Olivia zawołała za przyjacielem, który zatrzymał a gdy odwrócił się miał piękny uśmiech na twarzy. - Się zmyłeś a ja pędzę jak szalona,żeby Cię dogonić. Wszyscy mi zniknęli i tylko ciebie zdołałam znaleźć.
Całą drogę na ONMS spędzili na gadaniu o wszystkim i o niczym.
Resztę paczki znaleźli w grupce gapiów. Gdy zaciekawieni podeszli do przyjaciół zobaczyli jakąś ślizgonkę rzucającą dziwne zaklęcie. To co się stało z zaatakowaną dziewczyną było przerażającym widokiem. Ktoś z uczniów zawołał nauczycieli, którzy rozbili tłum.
- Co to za za klęcie? - spytała Kate gdy szli w stronę chatki Hagrida. - Nie wiem, jakaś... seboratia czy coś. - odpowiedział Mike nadal w szoku. - To się jej oberwie, ale w końcu to ślizgonka, no nie? To czego można się spodziewać. - Skitowała Olivia podeszła do dziwnej szktółki w której zawartość była jeszcze bardziej dziwna i... śmierdząca.
-interesujące - pomyślała krzywiąc nos.
Połowę lekcji nie słuchały bo były zajęte plotkowaniem o akcji na błoniach, ale kiedy Hagrid się wkurzył na serio Olivia i Kate pilnie zaczęły 'notować' i przyglądać się dziwnym żyjątkąm.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 22:34, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Hogwart; Skrzydło szpitalne. Poniedziałek, późna noc]

Ostatnie co pamiętała to promień światła pędzący w jej stronę i okropny ból w lewym oku. Potem zemdlała.
Później Abigaile obudziła się w skrzydle szpitalnym. Ból w oku nadal był, ale nie dawał się już tak we znaki. Delikatnie pomacała okolice oka. No tak. Pół twarzy było w bandażach, a do tego wszędzie: na rękach, nogach, w okolicach żeber; czuła siniaki.
Dobra, czas sobie przypomnieć co się stało… No tak, walczyła ze Ślizgonką. Nagle opanowała ją złość. Mam nadzieję, że, Skubana, cierpi nie gorzej ode mnie. Ale skąd się wzięły te bandaże?! Co ona jej zrobiła?!
Nagle przy jej łóżku pojawiła się Pani Pomfrey.
- Dziecko, zabieraj te ręce! Nie waż się tego dotykać. Nie rozumiem jak można coś TAKIEGO zrobić drugiej osobie…
- Przeprasza…
- Walczyłaś z kimś, tak? Pewnie o chłopaka z jakąś dziewczyną…
- Nie, wcale ni... – Abi próbowała zabrać głos.
- Musiała Ci strasznie zazdrościć. Strasznie pokaleczyła tę twoją piękną buźkę.
- Słucham?!!! – udało jej się uzyskać głos. – Co ta jędza mi zrobiła?!
- Och… nie widziałaś się jeszcze… Dobrze, zobaczmy jak tam twoja rana.
Pani Pomfrey zaczęła odwijać bandaże. Abi syknęła z bólu, który zaczął się nasilać. Gdy już wszystko zniknęło z jej twarzy szybko sięgnęła po lusterko. Obejrzała się i zamarła.
Przez oko i policzek Przechodziła jej ogromna czerwona blizna. Ale nie to było najgorsze.
To oko było całe białe.
- O Boże… – szepnęła. Ze strachu upuściła lusterko. Całe szczęście upadło na łóżko. Gdy po nie znowu sięgnęła zauważyła, że ledwo widzi na to oko. – Boże, Boże, Boże… Proszę pani, co mi jest?! – krzyknęła z paniką.
- Myślę, że to bardzo mocne zaklęcie okaleczające. – usłyszała znany głos. Odetchnęła z ulgą. McGonagal. Na pewno podjęła już środki mające na celu ukaranie sprawczyni i na pewno zaraz powie, że się wyliże się z tego, że ta blizna zniknie i znowu będzie miała normalne, zielone oko… Przynajmniej taką nadzieję żywiła w sobie Abi. – Wiem, że jesteś przestraszona, Pani Pomfrey powinna cię uleczyć, ale teraz masz mi powiedzieć co do czorta stało się na błoniach?!
- No… Boonakazałamizejśćzławkinaktorejsiedziałam, a ja… ajasięniezgodziłamionasięstarszniezdenerwowała… no i wyciągnęła różdżkę… no to ja też to zrobiłam! I rzuciła we mnie tym dziwnym zaklęciem! Proszę pani, czy ja będę wyglądać normalnie? – zdenerwowana paplała bez sensu.
- Ech… - westchnęła profesorka. – Tak wyliżesz się. Pani Pomfrey jeszcze Ci wszystko powie. – dokończyła i wyszła.
- Tak, dziecko, wyliżesz się, ale blizna na pewno jakaś po tym zostanie.
Abigaile opadła na łóżko zrezygnowana. Bała się. Tego co się z nią stało i tego co powiedzą inni na jej widok. Ale na pewno długo nie poleży. W końcu jej nogi, ręce i mózg nadal funkcjonowały, a z jednym widzącym okiem też da się czytać. Tak, będzie musiała jeszcze dziś wrócić na lekcje.
Spojrzała jeszcze raz w lusterko.
Zauważyła, że do jej oka wracają kolory.
Wstąpiły w nią nowe nadzieje.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mudancicha dnia Pią 11:26, 19 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
charłak
charłak



Dołączył: 15 Sie 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Czw 22:38, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Błonia, środa]

Druga lekcja, ONMS, właśnie się skończyła i Xantiago skorzystała z chwili wolności, chowając się pod swoim ulubionym pagórkiem niedaleko chatki Hagrida. Pagórek był lekko przechylony, tworząc przytulne i małe schronienie, z którego roztaczał się widok na Zakazany Las i izbę wielkoluda.
Podciągnęła nogi i objęła je ramionami. Źle, tak źle. Tak smutno.
Już na początku roku uczniowie przeżywali mnóstwo sercowych i wszelkiego innego typu rozterek. Ten podrywał tamtą, tamta była obrażona na tego, jeszcze inni właśnie się rozstali.
Niewiele ją to obchodziło. Na lekcjach, wszystkich oprócz zielarstwa i transmutacji, była po prostu nieobecna. Nauczyciele przyzwyczaili się do tego i rzadko ją pytali, bo przygotowywała się do sprawdzianów.
Myślała właśnie, którędy tej nocy wymknie się do Działu Ksiąg Zakazanych, gdy usłyszała wesołe śmiechy i rozmowy tuż za pagórkiem.
Praktycznie przed jej nosem przeszła para uczniów, których rozpoznała dopiero po chwili. Trzecioroczni. Jakiś nieznany jej chłopak prowadził pod rękę drobną Puchonkę, tę, którą potrąciła w pociągu. Zmierzali w stronę chatki Hagrida.
Chłopak powiedział coś śmiesznego i wskazał dłonią za siebie. Puchonka odwróciła się i spostrzegła skuloną Xanti. Nie wydawała się być zła, albo choćby obrażona, w jej spojrzeniu było widać tylko współczucie. Po chwili odwrócili się i ruszyli dalej.
Umysł Xantiago zaprzątała tylko jedna myśl: ta dziewczyna pozna jej gniew.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Barbalella
szkrzat domowy
szkrzat domowy



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Czw 23:15, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Błonia / Gabinet McGonagall]

Barbara ujrzała jak gryfonka mdleje. Cały jej strach wyparował, a jego miejsce wypełniła wściekłość. Miała rozcięte prawe ramię, z którego sączyła się krew. Na chwile nic do niej nie docierało, ale po chwili zdała sobie sprawę, że Profesor Slughorn gdzieś ją prowadzi.
- Cukrowe Pióra - rzekł, do kamiennej chimery, przed gabinetem Profesor McGonagall.
Weszli po schodach. Po żmudnych 5 minutach weszła pani Profesor. Zasiadając przy biurku rzekła:
- Mogłabyś wyjaśnić, co się u licha stało?
Barbara miała już plan. Przybrała zmartwioną minę.
- Och, to było takie straszne... Szłam sobie spokojnie z Alex, gdy ona zaczęła nas zaczepiać. Nic wielkiego, wie pani. Starałyśmy się nie zwracać na nią uwagi, ale była chyba zdenerwowana, bo wyciągnęła różdżkę. Prawie trafiła mnie oszałamiaczem. Musiałam zacząć się bronić. Potem, gdy zaklęcia zaczęły się robić coraz bardziej niebezpieczne, wypowiedziałam jakąś nieznaną mi formułkę. Nie powinnam była. Przepraszam. Usłyszałam ją raz i bezmyślnie skorzystałam. Już nie będę - zakończyła swoją mowę dramatycznym i skruszonym tonem.
Profesor Slughorn kiwał głową ze zrozumieniem. Nie mógł dopuścić by ktoś karał jego ulubienicę. Profesor McGonagall tylko uniosła brwi i powiedziała:
-Myślę, że wina leży po obu stronach. Masz szczęście, że nie skończyło się to dużo gorzej. Widzę, że jesteś cała poobijana, idź do pani Pomfrey.
Barbara z niedowierzaniem, że jej się upiekło wyszła z gabinetu. Cała w skowronkach poszła szukać Alex.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Czw 23:20, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Błonia, Szklarnia, Hogwart, Szkrzydło szpitalne]

Kolejna zdobycz? Chciałby.
Szklarnia zbliżała się wielkimi krokami, choć chyba była już spóźniona.
- A tobie się nie spieszy, co Gejb? - spytała chłopaka.
- Wiesz, jestem mistrzem wciskania kitu - wyszczerzył śnieżnobiałe zęby.
Umówieni po lekcjach na rozmowę w sprawie wypadu do Hogsmeade pożegnali się. Było to trochę dziwne, bo podali sobie dłonie. Długo machali w górze złączonymi dłońmi, kiedy Rose powiedziała:
- Spadaj już jeśli chcesz, żebym się spotkała z Tobą przy jeziorku!
Rose zapukała w drzwiczki szklarni i powoli przekręciła klamkę.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziała dziewczyna
- Patrz ile jest jeszcze wolnych miejsc - odpowiedział profesor Neville - Nie wiem gdzie wszyscy utknęli.
Co dziwne nie było Adele i Lany. Lekcja minęła nudno. Rose nie przepadała za Zielarstwem. Zaraz po skończonej lekcji wybiegła z impetem i zaczęła szukać przyjaciółek.
Nigdzie ich nie było. Nagle usłyszała rozmowę za sobą.
- Serio? Mówisz, że to była mała Gryfonka?
- Ponoć z 4 klasy. Leży w skrzydle szpitalnym.
Coś popchnęło Rose by pójść właśnie tam.
Pod drzwiami spotkała Lanę, która opowiedziała jej o wydarzeniach tego dnia.
Straciła głowę. Zapomniała o spotkaniu z Gabrielem, ale przypomniała jej o tym Adele zadając dość niezręczne pytania. Jednak było już za późno.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Czw 23:23, 18 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
pogromca Bazyliszka



Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Slytherin ^^

PostWysłany: Czw 23:26, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Błonia, poniedziałek]
Barbara i Alex szły w stronę swojej ławki. Właśnie miały iść na OPMS, ale zobaczyły tę gryfonkę, która wczorak wpadła na Alex.
- Twoje miejsce, huh? Kpisz sobie? Jeśli szukasz wrażeń idź lepiej do Zakazanego Lasu. Dopilnuję, żeby Graup się tobą zajął - wysyczała Barbara z nienawiścią.
Gryfonka zadygodał ze złości.
- O co wam chodzi? Byłam pierwsza i mam zamiar tu siedzieć. Nie pójdę stąd, więc możecie stać tak do woli.
- Odsuń się Alex. Ktoś chce dostać łomot -powiedziała Barbara, wyjmując różdżkę. Wokół dzieczyn zgromadził się tłum gapiów.
Barbara rzuciła oszałamiaczem, jednak chybiła. Walka trwała już jakiś czas i dla Alex zaczęła być nużąca. W pewnym momencie Barnara krzyknęła nieznane Alex zaklęcie.
- Seboration
Skutki były imponujące. Połowę twarzy dziewczyny pokryła krew, a oko zrobiło się całkiem białe.
Alex parsknęła cichym śmiechem. Szok i ból na twarzy Gryfonki był niezastąpionym widokiem.
Nagle, przez gapiów przepchnęła się jakaś dziewczyna.
- Widzisz co zrobiłaś? - rzuciła się na Barbare, ale jakiś chłopak ją powstrzymał. - Niech tylko zobaczy to Slughorn.
- O nie. - wykrzyknęła Ślizgonka z czwartej klasy - To pozbawi nas pucharu!!
- Wcale nie - mruknęła Alex. - Pogadam ze Slughornem.
Ale w tej samej chwili Slughorn podszedł do dzoewczyn i kiwnął na Barbarę. Ta, zrezygnowana poszła za nim, a Alex westchnęła i udała się na OPMS.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maggie McKinley dnia Czw 23:29, 18 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatrix
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 04 Sie 2011
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Drzewo Rodowe Blacków

PostWysłany: Czw 23:50, 18 Sie 2011    Temat postu:

[Błonia, poniedziałek]

Elisabeth szła na lekcję ONMS. Bardzo je lubiła. Nawet pół olbrzym jej nie przeszkadzał. Ma dobrą rękę do zwierząt.
Nagle zauważyła wielką głowę wśród innych mniejszych... główek.
- Dzisiaj poznacie Niuchacze. Cholibka, co za wspaniałe zwierzęta. - Powiedział Hagrid i wskazał na nie placem. Oczom Beth ukazały się czarne stworzenia z długimi ryjkami.
- A po co one są? - Zapytał jeden ze Ślizgonów.
- No.. ten.. tego no... Niuchają. - Odpowiedział a Ślizgon zaczął się śmiać. Hagrid wyraźnie się zmieszał.
- No, koniec tego! Macie się nimi zająć, dać im jeść i już. Do roboty. - Widać, że ślizgon zespuł mu humor. Odszedł w stronę swojej chatki.
- i co my mamy niby z ym robić? - Nie tylko on tego nie wiedział. Beth spojrzała na swojego Niuchacza. Poszła do chatki Hagrida.
- Mogę marchewkę?
- Marchewkę? Cholibka.. Niuchacza marchewką chcesz karmić?
- No a czym... chcę spróbować. Hagrid poszedł szukać marchewek.
- Często cię obserwuje na zajęciach. Masz dryk do zwierząt. Nie marnuj tego. Pamiętam.. Charlie też był dobry.
- Ee.. jaki Charlie?
- Masz. - Podał Beth marchewkę, zlekceważając jej pytanie.
Elisabeth wróciła do swojego Niuchacza. Zauważyła ludzi siedzących na Błoniach i patrzących na ich stwory. Uśmiechnęła się i zabrała za karmienie. Nawet nieźle jej to szło. Czyżby Niuchacze jadły marchewki? To był dobry pomysł. Tylko jej coś z tego wychodziło. Spojrzała na wszystkich Gryfonów z wyższością. Jakąś dziewczynę jeden z Niuchaczy ugryzł w rękę.
- Hahaha! Nawet z takim małym zwierzątkiem sobie nie poradzisz? Widać, że z mugolskiej rodziny. - Jak to dobrze dopiec Gryfonowi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angela
kandydat do Hogwartu
kandydat do Hogwartu



Dołączył: 11 Sie 2011
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Podkarpacie.

PostWysłany: Pią 2:29, 19 Sie 2011    Temat postu:

[Błonia / Chatka Hagrida, poniedziałek]

- A pamiętasz jak zjadłeś tą czekoladkę? Haha, para wystrzeliła ci z uszu, a ty byłeś taki przerażony!
Angie nie mogła przestać się śmiać.
- To wcale nie było śmieszne. Naprawdę się wtedy wystraszyłem!
- Haha. - Angie śmiała się dalej, ale gdy zobaczyła minę Daniela, przestała.
Resztę wędrówki przegadali.
Gdy byli już niedaleko chatki Hagrida, Daniel coś usłyszał.
- Angie... Coś się tam poruszyło. - powiedział wskazując palcem na pagórek.
Angie zerknęła w tamtym kierunku i ujrzała krukonkę, Xantiago, która staranowała ją w pociągu. Sama nie wiedziała czemu, ale zrobiło jej się żal tej dziewczyny i popatrzyła na nią ze współczuciem. Tamtej widocznie się to nie spodobała, bo posłała jej pełne jadu spojrzenie.
- Nie... nic tam nie ma. Chodźmy.
Angie pociągnęła za sobą Daniela.
Chwilę później dotarli do chatki. Angie zapukała do drzwi. Ze środka było słychać tupot ciężkich stóp i ujadanie Kła.
- O cholibka! Angie! Aleś ty wyrosła.
Hagrid ucieszył się na widok dziewczyny u mocno ją przytulił.
- Hagrid! Hagird, nie tak mocno. Udusisz mnie.
- O, przepraszam. - gajowy wypuścił Angie z uścisku - Cieszę się tylko, że znów cię widzę. A co to za młodzieniec? - wskazał na Daniela.
- To przecież Daniel. Przychodził tutaj razem ze mną.
- O cholibka! Nie poznałem cię chłopcze! - Hagrid uścisnął Danielowi dłoń. - No nic, wchodźcie.
Gestem ręki zaprosił ich do środka.
Przyjemnie spędzili u niego czas. Napili się herbaty, porozmawiali. Hagrid opowiedział im również o jakiejś dziewczynie, która oberwała ciężkim zaklęciem.

Angie zerknęła na zegarek. Za 10 minut miały roszpocząć się Zaklęcia.
- Musimy już iść. Za chwilę mamy lekcję.
Angie poderwała się z krzesła. Uścisnęła Hagrida i razem z Danielem wyszła z chatki.
- Dzięki za wizytę dzieciaki! Odwiedźcie mnie jeszcze!
Gajowy machał im z okna.
- Pa Hagrid!
Ruszyli w stronę zamku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Angela dnia Pią 2:30, 19 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> RPG / Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 4 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin