Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

RPG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 14, 15, 16  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> RPG / Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Sob 13:57, 20 Sie 2011    Temat postu:

[ korytarz, wtorek]

Wychodząc z Wielkiej Sali po rozmowie z Arturem, Gabiel usłyszał głoszenie o turnieju. Od razu się nim zainteresował. Przecież to kolejna okazja na zwrócenie na siebie uwagi całej szkoły. Jego myśli jednak szybko uciekły od turnieju. Czemu Rose go kompletnie olała? Czyżby zrobił coś nie tak? Miał iść teraz na zielarstwo, ale szedł w zupełnie innym kierunku.
-Gabriel, do cholery! Chociaż raz przyjdź chociaż w pierwszej połowie lekcji! - usłyszał za plecami głos Matta, który schodził po schodach z grupką ślizgonów. Po krótkim namyśle Gabriel podążył za nimi, a już po chwili maszerował na ich czele niczym przywódca stada.
-Ej, chłopaki! Zobaczcie, jakieś szlamy proszą się żeby im dokopać! - zawołał jeden z członków bandy. Gabriel zerknął we wskazanym kierunku i dostrzegł grupkę dziewczyn, na oko z pierwszej klasy, które faktycznie nie pochodziły z rodzin czarodziejskich. Niektórzy z kolegów Gabriela notorycznie im dokuczali, ale dziś Riddle nie miał ochoty na gnębienie nikogo. Sam był w niezbyt dobrym nastroju. Czuł, że coś było nie tak. Nie tak była cała dzisiejsza sytuacja z Rose i sam Gabriel zaczynał się powoli "psuć".
- Gejb, znam fajne zaklęcie, po użyciu którego wypływają oczy! - krzyknął Jason, chłopak z jego dormitorium. - Nie mam na kim poćwiczyć.
-Najlepiej na sobie - mruknął Gabriel, ale tylko Matt go usłyszał. Dodał nieco głośniejszym głosem. -Później się pobawimy, chodźmy na to powalone zielarstwo.
Dobrze wiedział, że po zielarstwie nie będzie miał dla nich czasu. Z tego, co pamiętał, miał godzinę wolną, a nawet jeśli nie, to zamierzał ją sobie zrobić i poszukać Rose.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Sob 16:41, 20 Sie 2011    Temat postu:

[Numerologia/ Mugoloznawstwo, wtorek]

Rose ostatnimi czasy nie poznawała samą siebie? Była rozdrażniona i nie sypała tak żartami jak zazwyczaj. Stała się ponura.
- Zbliża się ten idiota - pomyślała siadając obok przyjaciółki.
Numerologia nie sprawiła jej takiej frajdy jak zazwyczaj. Obliczali liczbę celu życia. Jak na złość wyszła jej piątka. Rose pokazała palcem na 5. Jak odczytała na głos:
CYFRA PIĘĆ – piątki są zmienne, niepewne. Brak u nich stabilności i równowagi. Potrafią być energiczne, gotowe podjąć wszelkie ryzyka. Lubią podróżować, poznawać nowe rzeczy. Są również nieodpowiedzialne.
Wtedy odezwała się Adele:
- Nie, to niemożliwe.
- Czemu Adele? Coś ze mną ostatnio nie tak? - spytała przyjaciółkę Rose i znacząco na nią popatrzyła.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Samej wyszła szóstka i o dziwo wszystko się zgadzało.
Rose jeszcze raz przeczytała opis. Nieodpowiedzialna?! Na pewno nie!
Ponad to do Gryffindoru dołączyła jakaś nowa dziewczyna. Jane Carlson czy jak jej tam. Rose zastanawiała się czemu dopiero na szóstym roku? Wyrzucili ją może z Baxbottoms? Choć w życiu nie słyszała o takim przypadku.
- No to teraz zaklęcia. Wiesz, nie chcę się chwalić, ale jestem w tym mistrzem! - wyszczerzyła się do przyjaciółki Rose.
Zaklęcia były jednym z jej ulubionych przedmiotów. Uwielbiała lekcje profesora Flitwicka.
W trójkę udały się do klasy głośno śmiejąc się i rozmawiając. Humor powoli jej powracał.
Zaraz znikł kiedy zobaczyła kto czeka na nią pod klasą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jamata
co ja tu robię?
co ja tu robię?



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gryffindor

PostWysłany: Sob 16:56, 20 Sie 2011    Temat postu:

[Numerologia/ Mugoloznawstwo, wtorek]
- No to teraz zaklęcia. Wiesz, nie chcę się chwalić, ale jestem w tym mistrzem! - zwierzyła się Rose.
Adele uśmiechnęła się do niej. W trójkę udały się do klasy głośno się śmiejąc i rozmawiając. Dziewczyny pod klasą zobaczyły Ślizgona.
- Oho. - mruknęła do Rose.
Rose została przed klasą. Adele i Lana spiorunowały wzrokiem Ślizgona.
- Dobrze, że tego nie widział. - powiedziała do Lany kiedy już weszły do klasy i zajęły swoje miejsca. Ciekawe co robi Artur. Ostatnio chodził jakiś przyćmiony. Hmmm... Dziwne. Chyba muszę z nim pogadać. Kiedy Adele rozważała swoje myśli do klasy wszedł Mister Flitrick. Do klasy wszedł nauczyciel - Flitrick. Rose wciąż nie wchodziła. Adele i Lana wymieniły spojrzenia. Uciekła? Z zajęć od Flitrick’a? Niemożliwe. Co ten Ślizgon jej nagadał. Adele jeszcze raz spojrzała się na Lane. Wstała z ławki i udała się od nauczyciela.
- Proszę pana. – wyjęczała – źle się czuje.
- Idź do skrzydła szpitalnego.
Lana podniosła rękę do góry.
- Pójdę z nią.
Nauczyciel zgodził się. To była dla nich nowość. Kiedy wyszły z klasy Lana dodała:
- Może on coś podejrzewa?
- Nie sądzę. – powiedziała Adele. Dziewczyny wybiegły ze szkoły. Rozejrzały się dookoła.
- Tam są. – Lana wskazała ręką dwie postaci.
Adele wytężyła wzrok. Zobaczyła Rose, która odwróciła się w stronę drzwi. Przyspieszyła.
- Chodźmy za nimi. – odrzekła Lana.
- Co zrobimy jak ich dogonimy?
Lana wzruszyła ramionami. Dziewczyny poszły w ślad za przyjaciółką i Ślizgonem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jamata dnia Sob 17:00, 20 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatrix
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 04 Sie 2011
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Drzewo Rodowe Blacków

PostWysłany: Sob 20:03, 20 Sie 2011    Temat postu:

[zielarstwo, wtorek]

Elisabeth miała teraz zielarstwo. Zmierzała w kierunki cieplarni, z której wychodzili siódmoklasiści. W tłumie zauważyła Gabriela, tego który spotyka się z tą wstrętną Gryfonką. No to sobie pogadamy..., pomyślała i złapała go za rękę by go zatrzymać.
- Cześć, jestem Elisabeth. Możliwe, że mnie nie kojarzysz. Jestem w czwartej klasie.
- Cześć... Gabriel. - Odpowiedział powoli.
- Chciałam żebyś wiedział, że to co robisz jest złe. BARDZO! Jak możesz się spotykać z Gryfonką?! Gryfonką, człowieku...
- Poczekaj... - Gabriel chciał coś powiedzieć, jednak Elisabeth ciągnęła jak zahipnotyzowana.
- ...opamiętaj się! Cały Hogwart huczy od plotek. Ślizgon i Gryfonka, nigdy czegoś takiego...
- Posłuchaj...
-... nie było. Psujesz opinię naszego domu! Pomyśl o naszym domu, przecież musimy...
- PRZESTAŃ! - Krzyknął, a wszyscy dookoła spojrzeli się w jego stronie. Podszedł bliżej Beth. O wiele bliżej. Za blisko. I ściszył głos.
- Posłuchaj mnie. Nie wtrącaj swojego zakichanego nosa w nie swoje sprawy. To moja decyzja, robię co chcę a ty niczego nie możesz mi zabronić. Co mi zrobisz? No co? No właśnie. Nic. - Odwrócił się i szybkim krokiem poszedł w stronę zamku.
- Bo co?! Bo w IV klasie jestem?! To nic nie mogę?! Bo jestem dziewczyną?! - Krzyczała, jednak on nawet się nie odwrócił.
- Jeszcze Ci wybiję z głowy te miłosne głupoty. - Powiedziała do siebie i poszła na zielarstwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perc
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Sob 21:49, 20 Sie 2011    Temat postu:

Artur w sumie się zawahał. Jak wtedy był nie wiadomo jak pewny siebie i zaraz miał zaprosić Alex, to teraz zaniemówił.
- Chodźmy już na lekcję. - powiedział spokojnie, starając się ukryć lekkie zakłopotanie i walcząc z chęcią ponownego spojrzenia w oczy Alexandry.
Panuj nad sobą.
Dobra, ostatnie zerknięcie.
Nie, nie wolno.
No ostatnio no!
Ani mi się waż!

Jego myśli wyraźnie toczyły zażartą wojnę.
Poszli kawałek korytarzem i razem weszli do klasy.
Zajęli miejsca i czekali na pojawienie się profesora.
Może jeszcze raz ... ?
Nie!

Nagle do klasy wszedł profesor Smith, mężczyzna w średnim wieku z bystrym uśmiechem. Ogólnie sprawiał wrażenie sympatycznego. Ale za rok i tak będzie ich uczył kto inny. Jak zawsze.
- Witam, szczeniaczki. - powiedział miłym tonem. - Jestem Leonardo Smith, nowy nauczyciel Obrony przed Czarną Magią.
Ta, Obrona przed czarną magią. Arturowi przydałoby się OPPNA. Obrona przed patrzeniem na Alexandrę.
A więc dziś nasze pierwsze spotkanie - kontynuował profesor. - No i co z tego? Od razu do konkretów!
Lubię tego gościa.
- Zna z was ktoś może zaklęcie Expelliarmus?
Artur najpierw rozejrzał się po klasie, a potem podniósł rękę.
- Zaklęcie rozbrajające przeciwnika. - powiedział krótko i zwięźle.
- Tak - potwierdził profesor i skinął głową - Tak tak właśnie. Dziś poćwiczymy rzucanie jego na ... manekinach.
I to powiedziawszy wskazał furę manekinów z boku sali. Zapewne były zrobione tak, że po zniszczeniu jednych, pojawiały się drugie.
- Rozbrójcie tych manekinowych czarnoksiężników a potem po prostu ich rozwalcie czy coś - powiedział Smith i uśmiechnął się na samą myśl. - Do dzieła!
Wszyscy zaczęli rzucać owe zaklęcie rozbrajające, niektórzy niezdarnie, a inni wręcz przeciwnie. Jeden puchon ze złości przed rozbrojeniem po prostu rozwalił manekina i cisnął różdżką o ścianę, używając kilku czarodziejskich przekleństw.
- Na brodę Merlina, na czarną różdżkę, na puchar Turnieju Trójmagicznego, k**a!
Artur spróbował rzucić zaklęcie, choć formułę wypowiedział bardziej jakby czytał wiersz niż poważne zaklęcie. Przyprowadził się do porządku zaklęciem pięści, która uderza Cię w twarz. Nauczył się go od pewnych psikusów, gryfonów w jego wieku. Potem znowu spróbował rzucić czar.
Ćwiczyli tak dość długo, ale nadal nie mógł się w pełni skupić.
Ok, ostatni raz ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Perc dnia Sob 21:50, 20 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peegy
szef dep. magicznych gier i sportów
szef dep. magicznych gier i sportów



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:46, 20 Sie 2011    Temat postu:

[Wielka Sala/OPCM/ONMS - wtorek]

Chłopak najwyraźniej trochę się zmieszał jej odpowiedzią ale nie przejęła się tym aż tak bardziej. Zapewne znajdzie pocieszenie u tej gryfonki.Pomyślała. Artur poradził, żeby poszli już na lekcję OPCM. Dziś miał uczyć ich nowy nauczyciel. Alexnadra była ciekawa jaki jest.
Kiedy weszli do klasy nauczyciela jeszcze nie było a oni zajęli jakieś wolne dwa miejsca. Jak już przyszedł profesor Alex od razu go polubiła. Zdawał się być wesoły i stawiać na praktykę. To co lubiła. Na tej lekcji mieli ćwiczyć zaklęcie Experiallmus na kukłach. Szło jej całkiem nieźle. Już za drugim razem udało się jej rzucić dobre zaklęcie rozbrajające. W pewnym momencie zobaczyła, że Artur na nią co chwila zerka. Uśmiechnęła się lekko ale szybko przestała, żeby chłopak tego nie zobaczył. Jednak od tego momentu miała trochę lepszy humor.
Następną lekcją była Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami. Alexandra bardzo lubiła Hagrida a odkąd dowiedziała się o Delgado polubiła go jeszcze bardziej. Na tej lekcji mieli zająć się mieli, o dziwo, Hipogryfami.
- No... Ten tego, nie dawałam ich na lekcję ale ten... Chyba teraz już spróbuję. Musicie wiedzieć, że są to honorowe zwierzęta. Nie wolno, wam ich w jakikolwiek sposób obrazi bo ten... Zrobią się niebezpieczne. No ale... Ktoś na ochotnika?
Alexandra od razu wysunęła się do przodu. O dziwo nie tylko ona. Artur też. Hagrid spojrzał na nich wyraźnie zdziwiony, że ma aż dwóch chętnych do spotkania z Hipogryfem.
- No ten, no dobra... Zaraz wam tu jakieś przyprowadzę. - powiedział nadal wpatrując się w nich trochę zdziwiony ale już widać było w jego oczach cień zrozumienia.
Przyprowadził im dwa Hipogryfy. Jeden był ciemny, prawie czarny. Drugi za to całkiem biały choć pióra miał szarawe. Kazał im stanąć przed nimi.
- No dobra... To ten, teraz bardzo powoli zbliżcie się do nich... O już! Wystarczy... Teraz się głęboko, jak najgłębiej możecie, pokłońcie. O tak...
Alexandrze serce waliło jak oszalałe. Myślała, że teraz pójdzie jej łatwiej po tym co przeżyła w pokoju wspólnym ale myliła się. Hipogryf był wielki i nie patrzył na nią zbyt przyjaźnie. Jednak kiedy głęboko sie przednim pokłoniła on sie odkłonił. Uśmiechnęła się do niego. Teraz czułą się jakby kamień spadł jej z serca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Sob 23:03, 20 Sie 2011    Temat postu:

[korytarz/dziedziniec, wtorek]

Rozzłoszczony rozmową z młodszą koleżanką ze Slytherinu, Gabriel szedł szybkim krokiem w stronę zamku. Po pierwsze, wcale się z Rose nie spotykał. Po drugie, właśnie o plotki głównie mu chodziło, a przynajmniej nadal tak zakładał, chociaż sam nie wiedział, co się dzieje w jego głowie. Po trzecie, to, tak jak powiedział, Elizabeth wtrącała się w nie swoje sprawy. Nie lubił, kiedy ktoś mówił mu, co ma robić.
- Gejb, idziemy... - usłyszał za plecami głos Jasona.
- Idźcie sobie sami, do cholery! - przerwał mu Gabriel, nawet się nie odwracając. Wpadł do zamku. Lekcja jeszcze trwała, więc szybko pobiegł do gabinetu woźnego i gwizdnął mu plan lekcji dla całej szkoły. Dowiedział się, że Rose ma za chwilę zaklęcia więc popędził pod odpowiednią klasę, ledwo zdążając przed dzwonkiem. Uczniowie wylegli na korytarz i wtedy Gabriel ją zobaczył. Szła ze swoimi przyjaciółkami. Zatrzymała się obok niego.
-Cześć, Rose. Chyba musimy porozmawiać - powiedział, choć jego głos zabrzmiał bardzo nienaturalnie. Nie odpowiedziała. Stała obok chłopaka, unikając jego spojrzenia. Znów zabrzmiał dzwonek i na korytarzu zrobiło się pusto.
-Nie wiem, dlaczego zaczęłaś mnie ignorować, ale jestem pewien, że wszystko mogę ci wyjaśnić. Ostatnio dzieje się ze mną coś dziwnego. Tak właściwie, to od kiedy na ciebie wpadłem - kontynuował, poprawiając sobie torbę na ramieniu. Dziewczyna nadal nic nie mówiła.- Proszę, przejdźmy się i porozmawiajmy.
Tak, w tym momencie Gabriel nie poznawał samego siebie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tom dnia Sob 23:05, 20 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Sob 23:34, 20 Sie 2011    Temat postu:

[Gdzieś w Hogwarcie, wtorek]

- Cześć, Rose. Chyba musimy porozmawiać - powiedział Gabriel jakby nieswoim głosem.
Zabrzmiał dzwonek. Bezgłośnie dała przyjaciółkom znać, że dołączy do nich później.
- Nie wiem, dlaczego zaczęłaś mnie ignorować, ale jestem pewien, że wszystko mogę ci wyjaśnić. Ostatnio dzieje się ze mną coś dziwnego. Tak właściwie, to od kiedy na ciebie wpadłem. Proszę, przejdźmy się i porozmawiajmy.
- Fatalne jędze, pamiętaj Fatalne Jędze. Czy nie obiecywałaś sobie, że jak będziesz mieć możliwość zobaczyć je na żywo to zrobisz ku temu wszystko? - powtarzała w duch Rose.
Przyglądnęła się chłopakowi. Zwykły śmierdzący Ślizgon.
- Ile już dziewczyn zabrałeś na podejrzany koncert? - spytała dziewczyna - Przerabiasz to z każdą dziewczyną? Słyszałam, że wiele ci już uległo.
Sprawiał wrażenie zakłopotanego. Ślizgon? A to nowość!
- Możemy po prostu się przejść? - spytał chłopak i spróbował się uśmiechnąć.
Rose miała mętlik w głowie.
- Pięć minut! Właśnie tracę jedną z najbardziej ulubionych lekcji - odpowiedziała Rose.
Chwyciła go za ramię i pociągnęła ku korytarzowi na czwartym piętrze. Rzadko tu ktoś zaglądał. Poza tym miała dość chodzących na jej temat plotek. Gdy usiedli na ziemi w kącie odezwała się dość poważnie:
- Słucham
- Czemu mnie ignorujesz? Pamiętasz jak mnie minęłaś przy Wielkiej Sali, choć chwilę wcześniej patrzyłaś na mnie uśmiechając się jak gdyby nigdy nic? Co się stało- wszytko to wydusił na jednym tchu, jakby nęciło go to już od dłuższej chwili.
- Pamiętasz może tego młodszego Puchona? - odpowiedziała dziewczyna - Ja go kojarzę, bo kręcił się ostatnio koło mojej kuzynki. Czyżbyś dawał mu niezawodne rady typu jak łatwo poderwać naiwną dziewczynę? Powiem ci, że przez chwilę sama się na to nabrałam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Sob 23:36, 20 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perc
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Nie 13:43, 21 Sie 2011    Temat postu:

[Błonia, Opieka nad magicznymi stworzeniami / korytarze Hogwartu]

Gdy Hagrid zaproponował pokłon przed hipogryfem i możliwość pogłaskania go, Artur bez wahania się zgodził. Zawsze fascynowały go magiczne stworzenia, i do tego była to ich pierwsza lekcja tego przedmiotu, do tego z Hagridem. Alex również zgodziła się na ochotnika. Ucieszył się w duchu.
Hagrid zanim cokolwiek zrobili oczywiście zaczął tłumaczyć środki bezpieczeństwa, by przypadkiem nie zdenerwować w jakiś sposób dumnego zwierzaka. Mówił, że już kiedyś ktoś porządnie dostał od hipogryfa za nie okazywanie mu szacunku, aż miał złamaną rękę. Ciary przeszły po plecach.
Artur bardzo ostrożnie stawiał kroki, cały czas uważając. Zbliżył się do czarnego hipogryfa i starannie się pokłonił. Zwierzę się odkłoniło, ale nie to zdziwiło Artura. Zdziwiło go to, że zaczął go jakby ... wąchać. Najpierw ręce, a potem całą resztę ciała. Jakby coś czuł. To ptaki w ogóle mają węch? Nie wiedział, ale hipogryf chyba nie miał zamiaru go zaatakować czy coś w tym rodzaju. Po prostu wąchał. Artur porozumiewawczo uśmiechnął się do gajowego, a on puścił mu oko.

***

Po skończonej lekcji Artur wędrował samotnie korytarzem, myśląc. Zauważył przed sobą Alex i zbliżył się do niej.
- Hej ... sorry za tamto - powiedział, patrząc na nią.
- Za co?
- No za to ... wiesz ...
- Konkretnie za co?
- Musisz mnie tak pogrążać?
- Muszę.
- Dobra ... sorry za to durne zbłaźnienie się i rzucanie głupimi tekstami. Zadowolona?
- Teraz już tak.
Tylko się uśmiechnął.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Perc dnia Nie 13:43, 21 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 19:45, 21 Sie 2011    Temat postu:

[Wtorek; Korytarze szkolne, Skrzydło Szpitalne. ]

Abi po śniadaniu popędziła na zaklęcia. Mimo tego, że lubiła te zajęcia dziwnie się na nich czuła, bo Ślizgoni, z którymi miała zajęcia, cały czas się jej przyglądali. Tak samo później na mugoloznawstwie i runach. Wszyscy się na nią patrzyli. Czuła się osaczona. Chciała żeby ten dzień już się skończył. Musiała jeszcze jakoś przeżyć Obronę Przed Czarną Magią i Historię Magii. Ale przynajmniej na Historii nikt nie powinien zwracać na nią uwagi zajęty chrapaniem.
Stwierdziła, że pójdzie do skrzydła szpitalnego. Rana strasznie jej dokuczała swędząc. Po drodze przez przypadek potrąciła jakąś czarnowłosą Krukonkę.
- Przepraszam. - powiedziała. – Trudno mieć wszystko na jednym oku – dodała i uśmiechnęła się do dziewczyny. Ta odwzajemniła go. Poznała ją. Miały dzisiaj razem runy.

Gdy Abigaile weszła do Skrzydła Szpitalnego Pani Pomfrey kręciła się wokół jakiegoś łóżka. Abi od razu rozpoznała osobę, która na nim leżała. To ta Ślizgonka! Ta zdzira! Świnia! To ona poharatała mi twarz! W głowie dziewczyny kołatały się złe myśli. Snuła plany zemsty, ćwiczyła różne scenariusze rozmów, które kiedykolwiek mogła by odbyć ze sprawczynią bólu. Jednak myśli te trawy nie więcej niż sekundę, bo Pani Pomfrey szybko zauważyła jej obecność.
- Co ci dolega dziecko? Usiądź, proszę, byle szybko. – powiedziała niezbyt przyjaznym tonem, jak to było w jej zwyczaju.
- Ta rana, strasznie mi przeszkadza proszę pani. Swędzi i w ogóle.- szybko odpowiedziała Abi. Przechodząc obok łóżka Ślizgonki uniosła dumnie głowę próbując na nią nie patrzeć. Tamta była wyraźnie speszona widokiem rywalki, nawet lekko pobladła na widok jej obklejonej plastrami twarzy, ale starała się pozostać w równie dumnej postawie.
- Poczekaj Barbaro. – powiedziała do leżącej dziewczyny pielęgniarka. Podeszła do Abigaile i zaczęła zdejmować opatrunek z jej twarzy. – Ach tak, już rozumiem. Swędzenie to znak, że wszystko dzieje się dobrze, dziecko. Rana goi się. Poczekaj, pójdę po nowy opatrunek.
Kiedy Pomfrey odeszła Abigaile sięgnęła po lusterko leżące na półce nocnej. Obejrzała się. Po ranie pozostała tylko mocno zaróżowiona blizna. Ale oko… Oko nadal nie wyglądało jak przed uszkodzeniem, ale za to nabrało lekko żółtawego koloru. I widziała na nie znacznie lepiej niż gdy oglądała się w nocy.
Uniosła wzrok znad lusterka. Ta Barbara przyglądała się jej z lekkim przestrachem, ale gdy tylko zauważyła wzrok Abi odzyskała dumny wyraz twarzy.
- I co, jesteś z siebie zadowolona? – syknęła do niej cicho Abigaile. Ale Barbara nie zdążyła odpowiedzieć, bo na salę wróciła Pomfrey. Tylko jej wzrok zmienił się na bardziej nienawistny.
Pielęgniarka szybko opatrzyła dziewczynę. Skończyła akurat w momencie gdy zabrzmiał dzwonek. Abi podziękowała, rzuciła jeszcze jedno pogardliwe spojrzenie na Barbarę i pobiegła na OPCM.
Po drodze dumała nad samą sobą. Coś się w niej zmieniło od tamtego pojedynku. Jeszcze nigdy nie odważyła się mówić do kogoś z taką nienawiścią. Coś się w niej otworzyło. Coś, co kazało jej walczyć z tymi, którzy chcieli zrobić jej krzywdę, lub strasznie obrzydzić życie. Uśmiechnęła się do siebie. Mimo to na pewno zostanę tą małą nieśmiałą dziewczynką, która boi się nowych ludzi. Humor znacznie jej się poprawił. Ludzie przyglądający się jej przestali jej już dzisiaj przeszkadzać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mudancicha dnia Pon 13:38, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Nie 21:10, 21 Sie 2011    Temat postu:

[Gdzieś w Hogwarcie, wtorek]

- Pamiętasz może tego młodszego Puchona? - odpowiedziała dziewczyna - Ja go kojarzę, bo kręcił się ostatnio koło mojej kuzynki. Czyżbyś dawał mu niezawodne rady typu jak łatwo poderwać naiwną dziewczynę? Powiem ci, że przez chwilę sama się na to nabrałam.
-Owszem, dawałem mu rady, ale nie miały nic wspólnego z podrywaniem naiwnych dziewczyn - odrzekł Gabriel, kładąc szczególny nacisk na słowo "naiwnych". -Po prostu spodobała mu się dziewczyna i sobie z nią nie radził, ale na pewne rzeczy jest za młody. Nic, co wtedy mogłaś usłyszeć, nie jest związane z tobą.
Zamilkł na chwilę i przybliżył się do dziewczyny, tak, że dokładnie mógł widzieć jej urzekające oczy.
-Ty jesteś inna. Bardzo pozytywnie inna, bo zrobiłaś coś dziwnego, co mi poprzewracało w głowie już po pierwszym dniu znajomości.
Musiał jej to powiedzieć. Bez względu na to, co Rose sobie o nim pomyśli. Dobrze wiedział, że może go uważać za powalonego ślizgona, ale wcale tak nie było. W każdym razie nie zawsze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Nie 22:49, 21 Sie 2011    Temat postu:

[Gdzieś w Hogwarcie, wtorek]

Gabriel spojrzał jej w oczy. Było to niezwykłe uczucie. Poczuła przyjemny dreszcz. Bała się, że zaraz ulegnie jego urokowi.
-Ty jesteś inna. Bardzo pozytywnie inna, bo zrobiłaś coś dziwnego, co mi poprzewracało w głowie już po pierwszym dniu znajomości - odezwał się Gabriel.
Co dziwne wyglądał jakby mówił szczerze, co było dość dziwne jak na Ślizgona. Rose nie wiedziała co zrobić. Milczała. Kolejny minuty zaklęć mijały nieubłaganie. Siedzieli tak bez słowa aż dziewczyna odważyła się zapytać:
- No dobra. Powiesz wreszcie co takiego zrobiłam?
Oderwała się od ściany i spojrzała na niego. Dzieliły ich milimetry, a w głowie huczało jej od myśli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Barbalella
szkrzat domowy
szkrzat domowy



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Pon 0:13, 22 Sie 2011    Temat postu:

[Sala szpitalna - wtorek]

Barbara była wściekła na tę gryfonkę. Miała ochotę poczęstować ją nowym zaklęciem, ale pani Pomfrey, akurat wtedy musiała wejść do sali. Gdy wyzdrowieje, ta debilka pożałuje.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę! - dźwięczny, niski głos wypełnił salę szpitalną.
Barbara ucieszyła się. Zawsze mogła liczyć na Barona.
- Ona nie powinna przyjmować gości! Musi odpoczywać - Poppy Pomfrey jak zwykle musiała przeszkodzić.
- Będziemy cicho - powiedziała ślizgonka, czekając aż pielęgniarka wyjdzie.
Baron kręcił się niespokojnie po sali, ale na jego twarz tryskała dumą. Był zadowolony, że jego podopieczna dzielnie się spisuje.
- Pierwszy tydzień nauki, a ty takie rewelacje nam odstawiasz... Dzielna dziewczyna! Ta gryfonka, poharatała cię bardzo? Co, u licha, ona ci zrobiła w rękę?
- Nic mi nie zrobiła. Ale wykorzystałam twoje zaklęcie. Oczko chyba ją trochę boli - dziewczyna uśmiechnęła się złowieszczo. - Nie dotknęła mojej ręki. Akromantula mnie użarła.
- Znowu byłaś w Zakazanym Lesie? Rozumiem, że chcesz odwiedzać przyjaciela i uczyć go nowych rzeczy, ale ostatnio jest tam bardzo niebezpiecznie. Pająki mają nową królową i stały się bardzo śmiałe.
- A jak tam sytuacja z Heleną? Polepszyła się? - zagaiła nieśmiało.
- Niestety - westchnął - Nie cierpi mnie. Tak myślę. W końcu ją zabiłem. Ostatnio zwraca się do mnie jak do każdego innego ducha, ale nic poza tym.
- Wiesz, muszę mieć się na baczności. Wszyscy węszą, zwłaszcza ci przyjaźni szlamom. A dziś pełnia, więc mogę być śledzona.
Rozmawiali jeszcze długo, ale pani Pomfrey się wkurzyła i wygoniła Barona ze szpitala.
Barbara ponudziła się trochę, aż w końcu zapadła w niespokojny sen, pełen wilkołactwa, księżyców i gryzienia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Barbalella dnia Pon 0:15, 22 Sie 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peegy
szef dep. magicznych gier i sportów
szef dep. magicznych gier i sportów



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 1:19, 22 Sie 2011    Temat postu:

Reszta lekcji minęła im dość szybko. Po kolei podchodzili do hipogryfów pod czujnym okiem Hagrida. W pewnym momencie Alex ucięła sobie z nim krotką pogawędkę na temat tego jak szybko rosną i jak się nimi potem opiekować. Po skończonej rozmowie nauczyciel spojrzał na nią podejrzliwie ale ona tylko wyszczerzyła zęby i odeszła.
Kiedy lekcja się już skończyła dziewczyna udała się do zamku pogrążona w myślach na różne tematy. Zastanawiała się kto będzie wybrany z jej domu na przedstawiciela i na czym będzie polegać pierwsze zadanie.
Wyjęła plan zajęć. Mugoloznawstwo. Nie tak źle... Nagle obok niej znikąd pojawił się Artur. Jeny, albo on mnie śledzi albo jestem jak magnez na takich jak on... Nie spojrzała na chłopaka tylko szła dalej przez korytarz.
- Hej... Sorry za tamto. - powiedział patrząc na nią jednak ona nadal na niego nie spojrzała.
Wiedziała bardzo dobrze o co mu chodzi ale nie mogła się powstrzymać.
- Za co? - zapytała niewinnym głosem.
- No za to... wiesz... - chłopak zdawał się być zmieszany.
- Konkretnie za co?
- Musisz mnie tak pogrążać?
- Muszę.
- Dobra ... sorry za to durne zbłaźnienie się i rzucanie głupimi tekstami. Zadowolona?
- Teraz już tak - powiedziała niezbyt miłym głosem jednak w rzeczywistości ucieszyła się z tych przeprosin. Może ten chłopak nie zasługuje jednak na tak złe traktowanie? Choć w sumie... - A oświeć mnie, co Cię u licha podkusiło by zrobić z siebie większego idiotę niż zwykle? Tylko ze szczegółami proszę - powiedziała w końcu patrząc na chłopaka. Na jej twarzy zagościł uśmiech pierwszy od przyjazdu do Hogwartu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Peegy dnia Pon 1:21, 22 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Pon 9:03, 22 Sie 2011    Temat postu:

[Gdzieś w Hogwarcie, wtorek]

-Problem w tym, że nie wiem, co zrobiłaś - szepnął Gabriel, przygryzając lekko wargę. -Nie wiem, co tak naprawdę się stało, po prostu się pojawiłaś i...bach! Jesteś tylko ty. Jestem szczery jeśli chodzi o takie rzeczy, a wiem, że nie powinienem być, bo znamy się bardzo, bardzo krótko.
- Dobrze jest wiedzieć, co się dzieje w twojej ślizgońskiej głowie.
Gabriel uśmiechnął się lekko na słowa dziewczyny.
-Oj, chyba nie zawsze dobrze jest wiedzieć. Mam nadzieję, że nasz wypad do Hogsmeade jest nadal aktualny, co? - zapytał. -Nie pójdę z nikim innym, bo nikogo prócz ciebie od wczoraj nie zauważam. Mój przyjaciel, Matt, zupełnie nie interesuje się taką muzyką, więc on też odpada. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłem, kiedy dowiedziałem się, że akurat TY jesteś również fanką Fatalnych Jędz.
Zmilkł, czekając na odpowiedź dziewczyny. Miał nadzieję, że ta rozmowa pozostanie między nimi. Po co reszta szkoły miała wiedzieć prawdę. Mogli sobie plotkować, ale nie mieli prawa poznać nowego Gabriela.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatrix
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 04 Sie 2011
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Drzewo Rodowe Blacków

PostWysłany: Pon 10:14, 22 Sie 2011    Temat postu:

[ONMS, biblioteka, środa]

Beth pędziła na ONMS. Ciekawa była czy dalej będą zajmować się Niuchaczami. Słyszała, że III klasa miała Hipogryfy i marzyła o tym, żeby Hagrid zrobił taką lekcję również im. Ogarnął ją wielki smutek gdy ponownie zobaczyła Niuchacze.
Wzięła się za karmienie je marchewką, aż nagle zauważyła Gryfonkę. Tą, którą zaatakowała Barbara.
- Twoja matka też jest taka piękna? - Gryfonka spojrzała się na nią i nie odpowiedziała.
- Mowe też Ci odjęło? To dobrze. Wolę jak Gryfoni są cicho! - Chciała już odpowiedzieć ale przerwał im Hagrid.
- Cicho! Cholibkja.. żadnych kłótni na moich lekcjach, jasne?! Jak ja niecierpię mieć jednej lekcji ze Ślizgonami i Gryfonami...
Reszta lekcji minęła szybko. Elisabeth popędziłą do biblioteki. Po drodze minęła Gabriela, spojrzała na niego wściekłym spojrzeniem i poszła dalej.
W bibliotece szukałą książek o Hipogryfach. Chciała się przygotować do lekcji, mimo, że nie wiedziała czy taka będzie. Znalazła 6 książek i niosła je na rękach. Nic nie widziała. Szła powoli uważając by na nikogo nie wpaść. Niestety. Wpadła na kogoś, przewróciła się, a wszystkie książki spadły jej na głowę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
pogromca Bazyliszka



Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Slytherin ^^

PostWysłany: Pon 13:12, 22 Sie 2011    Temat postu:

[Pokój wspólny Ślizgonów / Korytarz, wtorek]

Aleź nie doczekała się na Gabriela. Po półgodzinie siedzenia w Pokoju Wspólnym, postanowiła pójść go poszukać. Po drodze chciała pójść do skrzydła szpitalnego, ale zobaczyła, że Barbara gada z Krwawym Baronem, więc dała sobie spokój.
Po kilkunastu minutach włóczenia się po korytarzach, znalazła Gabriela. Stał i gadał... z tą głupią Gryfonką, a jakże! Czy on nie może się od niej odczepić?/? Co za człowiek!
Poirytowana Alex wrzasnęła na cały korytarz:
- Gabriel!
Ślizgon i Gryfonka powoli odwrócili się w jej stronę. Chyba przerwała im ważną rozmowę. Chłopak był lekko poirytowany, za to dziewczyna patrzyła na Alex z wyraźną nienawiścią.
- Co? - spytał chłopak
- Dowiedziałam się, że jesteś kapitanem drużyny Ślizgonów - powiedziała.
- Kapitanem? - powtórzył, patrząc się na Gryfonkę.
- Tak, kapitanem. W qudditcha. Chciałam się spytać, kiedy będą treningi. Przecież niedługo pierwszy mecz! Ślizgoni - Gryfoni, zapomniałeś???
- Naprawdę nie mam do tego głowy. Potem pogadamy - powiedział tylko i odszedł z Gryfonką.
Alex już wyciągała różdżkę, ale przypomniała sobie że jak rzy\uci na nich klątwę, to Ślizgoni nie będą mieli kapitana. Trzeba będzie inaczej wyvbić im z głowy te miłostki. A Alex wiedziała nawet jak. Musi tylko znaleźć jakąś Ślizgonkę, która jej pomoże.
Alex poszła do biblioteki. ale po drodze wpadła na jakąś dziewczynę. Ślizgonka, chyba z czwartej klasy. Poczuła, że na jej twarzy pojawia się uśmiech. Idealnie, pomyślała
- Cześć, jestem Alex - powiedziała i pomogła czwartoklasistce zbierać książki.
- Elizabeth - odparła dziewczyna.
- Elizabeth, słyszałaś o tym Ślizgonie i Gryfonce, którzy cay czas łażą razem? Widzisz, ten chłopak jest kapitanem drużyny Ślizgonów w qudditcha. Trzeba mu wybić amory z głowy. A ja mam plan, jak to zrobić.
Elizabeth uśmiechnęła się. - Co mam robić? - spytała.
- Masz może ochotę na nocną wycieczkę do Działu Ksiąg Zakazanych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 13:26, 22 Sie 2011    Temat postu:

[Worek; korytarze szkolne, Pokój Wspólny Gryffindoru]

Abi szła korytarzami w stronę biblioteki. Była zajęta przeglądaniem kartki, które każdy dostał na Historii Magii. Jakieś materiały dodatkowe czy coś. I tak położy to gdzieś na między książkami zapominając o tym na resztę roku. Jak każdy.
Idąc tak nie zauważyła dwóch osób stojących na jej drodze, które również były czymś pochłonięte, nie zwracając uwagi na resztę świata. Oczywiście wpadła na nich.
- O Jezu, przepraszam. Zapatrzyłam się. – mówiąc to pomagała wstać dziewczynie, która przewróciła się pod wpływem zderzenia. – Masz fajne pasemko – uśmiechnęła się do nieznajomej. Dziwnie się na nią patrzyli. No tak, opatrunki… Spojrzała na chłopaka. – Hej, kojarzę cię. – powiedziała do niego.- Pytałeś się czemu Gryfoni są tacy markotni, wtedy, pierwszego dnia. - Abi trochę zrzedła mina. Will…
- E… No tak. – odpowiedział drapiąc się w łepetynę. Zarumienił się lekko. – E… Przykro mi.
- Yyy.. Nie trzeba. A tak w ogóle jestem Abigaile. Dla przyjaciół Abi. – na jej twarz powrócił uśmiech.
- Arthur.
- Alex.
Uśmiechnęli się do siebie.
- O, i dzięki za komplement. No wiesz, za to pasemko. – powiedziała Alex. Abi uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Nie ma sprawy. Co porabiacie? - i tak zaczęła się rozmowa. Pogadali z pół godziny. Pytali się jej o ten pojedynek na błoniach, o to jak się czuje i o wiele innych rzeczy. Sama Abigaile też nie szczędziła im pytań. Pośmiali się, powygłupiali. Dobra, trzeba iść dalej. – pomyślała Abi.
- No, lecę do biblioteki. Do zobaczenia na kolacji?
- Jasne, leć dalej. – odpowiedziała Alex. – Do zobaczenia.

Wieczorem Abigaile siedziała przy wolnym stoliku i odrabiała lekcje. Wcześniej była jeszcze raz w szpitalu, ale już nawet nie zwracała uwagi czy Barbara tam jest czy jej nie ma. Pani Pomfrey zostawiła jej już opatrunek tylko na oku, żeby ludzie dziwnie się nie patrzyli na jego żółtą barwę. Widziała już na nie prawie normalnie. A blizna… Nawet blizna prawie znikła. Odróżniała się od reszty twarzy tylko lekko jaśniejszym kolorem.
Abi strasznie cieszyła się, że przyszło jej żyć w magicznym świecie, bo gdyby była mugolem w życiu by jej to nie znikło.
Gdy tak odrabiała lekcje dosiadły się do niej Lana i Adele. No cóż, co tam owijać w bawełnę, ich miny nie mówiły dobrych rzeczy.
- Co jest? Ktoś umarł? I gdzie Rose? - spytała się Abi. Adele i Lana popatrzyły na siebie i znowu na dziewczynę.
- Można tak powiedzieć. Umarła duma Gryffindoru. Uciekłyśmy dzisiaj z zaklęć, żeby śledzić Rose. Uwierzyłabyś? Ona sama uciekła z ZAKLĘĆ żeby pogadać z jakimś Ślizgonem! – wyżalała się Adele.
- I wyglądało na to, że nie przejmowali się swoim towarzystwem! – dodała swoje trzy grosze Lana.
- A co do tego gdzie jest, to nie wiemy. Może siedzi w pokoju albo gdzieś się szwęda. – powiedziała jeszcze raz Adele.
- Okey… –Abigaile było wszystko jedno. Niech Rose robi co chce. Nic im do tego. I tak jak bardzo będzie chciała nie zmuszą jej do zaprzestania do tego.
Kilkanaście minut minęło na odrabianiu lekcji. Nagle Adelajda dziwnie się uśmiechnęła.
- A właśnie, Abi, mamy coś dla Ciebie. Miałyśmy poczekać na Rose, ale chyba to trochę potrwa. – zaczęła grzebać w kieszeni. Na twarzy Lany też zakwitł uśmiech. – O, jest! – oznajmiła Adele i wyciągnęła małe zawiniątko i dała je dziewczynie. Abigaile szybko je rozwinęła, a gdy zobaczyła zawartość wybuchła śmiechem.
- Opaska na oko? Jak pirat? Tak, bardzo śmieszne! – powiedziała i wszystkie razem znowu zaczęły się śmiać.

[Środa, Chatka Hagrida/ biblioteka]

Abi siedziała przy klatce z Niuchaczem i słuchała.
- Twoja matka też jest taka piękna? - spojrzała się na Ślizgonkę i nie odpowiedziała.
- Mowę też Ci odjęło? To dobrze. Wolę jak Gryfoni są cicho! - chciała już odpowiedzieć ale przerwał im Hagrid.
- Cicho! Cholibka.. żadnych kłótni na moich lekcjach, jasne?! Jak ja nie cierpię mieć jednej lekcji ze Ślizgonami i Gryfonami... – jeszcze chwilę ponarzekał i poszedł w swoją stronę. Po lekcji podszedł do dziewczyny. – Wszystko w porządku, Abi?
- Tak… Chyba od tego wypadku na Błoniach jestem główną ofiarą Ślizgonów. – uśmiechnęła się do niego i poszła do szkoły. Stwierdziła, że zajrzy do biblioteki. Gdy tylko do niej weszła koleżanka z roku, Margareth, zaczepiła ją. Stanęły w przejściu, a ona tłumaczyła jej coś z transmutacji. Wtedy zauważyła tę dziewczynę co gadała co niej na ONMS. Uśmiechała się wrednie to innej Ślizgonki. Tej, z którą zawsze łaziła Barbara. Gdy tylko odeszła podeszła do niej.
- Interesuje Cię wygląd mojej matki, tak? Powiem Ci, że na pewno wygląda gorzej. 13 lat pod ziemią w grobie na pewno nie zadziałały na nią najlepiej. Wyobraź sobie, że robaki już nieźle przeorały jej twarz. – powiedziała i razem z Margareth udała się na kolejną lekcję.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mudancicha dnia Pon 13:27, 22 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Pon 16:00, 22 Sie 2011    Temat postu:

[Gdzieś w Hogwarcie, wtorek]

- Nasz wypad na koncert? Aktualny? - zapytała Rose przewracając oczami - Tak, ale musi to zostać między nami. - dodała uśmiechając się.
Zaklęcia już się kończyły. Nie było po co wracać. Za chwilę miał zadzwonić dzwonek. W tym momencie w korytarz wkroczyła jakaś młodsza Ślizgonka.
- Gabriel! - zawołała dziewczyna.
- Co? - spytał niezbyt miło chłopak.
Rozmowa dotyczyła drużyny Ślizgonów w Quidditha. Po krótkiej wymianie zdań Gabiel popatrzył na Rose i dał jej do zrozumienia, że chciałby stąd zniknąć. Kiedy mijali Ślizgonkę Rose spytała:
- Jesteś kapitanem drużyny?! Dlaczego nic nie mówiłeś?.
- To coś zmienia? - odpowiedział pytaniem na pytanie Gabriel.
- Oprócz tego, że jestem kapitanem Gryfonów to nic.
Zadzwonił dzwonek.
- Zielarstwo. To będzie stracona godzina.

[Wielka Sala, Pokój Wspólny Gryfonów, wtorek]

Po całym dniu nauki, później prac domowych Rose udała się do Pokoju Wspólnego po przyjaciółki. Nie było ich tam. Sama poszła się na kolację. Siadła przy stole i jadła swoją wymarzoną, od blisko trzech godzin, kolację. Dziewczyn nie było również tutaj. Pewnie musiały się wyminąć. Co dziwne, nie widziała ich od OPCM, bo kiedy Rose właśnie szła do łazienki napotkała na swojej drodze profesora Flitwicka. Nad karnym zadaniem siedziała cały dzień w bibliotece.
Teraz po kolacji, na której nie zauważyła Gabriela, wracała już do Wieży Gryffindoru. Tam w końcu spotkała Adele, Lanę i Abi, która miała śmieszną opaskę na oku i wyglądała jak pirat.
- Hej dziewczyny! Coś mnie ominęło? - uśmiechnęła się do Abi.
Przyjaciółki patrzyły na nią z niepokojem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Pon 16:02, 22 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jamata
co ja tu robię?
co ja tu robię?



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gryffindor

PostWysłany: Pon 18:04, 22 Sie 2011    Temat postu:

[domitorium, jezioro - wtorek]

Po kolacji wszystkie dziewczyny wróciły do wieży Gryffindoru. Bez Rose.
- Jak zwykle szlaja się gdzieś z tym obleśnym Ślizgonem. - powiedziała Abi.
Adele głaskała swoją sowę, Lana czytała jakąś książkę, a Abi patrzyła w okno wznosząc swoją opaskę na oko. Nagle wszystkie spojrzały się na drzwi. Weszła Rose.
- Hej dziewczyny! Coś mnie ominęło? - uśmiechnęła się tylko do Abi.
Adele zauważyła to.
- Nie mogę. - odważyła się Adele, a potem widząc wzrok Lany poprawiła. - Nie możemy patrzeć na to jak opuszczasz lekcje i zaniedbujesz naukę.
- Chodząc z tym Ślizgonem! - dodała Lana.
- Ma na imię Gabriel. - wetknęła się Rose.
- Nie możesz tego robić... - Adele zakapowała - Gabriel?
Abi i Lana zrobiły dziwne miny. Zaraz do nich dołączyła Adele.
- Tak. Gabriel. - powiedziała spokojnie Rose.
Adele wzięła głęboki oddech i kontynuowała.
- Nie rozumiem Cię. Jesteśmy w tej szkole od sześciu lat...
- A ty akurat w tym roku zaczęłaś interesować się Ślizgonem!
- Ratunku. - dodała Adele.
- On się nazywa Gabriel.
Adele nie wytrzymała.
- NIE OBCHODZI MNIE JAK ON MA NA IMIĘ ROZUMIESZ? - krzyknęła w stronę koleżanki - NIE OBCHODZI MNIE ŻADEN GŁUPI ŚLIZGON. NIE!
Po tych słowach wyszła bez słowa. Nie zatrzymała się na słowa Lany.
- Zaczekaj.
Nie mogę. Słońce już zaszło. Adele wybiegła ze szkoły i udała się nad jezioro. Zobaczyła tam Artura. Miał ponurą minę. Podeszła do niego i usiadła w bezpiecznej odległości. Nawet nie przywitała się. Artur miał spuszczoną głowę. Adele patrzyła w niebo.
Straciłam moją przyjaciółkę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jamata dnia Pon 18:43, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> RPG / Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 6 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin