Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

RPG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 14, 15, 16  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> RPG / Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Pon 18:59, 22 Sie 2011    Temat postu:

[ Pokój Wspólny Slytherinu, wtorek]

Oprócz tego, że jestem kapitanem Gryfonów to nic. Głos Rose cały dzień odzywał się w jego głowie. Nie zjadł nawet kolacji. Przesiedział całe popołudnie w pokoju wspólnym, zajmując najwygodniejszy fotel. Chwilę wcześniej wygonił stamtąd jakichś pierwszaków, którzy wytrzeszczali na niego oczy. Siedział wpatrzony w kominek, raz po raz uderzając otwartą dłonią w poręcz skórzanego fotela. Dlaczego, do diabła, wszystko musi być przeciwko niemu? Miał teraz ochotę udusić ślizgonkę, a potem wywalić ją z drużyny. Albo w odwrotnej kolejności. Mogło być już dobrze, a tu nagle taka wiadomość.
- Gabriel, od pięciu minut do ciebie mówię - usłyszał w końcu głos Matta, który usiadł na fotelu obok.
-Co jest?
- Pytałem, czemu nie byłeś na kolacji.
-Nie byłem głodny
-Akurat. Ty zawsze jesteś głodny - odrzekł Matt, rozrzucając na stoliku pergaminy zapisane jakimiś skomplikowanymi obliczeniami i tabelkami. - Powiesz mi, co się z tobą od wczoraj dzieje?
Gabriel nie odpowiedział. Zastanawiał się, czy może o tym powiedzieć Mattowi. Niby od lat się znali i wiedzieli o sobie wszystko, ale Gabriel czuł, że nie powinien dzielić się z nim swoimi aktualnymi problemami.
-Nic się ze mną nie dzieje. Mam jakiś gorszy dzień.
- Rozumiem. Byłem dzisiaj w Dziale Ksiąg Zakazanych - mruknął Matt znad opasłego tomu "Numerologii dla bardzo zaawansowanych".
-No i? - Gabriel uniósł brwi.
Matt przygryzł wargę. Gabriel odniósł wrażenie, że chce on powiedzieć mu coś ważnego.
-Nic, tylko musisz na siebie uważać. I nie tylko na siebie.
-Stary, gadaj, o co chodzi? - Gabriel usiadł na fotelu tak, jakby przygotowywał się do odlotu.
- Nie wiesz, gdzie mój słownik...
-Matt!
-Chyba zostawiłem go w dormitorium - Matt wybiegł z pokoju wspólnego, zanim Gabriel zdążył cokolwiek powiedzieć. Gabriel nie mógł się oprzeć wrażeniu, że Matt wie. Albo przynajmniej domyśla się, co się dzieje między nim, a Rose.
Rozejrzał się niezbyt przytomnie po pokoju wspólnym. Miał nadzieję, że zaraz spotka tutaj Alex i powie jej, co o niej myśli. Była dobrym zawodnikiem, ale stanowczo przegięła. Nie miał pojęcia, jak Alex chce, żeby zagrali dobrze, jeśli on, Gabriel, będzie cały czas w takim stanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tom dnia Pon 19:00, 22 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perc
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Pon 20:16, 22 Sie 2011    Temat postu:

Gdy padło kłopotliwe pytanie, Artur nie wiedział jak odpowiedzieć Alex. Bo co miał powiedzieć? Że nie może oderwać od niej wzroku? Że po prostu ... nie czuje się już tak pewnie jak zawsze przy niej? Najlepszym przykładem na to było, że nie miał odwagi jej tego powiedzieć. Na szczęście pojawiła się ta dziewczyna i wszyscy zajęci byli rozmową. Przynajmniej przez jakiś czas.
Lekcja mugoloznastwa mijała dość ciężko. Profesor tłumaczyła im różne rzeczy, np. że mugole sprzątają ręcznie (!), gotują ręcznie (!) i że sami trzymają książki przy czytaniu (!!!). Cóż za absurdy. Aż przez chwilę im współczuł. Biedne mugole.
Gdy lekcja się skończyła miały zacząć się Starożytne Runy, ale Artur, choć to kompletnie nie w jego stylu, postanowił zerwać się z lekcji. Postanowił pójść do biblioteki i poczytać swoją ulubioną książkę, "Czarodzieje i ich czary".
Siedział przed książką, żując coś słodkiego. W kończącym rozdziale trochę się zmieszał.

"Znowu spojrzał jej w oczy, a ona w jego. Patrzyli się przez jakiś czas, i nie było im potrzebne nic. Żadne słowa. Wszystko było w oczach.
Czytali sobie w oczach, jakby czytali książkę fantasy, od której nie można się oderwać. A potem po prostu zbliżyli się do siebie i oddali wszystkie uczucia w jednym pocałunku."


Odłożył książkę. To jednak nie najlepsza rozrywka na jego stan. Poszedł do pokoju wspólnego i puścił płytę Fatalnych Jędz, leżąc na łóżku. Nie tylko widać on zerwał się z zajęć. Jego przyjaciel też tutaj był.
- Steven, co ty wiesz o dziewczynach? - zapytał ni z gruchy ni z pietruchy.
- Samo zło stary, samo zło ... i dlatego ja nie mam dziewczyny - powiedział, a tłum uczniów od razu przytaknął "Tak, dlatego!"
Artur trzepnął go w łeb.
- Za co to?!
- To nie można tak bez powodu?

***

Siedział samotnie nad jeziorem na błoniach. Czy rozpoczęła się kolejna lekcja czy nie, nie wiedział, nie liczył czasu.
Intensywnie myślał. Co się stało? Dlaczego robi się z niego taki ... wrak? Dlaczego myślał o niej cały czas? Nagle przyszła Adele i usiadła obok niego, najwyraźniej też lekko przybita.
Zauważył też zbliżającą się postać z oddali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Pon 20:23, 22 Sie 2011    Temat postu:

[Pokój wspólny gryfonów, Błonia, wtorek wieczorem]

To nie była przyjemna rozmowa, zwłaszcza kiedy Adele krzyknęła:
- NIE OBCHODZI MNIE JAK ON MA NA IMIĘ ROZUMIESZ? NIE OBCHODZI MNIE ŻADEN GŁUPI ŚLIZGON. NIE!
Tego było już za wiele. Rose chwyciła kurtkę i pobiegła za przyjaciółką. Adele była nadzwyczaj szybka i poruszała się niczym przestraszona gazela. Gdy Rose dopiero opuszczała mury zamku ta była już daleko. Zauważyła ją. Blask księżyca odbijający się od jeziorka padał na jej niewyraźną twarz. Nie była sama. Obok niej siedział jakiś chłopiec. Z daleka poznała, że jest to ten, który rozmawiał z Gabrielem przed Wielką Salą.
Rose nie chciała przerywać im spotkania, jednak nie miała wyboru. Podeszła i powiedziała:
- A Twoje potajemne spotkania, co? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami.
Adele zawahała się.
- Wpadliśmy na siebie przypadkiem.
- No popatrz, to tak jak ja na Gejba wczoraj po śniadaniu - odpowiedziała Rose. Kipiała ze złości.
- Gejb? Niezwykle urocze nazywanie Ślizgona. - powiedziała Adele - Rose zostaw mnie. Pogadamy jutro jak każda z nas ochłonie.
- Jak chcesz. Tylko nie mów, że to moja wina. - powiedziała Rose, a po chwili dodała[/b] - I tak cię kocham. Trzymaj się Adele i...
- Arthur - odezwał się po raz pierwszy chłopak.
Rose wróciła do Pokoju Wspólnego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jamata
co ja tu robię?
co ja tu robię?



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gryffindor

PostWysłany: Pon 20:47, 22 Sie 2011    Temat postu:

[jezioro - środa]
Nagle ktoś podszedł do nich. To była Rose.
- A Twoje potajemne spotkania, co? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. - krzyknęła koleżanka z oddali.
Adele zawahała się.
- Wpadliśmy na siebie przypadkiem.
- No popatrz, to tak jak ja na Gejba wczoraj po śniadaniu - odpowiedziała Rose. Kipiała ze złości.
- Gejb? Niezwykle urocze nazywanie Ślizgona. - powiedziała Adele - Rose zostaw mnie. Pogadamy jutro jak każda z nas ochłonie.
- Jak chcesz. Tylko nie mów, że to moja wina. - powiedziała Rose, a po chwili dodała - I tak cię kocham. Trzymaj się Adele i...
- Arthur - odezwał się po raz pierwszy chłopak.
Adele odwróciła się, aby zobaczyć oddalającą się Rose. Było jej przykro, ale była też zła. Rzuciła kamieniem w jezioro. Popatrzyła się na Artura. Zobaczyła w jego oczach tajemniczy blask.
- Już teraz wiesz o co chodzi. - powiedziała cicho.
Artur popatrzył się na nią i pokiwał głową.
- A tobie co jest? - spytała chłopaka.
Mruknął coś pod nosem.
- Powiedz.
- No, dobra.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jamata dnia Pon 18:44, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Barbalella
szkrzat domowy
szkrzat domowy



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Pon 23:00, 22 Sie 2011    Temat postu:

[Sala obrony przed czarną magią, wtorek]

Gdy Barbara się obudziła była przybita. Za jakiś czas księżyc wzejdzie, a ona znowu będzie potworem. Znaczy, gorszym niż teraz.
- Obudziłaś się? W samą porę, Horacy właśnie przyniósł mi eliksir. Nowy nauczyciel obrony przed czarną magią użyczył ci gabinetu - znajomy głos przerwał jej rozmyślania.
Super, kolejny nauczyciel wie, że podczas pełni staje się przeklętym sierściuchem. No pięknie.
Dziewczyna wypiła ten obrzydliwy płyn, powstrzymując wymioty. Przynajmniej nikogo, znowu, nie zabije. Poszła z panią Pomfrey do gabinetu. Widziała jak pielęgniarka oddala się z niepokojem. Chyba ukrywała obrzydzenie. Tak się przynajmniej, Barbarze wydawało.
Słońce zachodziło. Zaczęły się drgawki. Szata ślizgonki zaczęła pękać, kły i paznokcie rosnąć. Bolało. Bardzo bolało. Przemiana się zakończyła. Była tym kim była. Potworem.
Mijały minuty. Nagle Barbara usłyszała pukanie do drzwi i szarpanie klamką. Była głodna, więc miała nadzieję, że nie straci nad sobą panowania. Usłyszała jak ktoś szepcze zaklęcie Alochomora. O nie.
- Panie profesorze? Jest pan tu? Chciałam się pana zapytać, czy będziemy się w tym tygodniu uczyć o druzgotkach? Chyba tu nikogo nie ma...- dziewczyna weszła do pokoju nie zauważając ciemnej kulki, zwiniętej za biurkiem, jaką była Barbara.
Dziewczyna podniosła z wielkim zdziwieniem list, który najwyraźniej wypadł ślizgonce z kieszeni. Chciała go dziś wysłać do rodziców. Było tam jej imię i nazwisko...
Barbara nie mogła wytrzymać. Woń dziewczyny była taka smakowita... Głęboko odetchnęła. Poczuła jak zapach świeżej krwi wlewa jej się do nozdrzy.
W jednej chwili była na nogach. Rzuciła się w stronę dziewczyny, nie myśląc o tym, że ona już wie kim jest. Ta już biegła w stronę drzwi. Wybiegła na korytarz. Zamykając drzwi spojrzała przerażona w twarz dziewczyny-wilkołaka. A Barbara przeżyła szok.
Otóż ową dziewczyną, była jej mała rywalka z blizną na twarzy i z przepaską na oku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Barbalella dnia Pon 23:02, 22 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perc
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Pon 23:34, 22 Sie 2011    Temat postu:

- No, dobra - mruknął. - Kojarzysz Alexandrę z mojego rocznika?
- Tak. Co z nią?
- Jest piękna. To z nią - odpowiedział i dalej wpatrywał się w jezioro mając nadzieję, że dziewczyna zrozumiała, bo nie miał zamiaru jej dokładnie o tym opowiadać.
Czekał na jej reakcję w ciszy. Ciekawe która godzina? Może mija już kolejna lekcja? Zerknął na plan. Astronomia. Dobrze. Ale mimo wszystko jakoś nie chciało mu się stąd ruszyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 11:00, 23 Sie 2011    Temat postu:

[Sala OPCM, wtorek wieczorem]

Po kłótni Rose i Adele Abi była strasznie… zmartwiona. Czuła się źle. Stwierdziła, że musi z kimś porozmawiać. Ale nie z rodzicami. Oni się do niczego nie nadawali. Macocha by się z niej śmiała, a tata… no cóż, tata to chyba jakby poddał się jej, nie ma co na niego liczyć. Więc napisała do ojca chrzestnego. Odkąd ojciec poślubił nową kobietę, tylko Liam dawał jej ciepło rodzinne, którego potrzebowała. Opisała wszystko co stało się w ciągu tych trzech dni, a było tego całkiem sporo. Mimo że to była tylko jedna konfrontacja ze Ślizgonką i jedna kłótnia między przyjaciółkami, to było to dużo, bo były to całkiem poważne przypadki.
Gdy szła w stronę sowiarni stwierdziła, że zajrzy do nowego profesora dowiedzieć się czegoś o przyszłej lekcji. Zapukała kilkakrotnie do drzwi gabinetu, ale nikt się nie odezwał.
- Alochomora – szepnęła. Rozejrzała się szybko po pokoju i powiedziała:
- Panie profesorze? Jest pan tu? Chciałam się pana zapytać, czy będziemy się w tym tygodniu uczyć o druzgotkach? Chyba tu nikogo nie ma... – zauważyła na ziemi list. Barbara Bully. Oho. Lepiej to zostawię..
Abigaile podniosła szybko wzrok, gdy kątem oka zauważyła ruch za biurkiem. Coś co tam było. Rzuciło się w jej stronę, więc szybko uciekła z pomieszczenia. Gdy chcąc zamknąć przed tym czymś drzwi odwróciła się, zobaczyła przed sobą twarz wilkołaka. Bardzo zdziwionego. Abi spojrzała w jego oczy. Znała to zimne spojrzenie. To, które bez żadnych oporów ją skrzywdziło i dalej chciało krzywdzić. Abigaile przeraziła się nie na żarty. Zaczęła uciekać. Gdy tak biegła zza zakrętu wyszedł profesor Smith. Abi stanęła za nim.
- Co tu się dzie… - zaczął, ale przerwał gdy tylko zobaczył wilkołaka biegnącego prosto w ich stronę – Protego! – wykrzyknął, a wilk odbił się od tarczy. – Uspokój się! – krzyknął do przemienionej dziewczyny – Wracaj do pokoju! …y, jak masz na imię?– zwrócił się teraz do Abigaile.
- Jestem A-abigaile. – wyjąkała.
- Dobrze. Idź teraz do dormitorium. Ja się zajmę Barbarą. I prosił bym cię, żeby to co tutaj zobaczyłaś zostało między nami. Po najbliższej wspólnej lekcji pogadamy o tym co się tutaj stało. – skończył i udał się do gabinetu.
Abi, wystraszona, całkowicie zapomniała o liście do Liama. Pobiegła prosto do Pokoju Wspólnego. Lana i Rose, które jeszcze siedziały przy kominku, spojrzały na nią zdziwione.
- Abi, co się stało? – zapytała Rose.
Dziewczyna tylko pokręciła głową i pobiegła do swojego dormitorium. Nie spała przez pół nocy. Była zmęczona. Szkoda, bo po tym co się stało kolejnego dnia na ONMS stwierdziła, że na ten rok będzie dla niej wyjątkowo ciężki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mudancicha dnia Wto 11:03, 23 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jamata
co ja tu robię?
co ja tu robię?



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gryffindor

PostWysłany: Wto 11:44, 23 Sie 2011    Temat postu:

[ jezioro | domitorium | droga do zakazanego lasu – wieczór, wtorek ]

- No, dobra - mruknął. - Kojarzysz Alexandrę z mojego rocznika?
- Tak. Co z nią?
- Jest piękna. To z nią - odpowiedział i dalej wpatrywał się w jezioro.
Adele popatrzyła się na niego. Pierwsze zauroczenie. Pewnie go odrzuciła. Musiał to bardzo przeżyć.
- Dobra Artur. Trzymaj się. Jakoś to będzie. - powiedziała wstając.
Chłopak popatrzył się na nią i lekko uśmiechnął. Prawie tego nie zauważyła. Machnęła do niego ręką i pobiegła w stronę domitorium. Zastała tam Rose i Lanę. Nie odzywały się do siebie. Lana czytała książkę. Adele na widok Rose zawahała się. Jednak potem spytała.
- Możemy porozmawiać?
Rose pokiwała głową. Dziewczyny wyszły z domitorium i skierowały się w stronę zakazanego lasu. Obie milczały. Dopiero po kilku minutach Adele zdecydowała się odezwać.
- Przepraszam. - zatrzymała się - Nie powinnam tak naskakiwać na Śliz... Gabriela.
Adele lekko krzywiła się, ale Rose tego nie zauważyła.
- Ja też przepraszam. - zaczęła Rose - Powinnam powiedzieć ci co i jak.
Obie popatrzyły się na siebie i powiedziały wspólnie.
- Przecież jesteśmy przyjaciółkami. -przytuliły się do siebie na znak zgody.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Barbalella
szkrzat domowy
szkrzat domowy



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Wto 14:13, 23 Sie 2011    Temat postu:

[Sala OPCM, wtorek, późny wieczór]

Pan Smith w ostatniej chwili powstrzymał Barbarę, przed wgryzieniem się w słodkie ciałko gryfonki. Rzucił zaklęcie tarczy, co spowodowało odrzucenie Barbary na kilka metrów. Nauczyciel kazał jej wracać, co z wściekłością uczyniła. A było tak blisko... Czekała chwilę aż pojawił się zdenerwowany Smith.
- Co ty wyprawiasz? Ja rozumiem, że czujesz potrzebę... pociąg do... takich rzeczy. Ja się tam nie znam, ale... Ja po prostu pierwszy raz widzę wilkołaka!
Barbara obnażyła kły. Mogła podziwiać jak na twarzy nauczyciela rozkwita przerażenie. Tchórz.
- Nie-e-e ru... ruszaj si-i-i-ę... - jąkał się jak małe dziecko.
Wybiegł z przestrachem z pokoju i bardzo szczelnie zamknął drzwi. Zrezygnowana Barbara spędziła całą noc podgryzając się i wyjąc do jasnego księżyca, który tej nocy, tak pięknie lśnił na niebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Wto 23:42, 23 Sie 2011    Temat postu:

[dormitorium - wtorek,środa/ Wielka Sala - środa]

Gabriel wstał z fotela i bez słowa minął w korytarzu wiodącym do dormitorium Matta. Jego przyjaciel przeszedł obok niego, przeglądając zawzięcie słownik. Gabriel tylko westchnął głośno i cudem uniknął uderzenia drzwiami. Jakiś czwartoklasista otworzył z impetem małe wrota do jego dormitorium.
-Nawet drzwi się na mnie uwzięły - warknął Riddle, szarpiąc klamkę drzwi do jego dormitorium. Wszedł do środka i zdjął z siebie szkolną szatę, rzucając ją na swoje łóżko, które stało w głębi lochu. Jego kolegów jeszcze nie było; musieli jeszcze siedzieć w pokoju wspólnym odrabiając prace domowe. Gabriel nigdy nie przejmował się takimi sprawami. Odrabiał zadania domowe raz na miesiąc, kiedy naprawdę był zagrożony.
Przeczesał palcami długie włosy i wszedł do łazienki. Jak zwykle, panował tu nieopisany bałagan. Widocznie, nawet skrzaty domowe bały się nieświeżych skarpetek Jasona, przepoconych koszulek Johna i wszechobecnych frotek do włosów Gabriela. Riddle zdjął białą koszulę i stanął przed lustrem, które wisiało nad kamienną umywalką. W odbiciu zobaczył lekko wychudzoną twarz pozbawioną młodzieńczego problemu, jakim jest trądzik (nie na darmo Gabriel uwielbiał warzyć eliksiry i był z tego dobry), szare oczy i okalające twarz długie włosy. Odrzucił je do tyłu i odkręcił kurek. Opłukał twarz zimną wodą.
Nie wiedział, co się dzieje w jego głowie. Miał tam zupełny bałagan, więc liczył, że może zimna woda mu pomoże. Nic z tego. Wziął kąpiel i wyszedł w spodniach od pidżamy do dormitorium, w którym pojawił się już Jason.
- Bez ciebie nie chciało mi się dzisiaj przywalić tym szlamom - warknął do Gabriela.
-Jason, daj mi dzisiaj spokój, okej? - Riddle już kładł się do łóżka.
- Nie, nie dam ci spokoju, bo jesteś jakiś dziwny!
-Jason, nie tym tonem - Gabriel zmrużył groźnie oczy. -Nie będę rozmawiał o tym, kiedy pójdę z tobą na szlamy. I odwal się, bo się pogniewamy.
Jason najwyraźniej przestraszył się lodowatego tonu głosu swojego kolegi, bo schował się w łazience. Gabriel zasłonił kotary łóżka i położył się, a w głowie huczało mu od myśli.

Śniło mu się, że jeździ bez koszulki na jednorożcu, który ma irokeza na głowie. Gabriel nie wiedział, jaki sens miał jego sen. Nie odsłonił od razu zielonych kotar. Leżał kilka minut, wsłuchując się w głosy swoich kolegów, które po chwili ucichły. Wiedział, że nie pójdzie na pierwszą lekcję. Mimo to, wstał z łóżka. Rozczesał swoje włosy i był już prawie kompletnie ubrany. Nie mógł znaleźć nigdzie żadnej swojej koszulki ani szkolnej koszuli. Biegał po dormitorium w samych jeansach i spostrzegł, że zniknęła nawet szkolna szata.
-Do diabła, to chyba nadal sen - mruczał do siebie. Chwycił szkolną torbę i wybiegł z dormitorium, obawiając się, że zaraz zobaczy punkowego jednorożca. Zignorował piski dziewczyn. Niektóre pierwszy raz widziały go bez koszulki. Nie czuł się głupio, ale był wściekły, bo domyślał się, kto zrobił mu ten kawał. Szybko udał się do Wielkiej Sali. Wpadł tam jak burza, dokładnie w chwili, kiedy kończyło się śniadanie. Szybkim ruchem dłoni odgarnął roztrzepane włosy z twarzy i odnalazł wzrokiem Johna i Jasona, którzy chichotali głupkowato.
-Powaliło was, kompletnie - burknął na nich, siadając obok.
- Nie wiemy, o co ci chodzi - powiedział John, który słynął w domu węża z beznadziejnych pomysłów.
-Oddawać moje koszulki, ale to już - Gabriel był coraz bardziej zdenerwowany.
-Och...
-Zobacz, Riddle bez koszulki! - usłyszał podniecony krzyk jakiejś dziewczyny.
-Gdzie? Gdzie?
-Tam, zobacz...
Starał się zignorować te głosy i głupie śmiechy kolegów.
-Wracaj do nas, Gabriel, to koszulki wrócą do ciebie - odezwał się Jason.
-Nigdzie sobie nie poszedłem. A moje koszulki owszem. Za godzinę widzę je w dormitorium, bo jak nie, to nie będziemy dla siebie już tacy mili - wysyczał Riddle. Nie znosił, kiedy zabierano mu jego osobiste rzeczy. Nie znosił, kiedy się z niego otwarcie nabijano. Nie zniósłbym widoku jakiegoś palanta obok Rose, pomyślał.
-Jemu na serio coś odbiło - rzekł John do Jasona i oboje pokręcili głowami.
- Gabriel, odpuść sobie - Riddle napotkał spojrzenie Matta, które mówiło "nie warcz na nich, nie dopominaj się, to im się znudzi i oddadzą ci to, co zabrali". Gabriel zajął się tostem, a jego wzrok znów zaczął szukać Rose.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Śro 0:17, 24 Sie 2011    Temat postu:

[dormitorium/ Wielka Sala, wtorek/środa]

- Abi zdarzają się same nieszczęścia - pomyślała Rose leżąc w łóżku i wpatrując się w jego karmazynowe kotary.
Jej myśli pobiegły teraz w innym kierunku. Znowu przed oczami stanął jej Ślizgon, o którym jeszcze dwa dni temu nie powiedziałaby dobrego słowa. Miała zasady, ale nie respektowała ich wobec domowników Slytherinu. Gabriel był inny, albo może tylko sprawiał takie wrażenie. Rose za wszelką cenę próbowała pozbyć się tego zauroczenia.
Bez skutku. Facet miał wszystko co dziewczyna uważała za wspaniałe.

- Rose! Wstawaj wreszcie - krzyknęła Adele i próbowała ściągnąć jej kołdrę. Nic to nie dało. Rose zaparła się nogami i dziewczyna odskoczyła do tyłu śmiejąc się.
- Nie dałoby się pospać jeszcze pięć minut? - spytała Rose i odwróciła się na drugi bok.
- Jeśli chcesz spotkać Gabriela na śniadaniu...
- Adele! - zaśmiała się Rose i wzięła się za ubieranie.
Otworzyła szafkę. Na najwyższej kupce stało pięć wyprasowanych i poskładanych koszulek z Fatalnymi Jędzami. Wybrała tą leżącą najwyżej i poszła do łazienki. Po pięciu minutach rozległo się pukanie do drzwi i ponaglające krzyki. Dziewczyny zeszły na śniadanie wraz z Abi, która wyglądała dość nieprzytomnie. Usiadły przy stole i zaczęły poranną ucztę. Nagle ktoś wszedł do sali. Po Wielkiej Sali przeszło tornado westchnień. Rose odwróciła się, żeby zobaczyć co się dzieje i jej wzrok padł na Gabriela kroczącego bez koszulki do stołu Ślizgonów. Nie wyglądał na zadowolonego. Chwilę porozmawiał z kumplami i zabrał się do jedzenia.
Po skończonym śniadaniu Rose udała się ku wyjściu. Towarzyszyły jej przyjaciółki. Gdy miały wchodzić na schody zza jej placów rozległ się znajomy głos.
Odwróciła się. Gabriel machał do niej zza rogu. Uśmiechnął się przyjaźnie. Wciąż świecił gołym torsem. Rose od razu przeszła przez głowę myśl, że jest bardzo seksowny, co zaraz chciała wyeliminować ze swojej głowy. Gdy podchodziła chłopak odgarnął swoje długie włosy. Były błyszczące i miały przyjemny zapach, aż chciało ich się dotknąć, co chcąc czy nie chcąc udało się Rose, bo wpatrzona wpadła na Gabriela zwalając go z nóg.

ale się zrobiło słodko xd


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Śro 0:17, 24 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jamata
co ja tu robię?
co ja tu robię?



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gryffindor

PostWysłany: Śro 10:20, 24 Sie 2011    Temat postu:

[Wielka Sala, środa]

Dziewczyny z Gryffindoru zeszły na śniadanie. Kiedy usiadły Adele zaczęła jeść tosta. Nagle ktoś wszedł do sali. Po Wielkiej Sali przeszło tornado westchnień. Adele odwróciła się, żeby zobaczyć co się dzieje. Zobaczyła Ślizgona ( Gabriela ) kroczącego bez koszulki do stołu Ślizgonów. Na jego widok Adele zagwizdała, a Rose odwróciła się i spiorunowała ją wzrokiem lecz odrazu się uśmiechnęła. Rose szybko zjadła śniadanie i wyszła z Wielkiej Sali.
- Znów się spieszy do tego Gabriela. - stwierdziła Adele.
Lana i Abi zgodziły się. Adele dopiero teraz przypomniała sobie.
- Mamy dzisiaj wolną pierwszą lekcje! - powiedziała radośnie.
- Faktycznie. - odpowiedziała Lana - a ty Abi?
Koleżanka dopiero teraz obudziła się dobrze.
- Co?A tak... mam Opieke nad magicznymi stworzeniami.
Adele wyraziła swoje 'aha' wyrazem twarzy. Abi za chwile pożegnała się z nimi. Sala opustoszała. Jeszcze zostało kilka osób.
- To jakie mamy plany? - spytała Adele.
Lana wzruszyła ramionami.
- Możemy iść do biblioteki.
Adele popatrzyła na nią.
- Jak narazie to tylko to mamy do roboty.
Dziewczyny ruszyły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatrix
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 04 Sie 2011
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Drzewo Rodowe Blacków

PostWysłany: Śro 12:17, 24 Sie 2011    Temat postu:

[biblioteka, hogwart, środa]

- Cześć, jestem Alex - powiedziała i pomogła czwartoklasistce zbierać książki.
- Elizabeth - odparła dziewczyna.
- Elizabeth, słyszałaś o tym Ślizgonie i Gryfonce, którzy cały czas łażą razem? Widzisz, ten chłopak jest kapitanem drużyny Ślizgonów w qudditcha. Trzeba mu wybić amory z głowy. A ja mam plan, jak to zrobić.
Elizabeth uśmiechnęła się. - Co mam robić? - spytała.
- Masz może ochotę na nocną wycieczkę do Działu Ksiąg Zakazanych?
- Działu Ksiąg Zakazanych? Zawsze. Gdzie i o której mamy się spotkać?
- Hm... Może o 23 w Pokoju Wspólnym.
- Tak jest szefie. A jaki to plan? Jakieś szczegóły?
- Może nie tutaj. Wypożycz te ee.. mega ciekawe książki i pogadamy. - Elisabeth spojrzała na okazały stosik książek przed jej oczami. Stwierdziła, że wszystkiego nie będzie wypożyczać. Bez sensu.
- Wezmę.... "Jak się zająć hipogryfem"i "Hipogryf morderca"
- Lubisz zwierzęta?
- Tak... Zawsze lubiłam. Jedyne co mi na prawdę wychodzi. Dobra, chodźmy.
Dziewczyny wyszły z biblioteki i rozmawiały na temat planu Alex. Był świetny. Alex popędziła na zajęcia, a do Beth podeszła ta obrzydliwa Gryfonka.
- Interesuje Cię wygląd mojej matki, tak? Powiem Ci, że na pewno wygląda gorzej. 13 lat pod ziemią w grobie na pewno nie zadziałały na nią najlepiej. Wyobraź sobie, że robaki już nieźle przeorały jej twarz. - Powiedziała i poszła. Elisabeth nie za bardzo wiedziała o co chodzi. Westchnęła i poszła dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Śro 22:06, 24 Sie 2011    Temat postu:

[Wielka Sala, korytarz - środa]

Gabriel skończył jeść śniadanie. Zobaczył Rose, która razem z koleżankami siedziała przy stole Gryfonów. Chwilę później dostrzegł, że dziewczyna wychodzi z Wielkiej Sali. Złapał swoją torbę i poszedł za nią, ignorując zawołanie Matta.
-Gabriel, za pięć minut mamy historię magii!
Nie zauważył, że Matt podreptał za nim.
-Wymyśl coś- mruknął do niego Gabriel.
- Tak, powiem, że jakieś wredne stworki ukradły ci wszystkie ubrania. Tej wymówki jeszcze nie używałem u Binnsa - Matt westchnął i wyprzedził go. Wzrok Gabriela padł na Rose, która odwróciła się w jego stronę. Pomachał do niej i uśmiechnął się lekko. Nie wiedział, czy chce, aby właśnie w tym momencie dziewczyna oglądała go z gołym torsem. Zdziwił się, kiedy Rose ruszyła w jego kierunku. Kiedy była już blisko, Gabriel odruchowo odgarnął swoje włosy.
-Cześć, Ro... - nie zdążył jednak dokończyć powitania, bo dziewczyna wpadła na niego, zwalając go z nóg. Ponownie wylądowali na ziemi, choć teraz schowani za wrotami Wielkiej Sali. Chłopak poczuł dotyk jej koszulki na swoim nagim torsie i mimowolnie objął dziewczynę w pasie jedną ręką. Był lekko zaszokowany. Co sprawiło, że Rose zachowała się tak, jakby go wcale nie zauważyła, ale przecież wyraźnie szła w jego kierunku?
- Gabriel... - wysapała dziewczyna, unosząc się lekko.
-Naprawdę miło mi cię widzieć. Zauważyłaś, że nasze powitania robią się coraz ciekawsze? - zapytał. Nie wiedział, dlaczego Rose nadal na nim leży. Przecież nie obejmował jej tak mocno, mogła w każdej chwili się podnieść. Dziewczyna nie odpowiedziała. Gabrielowi zaczęły marznąć plecy od zimnej posadzki. Przekręcił się tak, że teraz to on górował nad dziewczyną. Odgarnął swoje włosy do tyłu, aby nie zasłaniały mu twarzy Rose. Znów te zielone oczy. Oszaleję., pomyślał. Wyszczerzył zęby do Rose i rzekł:
-Jestem ciekaw, jak będziemy rywalizować na boisku. Podobno w czasie deszczu jest ono dosyć miękkie, będzie przyjemniej lądować, zakładając, że kiedy do ciebie pomacham, wpadniesz na mnie ponownie - zażartował, puszczając do niej oczko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Śro 22:42, 24 Sie 2011    Temat postu:

[Wielka Sala, korytarz - środa]

Rose upadła zwalając Gabriela z nóg. Przy tym nastąpiło ledwo słyszalne chrupnięcie. Rose skrzywiła się. Chłopak tego nie zauważył. Zamiast tego delikatnie objął dziewczynę w pasie.
- Gabriel... - wysapała Rose, bo na nic więcej nie było ją stać.
- Naprawdę miło mi cię widzieć. Zauważyłaś, że nasze powitania robią się coraz ciekawsze? - spytał chłopak i przekręcił. - Jestem ciekaw, jak będziemy rywalizować na boisku. Podobno w czasie deszczu jest ono dosyć miękkie, będzie przyjemniej lądować, zakładając, że kiedy do ciebie pomacham, wpadniesz na mnie ponownie. - dodał uśmiechając się.
Wszystko to musiało wyglądać komicznie, bo Rose nadal nic nie mówiła i wydawała się być lekko otumaniona. Po za tym leżała na chłopaku już drugi raz w przeciągu trzech dni. Miała szczęście, że korytarze były puste i wszyscy zajadali śniadanie.
- Nawet o tym nie śnij. Przywalę ci tłuczkiem i sam pocałujesz mokrą ziemię - odpowiedziała uszczypliwie Rose i spróbowała wstać.
Wiedziała już co oznaczyło głuche chrupnięcie. Gdy tylko uniosła się centymetr od razu spadła na ziemię.
- Cholera! Skręciłam kostkę! - powiedziała dziewczyna i zaczęła masować obolałe miejsce, które było już sine i nie wyglądało za dobrze. Znowu próbowała wstać opierając się o kamienną kolumnę, ale z pomocą przyszedł jej Gabriel. Ruszyli ku Skrzydłu Szpitalnemu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Śro 23:38, 24 Sie 2011    Temat postu:

[korytarz - środa]

Podtrzymywał kuśtykającą dziewczynę, a uśmiech nadal nie schodził z jego twarzy. Chciał odwrócić jej uwagę od myślenia o bolącym miejscu, więc powiedział:
-Co do całowania mokrej ziemi, to wolałbym przykleić swoje usta gdzieś indziej.
- Pewnie do jakiejś części ciała którejś ze swoich fanek, co? - zapytała dziewczyna.
-Można tak powiedzieć.
Wzrok Gabriela na chwilę zatrzymał się na ustach dziewczyny. Miał nadzieję, że tego nie zauważyła.
Szli coraz wolniej. Widać było, że chodzenie ze skręconą kostką sprawia dziewczynie ból. Gabriel nadal służył jej ramieniem, jednak widział, że na niewiele to się zdaje. Podjął szybką decyzję. Zatrzymał się raptownie, co też uczyniła dziewczyna i bez wahania wziął Rose na ręce. Ważyła niewiele, lecz torba z książkami zarzucona wcześniej na ramię bardzo mu przeszkadzała.
-Puszczaj mnie w tej chwili, Gejb! - krzyknęła dziewczyna.
-Przecież nikt nas nie widzi, ale zaraz nas usłyszą, jeśli będziesz się tak wydzierać. A jak cię puszczę, to upadniesz na podłogę i zrobisz sobie coś gorszego - zaśmiał się Gabriel. Szedł teraz znacznie szybciej i mocno trzymał wierzgającą się dziewczynę.
- Dam sobie radę sama.
-Nie, nie dasz sobie rady - Gabriel ponownie puścił do niej oczko. -Nic ci nie będzie, jeśli cię tam zaniosę. Myłem się, nie jadłem nic nieświeżego, więc nie ma obaw, że...
-Gabriel!
-Tak, wiem, jak mam na imię, Rose - rzekł chłopak. Mógłby przysiąc, że kąciki ust Rose lekko zadrżały. Poddała się. Po chwili leżała już na jednym z łóżek w Skrzydle Szpitalnym, a pielęgniarka podawała jej jakąś miksturę.
- Do obiadu kostka wyzdrowieje, ale nie nadwyrężaj jej dzisiaj za bardzo - rzekła i schowała się w swoim gabinecie, uprzednio rzucając pod nosem uwagę na temat półnagości Ślizgona.
- Jakaś głupia nowa moda...
Gabriel przez cały czas stał przy wejściu do Skrzydła, obserwując dziewczynę. Rose opadła na poduszki, kiedy Riddle podszedł do jej łóżka.
-Pewnie jesteś zła, bo przeze mnie opuścisz dzisiaj lekcje. To znaczy, ty pewnie uważasz, że to wszystko moja wina, ale to nie ja leciałem na oślep na chłopaka - rzekł, uśmiechając się pod nosem. Bez względu na to, jakim był Ślizgonem, teraz było mu nawet przykro, że dziewczyna tutaj leży. Usiadł na skraju jej łóżka i utkwił spojrzenie w jej zielonych oczach.
- Wcale nie leciałam na ciebie na oślep.
- No jasne. - Gabriel zgodził się, bo nie chciał wywoływać niepotrzebnej sprzeczki. - Skoro już tutaj leżysz, to może pożyczysz mi na lekcje swoją koszulkę? Wszystkie moje zwędzili mi koledzy z dormitorium, bo uznali, że jestem dziwny. Twoja koszulka będzie pewnie na mnie za ciasna, ale nie mam ochoty słuchać westchnień małolat.
Oczywiście, żartował sobie. Rose była dla niego ważna. Za ważna, jak na kilka dni znajomości. Jak już wcześniej przemknęło mu przez myśl, nie zniósłby przy niej żadnego innego faceta, nie pozwoliłby aby ktoś zrobił jej krzywdę i sam też nie chciał jej krzywdy wyrządzać. Kimże była ta Gryfonka? Dlaczego tak na niego działała? Nie mógł znaleźć odpowiedzi na te pytania. Wiedział, że nie będzie łatwo, ale kiedy tak siedział wpatrzony w jej niesamowicie piękne oczy, czuł, że pokona wszystkich uczniów, którzy staną przeciwko jego zamierzeniom. Nic nie przeszkodzi Gabrielowi Riddle'owi w jego zamiarach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Czw 0:12, 25 Sie 2011    Temat postu:

- Skoro już tutaj leżysz, to może pożyczysz mi na lekcje swoją koszulkę? Wszystkie moje zwędzili mi koledzy z dormitorium, bo uznali, że jestem dziwny. Twoja koszulka będzie pewnie na mnie za ciasna, ale nie mam ochoty słuchać westchnień małolat. - zażartował chłopak i Rose dostrzegła, że intensywnie o czymś myśli.
- Z gołym brzuchem wyglądałbyś jeszcze bardziej... -zamyśliła się Rose - ponętnie?- dokończyła i wpatrzyła się w sufit.
- Uważasz, że wyglądam ponętnie? - zaśmiał się Gabriel i popatrzył na dziewczynę.
- Nie mogłam dobrać odpowiedniego słowa - odpowiedziała i mimo walnie uderzyła go zaczepnie w ramię. - Nie mogę Cię rozgryźć Gejb.
Ślizgoni przeważnie knuli przeciw Gryfonom. Doskonałym przykładem była Abi, która wciąż nie doszła do siebie ataku Ślizgonki, a ostatnio spotkało ją kolejne przykre zdarzenie. Rose nie wiedziała czy powinna uważać na tego czarującego członka domu Slytherinu. Między nimi powstała jakaś niewidzialna nić, która przyciągała ich ku sobie i za wszelką cenę nie dawała się przeciąć.
- A co do lekcji to nie powinieneś być teraz gdzieś indziej?- spytała nagle Rose.
Zamyślił się.
- Nie znasz Gabriela? Robi sobie wolne kiedy chce i zawsze potrafi uniknąć kar. Zwłaszcza nauczycielki go lubią i jest niezwykle czarujący - uśmiechnął się i szarmancko zarzucił włosami niczym w reklamie szamponu do włosów.
- Czarujący? Gabriel? Nie znam takiego- wystawiła mu język. - Po za tym spadaj już! Chcę... - urwała - Chcę się przespać - dodała po chwili i rzuciła mu ponaglające spojrzenie.
- Jeszcze się spotkamy! - powiedział Gabriel i udał się ku drzwiom śmiejąc się przy tym.
- Oh, tylko proszę nie nawiedzaj mnie w snach. Dzisiaj już się ciebie naoglądałam i to z dość bliskiej odległości
- Byliśmy kilka mil od siebie! - rzekł chłopak, a Rose miała już gotową odpowiedź:
-Dobrze, że moje malinowe usta nie wycelowały gdzieś indziej
Gabriel chciał coś powiedzieć, ale zobaczył panią Pomfrey krzątająca się blisko drzwi, więc tylko dodał "Do zobaczenia!" i już go nie było.
Rose leżała teraz samotnie i próbowała zasnąć. Zrezygnowana oparła plecy o oparcie i zaczęła czytać "Historię Hogwartu", co dość szybko doprowadziło ją do snu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Czw 0:18, 25 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
pogromca Bazyliszka



Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Slytherin ^^

PostWysłany: Czw 19:08, 25 Sie 2011    Temat postu:

[środa, Pokój Wspólny Ślizgonów / Biblioteka]

Wreszcie 23. Alex wstała z łóżka i poszła do Pokoju Wspólnego. Elizabeth już na nią czekała.
- Gotowa?
- Jasne - wyszczerzyła się Beth.
- To idziemy.
Cicho wymknęły się z lochów i po kilku minutach były w bibliotece. Włamały się do Działu Ksiąg Zakazanych i odnalazły półkę z książkami o eliksirach. Zaczęły szukać potrzebnego działu.
- Mam! - szepnęła Elizabeth po piętnastu minutach szukania.
Razem wczytały się w recepturę eliksiru.
- Na brodę Merlina! Kiepsko to wygląda! Będziemy to ważyć całą wieczność - szepnęła Beth.
- I te składniki! Skórka boomslanga, róg dwurożca... Jak my to zdobędziemy? - załamała się Alex
- Chyba czas na plan B. Musimy zabrać eliksir Slughornowi. Słuchaj, na najbliższych eliksirach, pod koniec waszej lekcji wbiegnę do sali i wypędzę z niej Slughorna. Powiem, że Irytek rozrabia w lochach, albo coś takiego. Ty zostań w sali i zabierz eliksir, dobra?
- To może się udać - zamyśliła się piątoklasistka - Poza tym, jak Slughorn mnie nakryje, coś mu wmówię. Strasznie mnie lubi
- No, to ustalone. Dobra, chodźmy, bo nas ktoś nakryje... - Elizabeth podniosła się z podłogi. Zanim jednak wyszły z biblioteki, zobaczyły skuloną postać siedzącą w sąsiedniej alejce.
- Ona jest z Ravenclawu. Z mojego rocznika. Nazywa się Xanti. - wyszeptała Elizabeth.
Ślizgonki podeszły do krukonki.
- Expelliarmus - Elizabeth rozbroiła czwartoklasistkę.
- Ile słyszałaś? - syknęła Alex.
Xanti zacisnęła usta i spojrzała wyzywająco na Ślizgonki.
- Jasne, nie mów. I tak cię zmuszę - powiedziała i wyjęła różdżkę
Cruc...

Nie zdążyła dokończyć zaklęcia, bo Beth potrząsnęła ją za rękę.
- Zwariowałaś?!? Cruciatus? Przecież jak ktoś się dowie, wywalą nas! - pisnęła.
- Przecież ona nikomu nie powie - Alex wskazała na Xanti. Krukonka była przerażona.
- Ale może powiedzieć - nie ustępowała Elizabeth.
- Levisorpus - powiedziała Alex. Xanti uniosła się w powietrze i wisiała głową w dół - Nie użyję cruciatusa, bo twoje krzyki by wszystkich obudziły. Ale nie znaczy to, że ci odpuszczę. Musisz wiedzieć, że nieładnie podsłuchiwać. Chłoszczyść! - usta Xanti zapełniły się pianą.
Alex i Elizabeth użyły jeszcze kilu zaklęć: Densaugeo, Furnunculus, Rictusempra i zaklęcia Upiorogacka. W końcu Xanti wyznała, że słyszała całą ich rozmowę. Alex wyczyściła pamięć krukonka, tak, by nie pamiętała, co usłyszała, ani kto ją zranił, a potem wraz z Elizabeth udały się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Umówiły się, że porozmawiają przy śniadaniu i poszły do swoich dormitoriów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maggie McKinley dnia Czw 19:09, 25 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 22:04, 25 Sie 2011    Temat postu:

[Korytarze Hogwartu, środa]

Błądząc na korytarzach Hogwartu Abigaile rozmyślała. Miała właśnie wolną lekcję. Runy, eliksiry i historia minęły jej we względnym spokoju. Była nieco zmęczona, a do tego zastanawiało ją, czemu tamta Ślizgonka w bibliotece patrzyła na nią takim nierozumiejącym wzrokiem. Czyżby ci ze Slytherinu tak szybko zapominali o tym jak poniżali inną osobę? A do tego ta Barbara. Abi sama sobie się jeszcze dziwiła, że szła całkiem sama tym korytarzem. Gdy tylko myślała o wczorajszym wieczorze ciarki ją przechodziły.
Zaszła do łazienki. Zdjęła na chwilę przepaskę i przyglądając się swojemu żółtemu oku stwierdziła, że źrenice zaczynają nabierać zielonego koloru. W końcu… – pomyślała. Widziała już prawie normalnie. Stwierdziła, że póki sama buszuje po Hogwarcie może zdjąć opaskę. Schowała ją do kieszeni. Coś zaszeleściło. Wyjęła to. Ach, list do Liama… – zauważyła. Spojrzała jeszcze raz w lustro, zaczesała na oko grzywkę i szybkim krokiem udała się do sowiarni. Gdy tylko do niej weszła piękny czarny puchacz zleciał jej na ramię.
- Lawrence – szepnęła głaszcząc sowę za uszkami. – Mam dla ciebie pracę. Zanieś to do Liama. – cicho mówiła do niego przywiązując do jego nóżki zawiniątko.
- Lawrence… Fajne imię. Sama wymyśliłaś? – Abi usłyszała dziewczęcy głos. Szybko podniosła głowę. Gdy tu wchodziła nikogo nie zauważyła.
- Yyy… Tak – odpowiedziała nieśmiało. Patrzyła na czarnowłosą dziewczynę z uśmiechem na twarzy. Lekko odwzajemniła uśmiech.
- Jestem Doriana. Z Huffelpuffu. Mamy razem niektóre zajęcia. O, chyba nawet wpadłaś na mnie któregoś dnia. – dodała szybko dziewczyna.
- Ja mam na imię Abigaile. Przyjaciele mówią mi Abi. – powiedziała. – Też masz wolną lekcję? – dodała po chwili namysłu.
- No tak. – Abi dostrzegła, że dziewczyna ukradkiem spogląda na jej żółte oko.
- Hmm… No tak, lepiej nie zadzierać ze Ślizgonami. – powiedziała wskazując je. Zachichotała. Założyła opaskę. Po chwili Abigaile razem z Dorianą, opowiadając sobie głupie rzeczy, śmiały się tak, że parę sów wystraszyło się. – Wiesz, może pójdziemy na błonia, żeby nie niepokoić sów? – powiedziała Abi z szerokim uśmiechem.
- Świetny pomysł. – powiedziała Doriana.
Jak powiedziały tak zrobiły. Po chwili siedziały na błoniach pogrążone w rozmowie. Było to dosyć dziwne, bo czarnowłosa dziewczyna nie wyglądała na gadatliwą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mudancicha dnia Pon 13:28, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatrix
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 04 Sie 2011
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Drzewo Rodowe Blacków

PostWysłany: Czw 22:37, 25 Sie 2011    Temat postu:

[środa, biblioteka, korytarze hogwartu, pokój spólny ślizgonów]

- Ona jest z Ravenclawu. Z mojego rocznika. Nazywa się Xanti. - wyszeptała Elizabeth.
Ślizgonki podeszły do krukonki.
- Expelliarmus - Elizabeth rozbroiła czwartoklasistkę.
- Ile słyszałaś? - syknęła Alex.
Xanti zacisnęła usta i spojrzała wyzywająco na Ślizgonki.
- Jasne, nie mów. I tak cię zmuszę - powiedziała i wyjęła różdżkę
Cruc...
Nie zdążyła dokończyć zaklęcia, bo Beth potrząsnęła ją za rękę.
- Zwariowałaś?!? Cruciatus? Przecież jak ktoś się dowie, wywalą nas! - pisnęła. Boże, niech ona jej nic nie zrobi. To już przesada Elisabeth przeraziła się nie na żarty.
- Przecież ona nikomu nie powie - Alex wskazała na Xanti. Krukonka była przerażona.
- Ale może powiedzieć - nie ustępowała Elizabeth.
- Levisorpus - powiedziała Alex. Xanti uniosła się w powietrze i wisiała głową w dół - Nie użyję cruciatusa, bo twoje krzyki by wszystkich obudziły. Ale nie znaczy to, że ci odpuszczę. Musisz wiedzieć, że nieładnie podsłuchiwać. Chłoszczyść! - usta Xanti zapełniły się pianą.
Alex i Elizabeth użyły jeszcze kilu zaklęć: Densaugeo, Furnunculus, Rictusempra i zaklęcia Upiorogacka. W końcu Xanti wyznała, że słyszała całą ich rozmowę. Alex wyczyściła pamięć krukonka, tak, by nie pamiętała, co usłyszała, ani kto ją zranił, a potem wraz z Elizabeth udały się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Umówiły się, że porozmawiają przy śniadaniu i poszły do swoich dormitoriów.
Elisabeth położyła się do swojego łożka. Serce biło jej tak mocno, że myślała, że jej za chwilę wypadnie. Myśli latały jej dookoła głowy. Cruciatus?! Owszem, nie lubiła tej Krukonki. Lubiła TYLKO ślizgonów. Jednak... CRUCIATUS?! Co by było gdyby wyżucili Nas ze szkoły? Gdyby dowiedzieli się o tym rodzicie? A mój brat? A Prorok!? Wyrzuciliby rodziców z pracy.. z ministerstwa. Mamo moja kochana, no na brodę Merlina! Miała ochotę krzyczeć, wyżyć się na czymś. Cokolwiek. Wiedziała, że i tak nie zaśnie tej nocy. Usłyszała chichoty jakiś pierwszklasistek.
- Zamknąć się! Inni chcą spać! - Nic to nie dało. Beth podeszła do nich i powiedziała:
- Zamknijcie się, albo przetestuje na Was nowe zaklęcie, którego nauczyłam się na OPCM. Podobno bardzo bolesne. Baaaardzo boleeesne. - Beth po obserwacji poznała ich najsłabszy punkt. - A co najgorsze... Stracicie wszystkie włosy, wyskoczą Wam pryszcze i będziecie miały suchą cerę! - Pierwszoklasistki zrobił wielkie oczy i od razu położyły się spać. Pff.. na wszystko się nabiorą. Żałosne.
Elisabeh wyszła do salonu pokoju wspólnego. Usiadła na kanapie przed kominkiem.
- Słyszałem jak straszyłaś te pierwszoklasitki. - Usłyszała głos. Podskoczyła ze strachu, nie wiedziała, że ktoś jeszcze tutaj jest. Jej oczom ukazał się... Gabriel. Ten Gabriel. Ten zdrajca Gabriel.
- A ty nie jesteś razem z ...
- Rose? Nie, nie jestem. Jak widać.
- I oby tak było częściej. Idę.
- o tej godzienie? Nie ładnie...
- Jesteś ostatnią osobą, która może mi zwracać uwagę na łamanie regulaminu. Nie interesuj się, to moja sprawa. - Nie miała ochoty z nim siedzieć. Wyszła z pokoju wspólnego na samotną przechadzkę po korytarzach Hogwartu. Cały czas wydawało jej się, że ktoś ją śledzi. Nie odwracała się za siebię i odważnie szła dalej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> RPG / Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 7 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin