Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

RPG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 14, 15, 16  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> RPG / Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Barbalella
szkrzat domowy
szkrzat domowy



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Pią 1:09, 26 Sie 2011    Temat postu:

[Pokój wspólny ślizgonów, Wielka Sala, ranek, środa]

Barbara szła do pokoju wspólnego. Dobrze, że o tej porze jeszcze wszyscy śpią. Nie chciała, by ktoś ją zobaczył w takim stanie.
Wchodząc do dormitorium myślała o wydarzeniach ostatniej nocy. Zdała sobie sprawę, że jeśli ta ofiara losu coś palnie, swoim 'przyjaciółeczkom' to Barbara będzie zgubiona. Wtedy to dopiero pożałuje, że ta szlama, która ją urodziła, pojawiła się na tym świecie - pomyślała ślizgonka zgrzytając zębami.
Poszła się umyć. Jak to dobrze było poczuć ten ciepły strumień wody na swoim ciele! Cały brud i resztki sierści spływały sobie do ścieków. Z wodą też spłynęły zmartwienia i niepokój, powodując u dziewczyny, pierwszy od bardzo dawna, uśmiech pełen radości. Założyła ciepłe, nowe szaty i uszykowała się. Starając się nie obudzić dziewczyn z pokoju, wyjęła zeszyt pełni i rozpoczęła sprawozdanie. Gdy skończyła było już całkowicie jasno, a za drzwiami słyszała głosy uczniów. Dziewczyny nadal spały, ale Barbara miała je gdzieś. Najwyżej zaśpią. Wyszła z dormitorium. Wychodząc z pokoju wspólnego, minęła grupkę starszych ślizgonów, rozmawiających o jakichś koszulkach, wyjąc przy tym ze śmiechu. Łał. Ludzie są jednak dziwni. Nawet dziwniejsi od wilkołaków. U nich przynajmniej wiadomo czego się spodziewać.
Wielka sala była częściowo zapełniona, a uczniowie ciągle przybywali. Wchodząc do niej naraziła się na złowieszcze szepty gryfonów i mały aplauz ślizgonów. Wzrokiem odszukała swoją przeciwniczkę rzucając jej dziwne spojrzenie. W tym samym czasie głaskała swoje zęby językiem, co dla niej, mogło być zgoła przerażającym efektem.
Zjadła śniadanie w samotności. Jej uwagę przerwały piski jakichś dziewuch, które najwyraźniej upodobały sobie przeszkadzanie ludziom w jedzeniu. Piszczały na widok szlamiastego ślizgona, fana gryfonów, idącego w kierunku jednego ze stołów.Nie miał koszulki. Wypatrywał kogoś w tłumie uczniów. Barbara podążyła za jego wzrokiem. Jego dziewczyna-gryfonka, a jakże.
Coś upadło przed nią na stół. List. Podniosła głowę, by zobaczyć nieznanego jej puchacza. No nic. Spojrzała jeszcze raz na kopertę. O nie. Była szkarłatna i zaczynała się dymić. Wyjec.
Musiała otworzyć. Nie miała wyjścia. Ale wcześniej szybko wyszła z sali, chowając, palącą się, kopertę pod szatą. Na schodach Barbara ją rozdarła, by usłyszeć jedno okropne słowo, wykrzyczane jej w twarz, męskim głosem. Suka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Pią 9:17, 26 Sie 2011    Temat postu:

[Pokój Wspólny Ślizgonów, korytarz, Wieża Astronomiczna, błonia - środa]

Gabriel cały dzień myślami był w Skrzydle Szpitalnym. Po obiedzie nawet tam zajrzał, lecz nie zastał dziewczyny. Pielęgniarka poinformowała go, że została wypisana kilka minut przed jego przyjściem.
- Dobrze, że skończyłeś z tą głupią modą - mruknęła na odchodne, widząc, że Gabriel jest już kompletnie ubrany. To fakt, zaraz po trzeciej lekcji Riddle odzyskał swoje koszulki, bo całą lekcję obrony przed czarną magią dyskutował z kumplami, aż w końcu zrobiło im się głupio i postanowili zwrócić Gabrielowi jego rzeczy.
Chłopak siedział teraz z pokoju wspólnym, pisząc katorżnicze wypracowanie dla Flitwicka, który wkurzył się na niego, za opuszczanie lekcji.
- Panie Riddle, w tym roku nie będę tolerował pańskiego nieprzychodzenia na lekcje. Najpierw napisze pan wypracowanie na temat skutków ubocznych zaklęcia, które omawialiśmy na opuszczonej przez pana lekcji, a później postanowi sobie, że zaklęcia to priorytet, bo inaczej nici z OWTMów - zaskrzeczał profesor i spadł za katedrę.
Gabriel nawet nie zauważył, że zrobiło się już ciemno. Za kilka minut miał lekcję astronomii. Zwinął zapisany do połowy pergamin i rozejrzał się po pokoju. Matt, Jason i John grali w eksplodującego durnia nieopodal niego, kilka pierwszaków ślęczało nad pracami domowymi, grupka chłopaków z piątej klasy żartowała sobie z jakimiś czwartoklasistkami, a jeden chłopak z szóstej klasy podszedł do niego i zapytał, wskazując na jego odznakę kapitana drużyny.
- Kiedy planujesz sprawdziany?
- Za chwilę wywieszę ogłoszenie - spławił go Gabriel, myśląc, że czas najwyższy zająć się również quidditchem. Wyjął z torby kawałem pergaminu i napisał, że sprawdziany obędą się w następną sobotę, za tydzień, zaraz po śniadaniu. WSZYSCY mieli być sprawdzani, nawet stały skład, chociaż Gabriel wierzył, że wszyscy, którzy mieli zostać w drużynie, zostaną. Powiesił kartkę na tablicy ogłoszeń przy wejściu do pokoju wspólnego i zaraz wokół ogłoszenia zebrał się tłum uczniów.
Gabriel zarzucił torbę na ramię i wyszedł z pokoju, kierując się w stronę wieży astronimicznej. Ciekawe, gdzie teraz jest Rose. I jak się czuje, pomyślał, wspinając się po marmurowych schodach na parter. Chwilę później dogonili go koledzy z klasy i poszli na astronomię. Lekcja wyjątkowo się przeciągnęła, bo ktoś pooblepiał wszystkie teleskopy gumą do żucia, która strzelała truskawkami do każdego, kto się do niej zbliżył. Pół godziny zajęło im odgumianie teleskopów, a następną godzinę spędzili na rysowaniu jakichś dziwnych map. Gabriel wyszedł z lekcji koszmarnie zmęczony.
- Nie wiem, dlaczego wyszła mi zła pozycja - mruczał Matt, przyglądając się swojej mapie.
- Znajdź sobie dziewczynę, to się dowiesz - odrzekł Gabriel, a koledzy wybuchnęli śmiechem.
- Strasznie śmieszne - westchnął Matt, zwijając mapę. - A skoro mowa o dziewczynach, to co twoja znajoma, Gejb, robi o tej porze na dziedzińcu?
Gabriel zmarszczył brwi i podszedł do okna na pierwszym piętrze. Faktycznie, w świetle pochodni dostrzegł osobę wyglądającą na Rose. Nie, to na pewno była Rose. Bez słowa rzucił swoją torbę Mattowi i pobiegł w stronę schodów.
-Ej! Riddle, do cholery!
-Wracaj, baranie! To jest gryfonka! - usłyszał za sobą głosy kolegów.
Ale on był już przy wielkich, dębowych drzwiach. Zwolnił trochę i uchylił lekko wrota. Rose nie było już na dziedzińcu. Może sobie gdzieś poszła. Może jest na błoniach... Albo w sowiarni. Mogła też iść do Hagrida. Zostaje jeszcze... Zakazany Las. Riddle potrząsnął głową na tę myśl. Od razu odechciało mu się spać. Wybiegł na dziedziniec, zadowolony, że woźny nie zamknął głównej bramy. Jego radość była jednak przedwczesna. Był już na końcu dziedzińca, kiedy usłyszał szczęk wielkiego klucza w zamku do drzwi. Świetnie. Jeśli nie znajdę Rose, poczekam sobie tutaj do rana sam. Ruszył biegiem w stronę błoni, co chwila wołając dziewczynę po imieniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Pią 14:26, 26 Sie 2011    Temat postu:

[Skrzydło szpitalne/błonia/Zakazany Las, środa]

Obudziły ją donośne krzyki Adele i Lany, które wpadły do Skrzydła Szpitalnego. Jak zawsze, zaczęły zadawać pytania co się stało, kiedy i gdzie.
- Skręciłam kostkę- odpowiedziała Rose, ale sądząc po wyrazie twarzy przyjaciółek oczekiwały na więcej wyjaśnień - Wpadłam na Gabriela - dodała wymijająco.
- Mówiłam, że ten facet jest niebezpieczny - wyszczerzyła się Adele - Żałuj, że nie było cię na Historii Magii!
- Coś się stało? Pierwszy raz był ciekawy wykład?
Jak się okazało profesor Beans zasnął już nie pierwszy raz na swojej lekcji. Uczniowie wymyślili konkurs rzucania przez jego ciało. Adele wygrała, bo jej książka przeleciała pięć razy z rzędu przez jego głowę, która była punktowana najwyżej.
Jak się okazało Rose przespała pięć lekcji i wciąż nie chciało jej się wstawać, zwłaszcza, że od pani Pomfrey dostała zwolnienie ze wszystkich lekcji, więc pomimo braku bólu nie zamierzała wracać na zajęcia. Podjęła nawet decyzję o opuszczeniu Astronomii, którą jakby nie było dość lubiła. Patrzenie w gwiazdy- może i nudne, ale jak rozwija wyobraźnie!
Z braku wolnego czasu wymyśliła nawet pewien plan. Polegał on na tym, że gdy przyjaciółki będą oglądać gwiazdy z wieży, ona wyjdzie na zewnątrz. Było to trochę głupie i dziecinne, ale nie chciało jej się siedzieć samotnie w dormitorium, a tak mogłaby komunikować się z przyjaciółkami przez teleskopy i urozmaicić im jakoś ten czas.
Wieczorem o umówionej porze wyszła z zamku. Było już ciemno i zrobiło się chłodno. Szybko wróciła po kurtkę. Później usiadła na chwilę na ławce dziedzińca, bo niedawno skręcona kostka postanowiła o sobie przypomnieć. Ruszyła dalej przez błonia, obcierając przy tym o gałęzie skórzaną kurtkę, którą jak później zauważyła nieszczęśliwie obdarła, aż w końcu znalazła się na skraju Zakazanego Lasu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Pią 14:32, 26 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Doriana
prawa ręka ministra
prawa ręka ministra



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hufflepuff

PostWysłany: Nie 9:25, 28 Sie 2011    Temat postu:

[ Pokój wspólny Puchonów, środa a potem Zaklęcia]
Doriana siedziała w pokoju wspólnym swojego domu. Nie zapoznała się tu jeszcze z nikim. Jak mogła kogoś lubić, skoro jedna dziewczyna była 2 lata starsza od niej o 2 lata i zapewne traktowała ją jak dziecko, a pozostali byli młodsi d niej o rok?!!! Nie lubiła zadawać się z innymi, pewnie przez to, co stało się z jej starszym bratem. Nie lubiła tego wspominać.
W końcu postanowiła przełamać niechęć.
Wstała i podeszła do jednej dziewczyny.
- Doriana- przedstawiła się.
- Alexandra- odpowiedziała tamta.
Poszła do innej dziewczyny.
- Doriana-
-Angie
Podeszła też do chłopaka.
- Doriana-
- Arthur
Podeszła ostatecznie do tej starszej dziewczyny.
-Doriana jestem
-Olivia.
Potem Dor odparła
- Spadam, lecę na zajęcia.
Poszła na Zaklęcia. Był to jeden z jej ulubionych przedmiotów. Tego dnia mieli je z ludźmi z Ravenclavu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Doriana dnia Nie 9:28, 28 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miss Alice
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 20:48, 28 Sie 2011    Temat postu:

[Błonia]

John szedł przez błonia zagłębiony w lekturze obrony przed czarną magią. Machinalnie wyciągnął różdżkę z kieszeni i nie odrywając wzroku znad książki, od niechcenia rzucił urok na grupkę pierwszoroczniaków siedzących przy jeziorze. Usłyszał piski, a uczniowie poderwali się w powietrze i wylądowali 20 m dalej. Zachichotał, miał nadzieję, że to gryfoni. Rozłożył książki na trawie i wziął się do nauki.
- Hej- usłyszał wyzywający głos jakiejś dziewczyny. Niechętnie podniósł wzrok znad książki.
- Co?
- Nie wolno tak robić…
- Nie wolno robić wielu rzeczy, a teraz spadaj, bo przeszkadzasz mi w…- Nagle poczuł jak mu się wykrzywia, to było zaklęcie język w supeł. Użył niewerbalnej formułki, aby się odczarować i rzucił nienawistne spojrzenie napastniczce.
- Petrificus totallus- ciało dziewczyny znieruchomiało i opadło na ziemię. Trudne czasy wymagają trudnych rozwiązań.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jamata
co ja tu robię?
co ja tu robię?



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gryffindor

PostWysłany: Nie 21:28, 28 Sie 2011    Temat postu:

[Skrzydło szpitalne/domitorium - środa]

Adele i Lana wbiegły pędem do skrzydła szpitalnego.
- Dziewczyny czy wam się nudzi?
- Nie. Chcemy zobaczyć się z Rose. - dorzuciła Adele i już była przy łóżku Rose.
- Nic ci nie jest? - spytała Lana.
- Jakoś jest. - uśmiechnęła się Rose.
- Co się stało? - dodała Adele.
- Skręciłam kostkę- odpowiedziała Rose.
Adele i Lana spojrzały na siebie.
- Wpadłam na Gabriela - kontynuowała Rose.
- Mówiłam, że ten facet jest niebezpieczny - wyszczerzyła się Adele - Żałuj, że nie było cię na Historii Magii!
- Coś się stało? Pierwszy raz był ciekawy wykład?
Jak się okazało profesor Beans zasnął już nie pierwszy raz na swojej lekcji. Uczniowie wymyślili konkurs rzucania przez jego ciało. Adele wygrała, bo jej książka przeleciała pięć razy z rzędu przez jego głowę, która była punktowana najwyżej. Po opowiedzianej historii Adele klasnęła w ręce.
Pani Pomfrey wygoniła Adele i Lanę.
- Mogłaby dać nam jeszcze chwile. - powiedziała Lana.
Adele zgodziła się.
- Idę do biblioteki. Idziesz ze mną? - spytała Lana.
- Nie. Przejdę się.
Dziewczyny pożegnały się i Adele wyszła na błonie. Udała się w stronie jeziora, gdzie zawsze spotykała się z Arturem. Zobaczyła zielone światło. Podbiegła w stronę zjawiska.
- Ej. - normalnie odebrało jej mowę. - co ty zrobiłeś?
Adele patrzyła się na leżącą na trawie dziewczynę i chłopaka, który trzymał w ręce różdżkę. Chłopak odkręcił się na pięcie. Był piękny. Adele stała jak wryta. Nieznajomy podniósł różdżkę w jej stronę.
- Nie rób tego. - powiedziała Adele.
Chłopak opuścił różdżkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Nie 23:30, 28 Sie 2011    Temat postu:

[błonia, Zakazany Las - środa]

Zobaczył jej postać majaczącą na skraju Zakazanego Lasu. Puścił się biegiem w tamtym kierunku. Miał nadzieje, że Rose się go nie przestraszyła.
-Hej, Rose! - zawołał, a dziewczyna spojrzała w jego stronę.
-Gejb, co ty tu robisz o tej porze? - Rose najwidoczniej była zdziwiona ich spotkaniem.
Przez chwilę zastanowił się, czy nie powiedzieć jej, że po prostu wyszedł na spacer, ale to byłoby kłamstwo szyte dość grubymi nićmi. Nie chciał już na początku kręcić i zmyślać dziwnych historyjek.
-Wracałem z astronomii i zobaczyłem cię na błoniach - odrzekł, podchodząc bliżej Rose. Światło księżyca odbijało się od jej długich, kasztanowych włosów, które opadały na skórzaną kurtkę. Kiedy spojrzała na niego swoimi pięknymi, zielonymi oczami, poczuł, że coś dzieje się w jego żołądku. Był pewny, że nie miało to nic wspólnego z tym, że był głodny.-Jak twoja kostka? Szybko wymknęłaś się ze skrzydła szpitalnego.
-Prawie w pełni sprawna. Pani Pomfrey potrafi czynić cuda.
-Mówiła, że powinnaś ją oszczędzać, więc co cię skłoniło to spaceru o tak późnej porze? - zapytał, kiedy tuszyli ścieżką na skraju Zakazanego Lasu.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Zimno się zrobiło. Wracamy do zamku?
-Noo, z tym może być problem - Gabriel wyszczerzył do niej zęby.
-Dlaczego?
-Woźny właśnie zamknął drzwi, więc czeka nas noc na świeżym powietrzu.
Rose prychnęła. Trudno było stwierdzić, czy było to prychnięcie wyrażające rozbawienie czy dezaprobatę wynikającą z wyjątkowo wczesnej pory zamykania wrót.
Chłopak mimowolnie zadrżał. Nie wziął kurtki i miał na sobie tylko szkolny mundurek oraz szatę. Starał się jednak tym nie przejmować. Cieszyła go perspektywa spędzenia całej nocy z Rose. Nie ważne, jak dziwnie to brzmiało w jego głowie.
-Schowajmy się w lesie. Może tam będzie cieplej. Chyba, że pękasz - Gabriel puścił do niej oczko, ale nie wiedział, czy to zauważyła.
-No, chyba żartujesz - zaperzyła się dziewczyna i odwróciła się w stronę zarośli. W lesie panował kompletny mrok, chociaż drzewa przy skraju nie rosły gęsto. Gabriel wyminął Rose i zaczęli przedzierać się przez zarośla. Chłopak czuł lekki dreszczyk emocji, bo rzadko kiedy odwiedzał Zakazany Las o tej porze. Wyjął z kieszeni różdżkę i zapalił jej koniec. Jasne światło oświetliło wąską ścieżkę, na którą wyszli. Chłopak mniej więcej znał ten teren, ale wiedział, że jeśli zapuszczą się głębiej, może być gorzej. Starał się jednak skupić swoją uwagę na dziewczynie, która szła za nim.
-Dobra, Gejb. Prowadzisz mnie w jakieś konkretne miejsce, czy będziemy się włóczyć całą noc bez celu? - odezwała się Rose, a chłopak odwrócił się do niej, raptownie się zatrzymując.
-Jeszcze nie wiem. Mogę się dostosować do ciebie. Może chcesz podglądać centaury albo jednorożce? - zapytał. -Przede mną na pewno uciekną, ale jednorożce na pewno nie przestraszą się takiej ładnej dziewczyny, jak pewna gryfonka, z którą mam przyjemność teraz przebywać. Cholera, nie spodziewałem się, że kiedyś to powiem.
Gabriel obdarzył ją swoim szelmowskim uśmiechem i czekał na jej reakcję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Pon 0:10, 29 Sie 2011    Temat postu:

[Zakazany Las - środa]

-Cholera, znowu nie wiem o kim mówisz, Gejb. Jeśli jesteśmy już przy komplementach to poznałam pewnego Ślizgona, całkiem sympatyczny, choć nie lubię się z nim witać, bo to przeważnie kończy się tragicznie. Ostatnio ucierpiała moja kostka, choć chyba powinnam mu być wdzięczna, opuściłam najgorszy dzień tygodnia smacznie śpiąc w Skrzydle Szpitalnym. - teraz to na twarzy Rose zalśnił uśmiech.
Perspektywa spędzenia nocy w lesie z prawie obcym chłopakiem nie powinna jej się uśmiechać, jednak wstyd było się przyznać, ale podobało jej się to. Szli wolno lekko ocierając się o gałęzie. Chłopak prowadził, ale Rose starała się z nim zrównać, co było ciężkie przez wąskie ścieżki w Zakazanym Lesie.
-Często bywasz w Zakazanym Lesie? - spytała Rose widząc, że chłopak dość dobrze zna drogę.
-Czasami, choć wolę wcześniejsze pory - odpowiedział Gabriel i odgarnął gałązkę tamującą mu drogę.
Ubrany był tylko w szkolną szatę. Drżał z zimna, ale Rose nie mogła nic na to poradzić. Chciała zając go rozmową, choć wiedziała, że przez całą noc będą mogli rozmawiać do oporu.
-Jesteśmy na miejscu - odrzekł po chwili chłopak i przytrzymał kolejną gałąź.
Oczy Rose napełnił niezwykły widok. Na polanie iskrzyło się stado lśniących jednorożców. Leżały blisko wodopoju, co chwile spieszące napić się wody. Ich błyszczące włosy rozwiewał lekki wietrzyk.
Rose zaniemówiła, aby po chwili wydać stłumiony dźwięk zachwytu.
-Gabriel! Jak cudownie, że mnie tu zaprowadziłeś! To najpiękniejsza, rzecz jaką widziałam w życiu!
Chciała podejść bliżej, może nawet zatopić dłoń w pięknej grzywie, gdy zza jej pleców dał się słyszeć tupot kopyt. Zanim się obejrzała ukryta w ciemnej nocy istota złapała ją w pasie.
Powiodła ją jeszcze bardziej w głąb Zakazanego Lasu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Pon 0:15, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peegy
szef dep. magicznych gier i sportów
szef dep. magicznych gier i sportów



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 1:46, 29 Sie 2011    Temat postu:

[Korytarze, mugoloznawstwo, starożytne runy, pokój wspólny puchonów - wtorek, wielka sala - środa]

Chłopak zdawał się być trochę zmieszany co o dziwo uszczęśliwiło dziewczynę. Nie z powodu tego, że lubi jak Arthur nie wie co odpowiedzieć ale coś jej podpowiadało, że to dla niej dobry znak. Zwykle człowiek jest zmieszany kiedy ma powiedzieć o czymś wstydliwym. Wiadomo co podlega pod to u chłopaku. Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła. Nagle poczuła jak się z czymś zderza. Alexandra oczywiście musiała się przez to przewrócić. Owa osoba okazała się być gryfonką z czwartej klasy. Gryfonka pomogła wstać Alexandrze i najwyraźniej była zmieszana tym, że na nich wpadła.
- O Jezu, przepraszam. Zapatrzyłam się - powiedziała pomagając Alex. - Masz fajne pasemko - dodała.
Alex uśmiechnęła się nieśmiało. Potem nieznajoma powiedziała, że kojarzy Arthura a potem przedstawiła się jako Abi.
- Alex - odpowiedziała Alexnadra i uśmiechnęła się po raz kolejny - O, i dzięki za komplement. No wiesz, za to pasemko - dodała.
Potem wywiązała się rozmowa pomiędzy ich trójką. Alex polubiła Abi i stwierdziła, że musi się z nią jakoś bliżej poznać kiedy będzie miała czas.
Potem było mugoloznawstwo. Dla niektórych przedmiot dość dziwny ale dla Alex całkowicie normalny dlatego, że jej matka była poza magiczną osobą a ona sama miała styczność z wieloma rzeczami ze świata mugoli od dzieciństwa. Następnie czekały ją starożytne runy. Zdziwiła się kiedy nie zobaczyła na nich Arthura. Zastanawiała się gdzie poszedł. Przez to wszystko nie mogła skupić się na lekcji i wszystko się jej myliło.
Reszta dnia minęła normalnie a kiedy wieczorem Alex poszła do dormitorium puchonów pomyślała, że fajnie byłoby pogadać tam z Arthurem jednak po raz kolejny go nie spotkała. Postanowiła pójść do dormitorium. Położyła się na łóżku i zaczęła rozmyślać o tym wszystkim. O tym co gadał do niej rano Arthur i o ich późniejszej rozmowie. Nie wiedziała czemu tak się zachowywał choć miała pewną nadzieję. Ale głupią. Od razu wytrąciła ją z głowy. Potem zaczęła zastanawiać się czemu jest w stosunku do niego taka złośliwa ale im więcej o tym myślała tym bardziej dziwne i nienormalne się o jej zdawało. Postanowiła skierować swoje myśli na Turniej. Znowu zaczęła się zastanawiać kto zostanie wybrany od nich. Miała nadzieję, że ktoś sensowny. Nagle znowu przyszedł jej do głowy Arthur. Potrząsnęła głową i przypomniała sobie rozmowę z Abi. Miała dobry humor więc jakoś tak wstała i wyciągnęła różdżkę z kieszeni, żeby zmienić kolor pasemka na jakiś bardziej pasujący do jej teraźniejszego koloru. Nie wiedzieć czemu zanim to zrobiła naszła ją nagła ochota na wieczorny spacer po zamku. Wyszła z dormitorium i zaczęła błądzić po korytarzach. W pewnym momencie zatrzymała się przed jednym z okien na drugim piętrze wychodzącym ba błonia. Coś przykuło jej uwagę. Przy jeziorze siedział Arthur. Już miała do niego iść kiedy zobaczyła, że ktoś się do niego zbliża. Ta sama gryfonka co po zielarstwie. Alexandra poczuła się dziwnie. Nie miała ochoty już na spacery. Miała totalnie zepsuty humor. Zaczęła iść szybkim krokiem do pokoju wspólnego puchonów a potem do dormitorium dziewczyn. Nie przebierając się położyła się na łóżku i zasłoniła kotary. W głowie miała wiele myśli a większość była tego zabarwiona tymi emocjami jakimi nie chciała. Jakich się nie spodziewała. Zasłoniła kotary i zamknęła oczy. Nie spała jednak jeszcze przez długi czas.
Rano wstała dalej z nie najlepszym humorem. Ubrała się w świeże ciuchy i poszła na śniadanie. Usiadła tam obok Angeli.
- Cześć - powiedziała przyjaźni dziewczyna.
- Hej... - mruknęła Alex.
Znowu nie była głodna. Wzięła tosta i spojrzała się na niego takim wzrokiem jakby był robakiem, którego musi zejść. Z niechęcią go ugryzła. Nagle pojawił się Arthur najwyraźniej mający dobry humor.
- Cześć dziewczyny - powiedział.
Alex mu nie odpowiedziała. Chłopak nałożył sobie trzy tosty i zaczął smarować je sobie grubą warstwą dżemu.
- Na pierwszej mamy dwa eliksiry i to ze Slytherinem ale co tam - powiedział nadal wesoły.
Alex nie wiedzieć czemu powiedziała coś czego nie chciała powiedzieć.
- A kiedy znowu spotkasz się ze swoją ulubioną gryfonką, co? O ile wiem długo bez niej nie wytrzymujesz. - zapytała tonem przesączonym złośliwością.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Peegy dnia Pon 1:47, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
pogromca Bazyliszka



Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Slytherin ^^

PostWysłany: Pon 9:33, 29 Sie 2011    Temat postu:

[Dormitorium / Wielka Sala / Lekcja eliksirów, czwartek]

Wstała z łóżka w wyśmienitym humorze. Przecież dziś zaczyna z Elizabeth swój plan. Alex usiadła na łóżku i zastanowiła się, co myśli o swojej wspólniczce. Na pewno też lubiła łamać regulamin, była złośliwa, nienawidziła innych domów, a w szczególności Gryfonów. Ale taki był co drugi Ślizgon. Mimo to Elizabeth byłą jakaś... inna. Alex czuła, że zaufa jej, a może będzie mogła się z nią zaprzyjaźnić...
Piątoklasistka poszła do Wielkiej Sali, po drodze zerkając na plan lekcji. Przy stole Ślizgonów, zawahała się. Z jednej strony stołu machała jej Barbara. Wyglądała na wyczerpaną i podirytowaną. Prawie na końcu stołu siedziała Elizabeth ze swoimi przyjaciółkami. Alex udała się do tej drugiej. Jeśli Barbara chce mieć przed nią sekrety, ona też może.
Beth przywitała się z Alex. Dziewczyna wcisnęła się w miejsce naprzeciwko i popatrzyła z lekką niechęcią na inne czwartoklasistki.
- Beth, dziś mam Zielarstwo, potem eliksiry z Gryfonami - popatrzyła znacząco na koleżankę - jeśli nadal chcesz to zrobić, to pamiętaj - pod koniec lekcji, zajmij go czymś
Elizabeth pokiwała głową, a reszta czwartoklasistek patrzyła na nie z ciekawością.
- Masz dziś jakieś okienko? Musimy zdobyć ostatni składnik. Znaczy, możemy się zerwać ale wolę nie, bo rok szkolny dopiero się zaczął, a ja już nie byłam na kilku lekcjach.
- Czwarta lekcja - powiedziała jedna czwartoklasistka, rumieniąc się lekko.
Alex zerknęła na swój plan lekcji.
- To tak jak ja. Więc, umówimy się przed wyjściem ze szkoły na początku czwartej lekcji.
Beth zgodziła się, a Alex i wstała od stołu. Poszła przejść się po korytarzach, a potem postanowiła, że weźmie udział w zielarstwie.

Na eliksirach zadaniem było zrobienie eliksiry skurczającego. Alex była trochę roztargniona - kilka razy prawie pomyliła składniki, a śledziona szczura parokrotnie spadła jej na podłogę. W końcu jednak uwarzyła miksturę. Slughorn wyraził swoją aprobatę, a Alex wyjęła z torby małą buteleczkę. Wlała do niej eliksir - od dziś będzie zbierała wszystkie eliksiry, może w przyszłości się przydadzą.
Lekcja zbliżała się ku końcowi. Alex zaczęła się lekko niepokoić. Co, jak Beth nie przyjdzie? Nagle jednak, do klasy wparowała jej koleżanka.
- Panie profesorze! Muszę z panem porozmawiać!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatrix
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 04 Sie 2011
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Drzewo Rodowe Blacków

PostWysłany: Pon 11:43, 29 Sie 2011    Temat postu:

[Wielka Sala, Starożytne runy, lochy, czwartek]

Elisabeth siedziała w Wielkiej Sali, przed nią było pełno jedzenia, ale ona nie miała ochoty jeść. Nagle zauważyła Alex.
- Beth, dziś mam Zielarstwo, potem eliksiry z Gryfonami - popatrzyła znacząco na koleżankę - jeśli nadal chcesz to zrobić, to pamiętaj - pod koniec lekcji, zajmij go czymś
Elizabeth pokiwała głową, a reszta czwartoklasistek patrzyła na nie z ciekawością.
- Masz dziś jakieś okienko? Musimy zdobyć ostatni składnik. Znaczy, możemy się zerwać ale wolę nie, bo rok szkolny dopiero się zaczął, a ja już nie byłam na kilku lekcjach.
- Czwarta lekcja - powiedziała jedna czwartoklasistka, rumieniąc się lekko.
Alex zerknęła na swój plan lekcji.
- To tak jak ja. Więc, umówimy się przed wyjściem ze szkoły na początku czwartej lekcji.
Beth zgodziła się, a Alex i wstała od stołu. Elisabeth również i poszła na Starożytne Runy. Musiała wcześniej się urwać z lekcji... Miała plan. Usiadła w ławce i w ogóle nie słuchała nauczyciela. W myślach była całkiem gdzie indziej. Zastanawiała się co zrobić, by Slughorn wyszedł z klasy. Nagle oprzytomniała. Która godzina?! Zamyśliła się i straciła poczucie czasu. Szybko wyjęła z kieszeni Krwotoczki Truskawkowe i zjadła wszystkie jakie miała. Źle zrobiła, bo krwotok będzie na prawdę potężny...
- Panno Black! Co się z panią dzieje?! Na brodę Merlina!
- Ja.. ja... Ja źle się czuje. Ohhh jak mi nie dobrze. - Beth bardzo dobrze czuła się w tej roli.
- Wytrzymasz do końca lekcji. To za kilka minut.
- Nie, nie wytrzymam. Głowa mi pęka, nie dobrze mi...
- Faktycznie, byłaś trochę nieobecna na lekcji. Dobrze idź. Prosto do skrzydła szpitalnego! Może ktoś pójdzie z tobą?
- Nie! Nie, nie! Poradzę sobie... - Wstała powoli i rozejrzała się po klasie. Wszyscy się na nią patrzyli. Wyszła z klasy i pobiegła do Lochów. Serce biło jej bardzo mocno. Krew leciała z nosa, zaczynała na prawdę źle się czuć. Za dużo Krwotoczków, oj za dużo. o wiele za dużo. Stanęła przed drzwiami do Sali od eliksirów. Odetchnęła głęboko. Nie wiedziała co powiedzieć, głowa ją bolała nie miała siły myśleć. Wpadła do klasy.
- - Panie profesorze! Muszę z panem porozmawiać! - Wszyscy się na nią patrzyli, Slughorn był przerażony widząc jej zakrwawioną twarz.
- Jej, panno Black! Co się stało?
- Ja.. Pan... Pan... Musi... - Zrobiło jej się naprawdę niedobrze. Mdliło ją, a głowa prawie eksplodowało. Te Krwotoczki były przeterminowane? Spojrzała na Alex i zemdlała. Gdzieś w oddali słyszała jakieś głosy:
- Ohh! Panno Black! Za chwile znajdę jakieś eliksiry... albo nie. Nie, nie, nie. Pójdę z Tobą do Skrzydła Szpitalnego. A wy posprzątajcie. Ja lepiej z nią pójdę, będę wiedział, że na pewno się tam znalazła...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bellatrix dnia Pon 11:44, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 14:06, 29 Sie 2011    Temat postu:

[Hogwart, OPCM, błonia; środa]

Abigaile z uśmiechem na twarzy szła na kolejną lekcję. Bardzo podobała jej się rozmowa z Dorianą. W końcu zawierała nowe znajomości. Alex, Arthur, Doriana. Miała nadzieję, że będzie ich więcej. Nagle pomyślała o Barbarze. No tak, to nie była zbytnio udana znajomość. Do tego przypomniał jej się tamten wieczór. Wilkołak… Ona jest wilkołakiem. – myślała. Na sam koniec rozmyślań uświadomiła sobie, że jest przed salą OPCM. Profesor wiedział, że ona wie. Chciał z nią pogadać po lekcjach… Abi całe zajęcia siedziała jak na szpilkach. Miała żmudną nadzieję, że nauczyciel zapomniał o niej. Gdy zadzwonił dzwonek szybko zaczęła się pakować.
- Abigaile, czy mogłabyś zostać na moment? – rozległy się słowa, których nie chciała usłyszeć. Gdy spakowała się i podeszła do biurka pana Smitha w Sali już nikogo nie było. Profesor wziął głęboki wdech.
- Abigaile, wiem co przeżyłaś wczoraj wieczorem… mnie też nie było lekko… Ale mam nadzieję, że nikomu nie powiedziałaś o tym, co widziałaś? – spytał.
- Nie, profesorze. Nikt nie wie. – Abi przypomniało się pytanie Rose i to jak ją zbyła kręcąc głową. – Byłam wczoraj tak przestraszona, że popędziłam prosto do dormitorium.
- Och… to dobrze. Nikt nie powinien dowiedzieć się, że trzymamy w szkole przemienioną dziewczynę. Wyobrażasz sobie chyba, że rodzice, gdyby wiedzieli, zaraz przysyłaliby do szkoły listy informując, że chcą zabrać ze szkoły swoje dzieci.
- Tak, zdaję sobie z tego sprawę. – skrzywiła się. Wyobraziła sobie swoją macochę, która przyjechała specjalnie, żeby zabrać stąd swoją Raven. A na nią, Abigaile, patrzyłaby jak na jakieś dziwne zwierzę pałętające się jej między nogami. – Profesorze, nikomu nie powiem. Pozwoli pan, że już sobie pójdę. – nie czekając na odpowiedź mężczyzny wyszła z Sali.

Siedziała właśnie pod drzewem na błoniach, pogrążona w lekturze, gdy znad jeziora rozległy się jakieś krzyki. Szybko uniosła wzrok i zauważyła jak kilka pierwszoroczniaków spada z hukiem na ziemię. Wstała zdumiona. Rozejrzała się, żeby zobaczyć kto to zrobił. Jakiś Ślizgon. Właśnie siadał na ziemi zadowolony. Spetryfikował dziewczynę, która prawdopodobnie chciała zwrócić mu uwagę. Potem zauważyła jak podchodzi do niego jeszcze inna dziewczyna.. Adele. Dalszą obserwacja została jej uniemożliwiona. Ktoś zasłonił jej widok.
- Cześć. – powiedziała ta osoba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Pon 14:12, 29 Sie 2011    Temat postu:

[Zakazany Las - środa(bardzo późny wieczór)]

Gabriel usłyszał tupot kopyt, odwrócił się i zobaczył, że Rose zniknęła. Dostrzegł tylko jakiś kształt, który oddala się w stronę gęstych zarośli. Po chwili usłyszał stłumiony krzyk dziewczyny. Jednorożce poruszyły się niespokojnie, a Gabriel wpadł w zarośla.
-Rose! - krzyknął, przedzierając się przez wysokie pokrzywy. Nie dbał o to, że coś mu się stanie. Czuł się odpowiedzialny za dziewczynę, bo on zaproponował żeby tutaj weszli. Nie widział, co ją porwało. We włosy wplotła mu się pajęczyna i liście, rozdarł rękaw szaty o jakąś wystającą gałąź, lecz biegł, aby nie stracić z oczu tajemniczego osobnika, który porwał dziewczynę. Zatrzymał się na chwilę i posłyszał tętent kopyt. Czy to mógłby być centaur? Uniósł różdżkę wysoko nad głowę i znów ruszył biegiem, co chwila wykrzykując imię dziewczyny.
Teraz już kompletnie nie wiedział, gdzie się znajduje. W tej części lasu było gęsto od drzew i niewielkich zagłębień pełnych, jak się spodziewał, niebezpiecznych, magicznych roślin i stworzeń. Miał wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi. W biegu zrzucił z siebie podartą szatę. Ze zgrozą zdał sobie sprawę, że tajemnicza postać zniknęła.
-Hej, ty! Kimkolwiek lub czymkolwiek jesteś, oddaj Rose! Wyjdź i zmierz się ze mną! - krzyknął, ledwo wydobywając z siebie głos. -Słyszysz mnie, do cholery?!
Zamilkł, czekając na odpowiedź. Usłyszał tylko szelest liści. Wyszedł z gęstych drzew prosto na niewielką polanę, na której znajdowała się niewielka budowla wykonana z drewna. W drzwiach stał centaur.Wyjątkowo brzydki, stary centaur. Miał pomarszczoną skórę, rudy zarost prawie na całej twarzy i długie, zmierzwione i brudne włosy. Jego czarne jak węgiel oczy wpatrywały się z uwagą w Gabriela.
-Opuść różdżkę, chłopcze - powiedział chrapliwym głosem, prawie nie otwierając ust.
-Nie opuszczę jej dopóki nie oddasz mi dziewczyny - wydusił z siebie Gabriel, wolną dłonią zrywając z siebie podarty krawat, który i tak ledwo trzymał się na jego szyi. W nie lepszym stanie była jego biała koszula.
Centaur spojrzał w niebo.
-Wenus dziś płonie jasno. To najlepszy czas aby przekonać się o twoich zamiarach - odrzekł pół koń, pół człowiek. - Mógłbym ci oddać tę niewiastę, bo samo to, że za mną pobiegłeś o czymś świadczy...
Gabriel zmarszczył brwi.
-Co ty bredzisz?!
-Widziałem, jak spaceruje skrajem lasu. Od samego wejścia was obserwowałem.
-Gdzie jest Rose? - chłopak zaczął iść wolnym krokiem w stronę centaura. Był prawie pewny, że stwór zamknął dziewczynę w swojej chacie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miss Alice
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 14:31, 29 Sie 2011    Temat postu:

[ błonia, środa, popołudnie]

- Nie rób tego. - powiedziała Adele.
Chłopak opuścił różdżkę. Stała przed nim dziewczyna, ładna dziewczyna... Otrząsnął się, dlaczego się na nią gapił? Przecież na pewno nie była ze Slytherinu, chyba by ją zauważył... Jednak nie mógł oderwać od niej wzroku, to było dziwne. Wyszczerzył zęby, świadomość mu powróciła.
- Za późno.- Powiedział dramatycznym szeptem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Miss Alice dnia Pon 16:52, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jamata
co ja tu robię?
co ja tu robię?



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gryffindor

PostWysłany: Pon 17:52, 29 Sie 2011    Temat postu:

[Błonia – środa/ domitorium/czwartek – wielka sala]

- Za późno. - powiedział chłopak.
Adele stała wryta patrząc się na niego. Wyjęła swoją różdżkę i skierowała w jego stronę. Stali tak kilka sekund. Nikt z nich nie odważył się zrobić pierwszego kroku. Nagle zza pleców chłopaka odezwała się dziewczyna.
- Gdzie ja jestem?
Adele odchyliła się, aby zobaczyć co się stało. Chłopak odwrócił się i wycelował znów w dziewczynę. Adele pisnęła i szybko uciekła do domitorium. Serce waliło jej w piersi. Wpadła z hukiem do pokoju. Lana i Rose popatrzyły się na nią. Popatrzyła na nie i weszła do łóżka.
- Adele tu jesteś! - usłyszała głos Lany.
Jednak Adele nie odpowiedziała. Oplotła się kołdrą. Długo myślała na temat tajemniczego chłopaka. Zasnęła. Rano obudziła ją Lana.
- Wstawaj. Idziemy na śniadanie. - pogoniła ją koleżanka.
- Już już. - powiedziała zaspana Adele, ale jednak wstała.
Wszystkie2 udały się na śniadanie. Przy okazji spotkały Abi. Adele usiadła przy stole i wzięła tosta. Ukradkiem spojrzała na stół Shylerinu. Był tam chłopak z poprzedniego dnia. Patrzył się na nią. Adele spróbowała oderwać wzrok. Nie mogła. Dopiero po słowach Lany dziewczyna doszła do siebie.
- Haloo. - wołała Lana - Mamy teraz wróżbiarstwo. A w zasadzie to tylko 5 lekcji.
- Gdzie Rose?! - prawie, że krzyknęła.
- Próbowałam Ci to powiedzieć już wczoraj!
- I nic nie powiedziałaś?! - Adele jakby wybuchnęła. - idę jej szukać!
Lana popatrzyła się na nią.
- Nie idziesz ze mną?
Lana pokręciła głową. Adele sama wstała od stołu i odeszła. Kątem oka dostrzegła chłopaka z Slizgonów, który ruszył za nią.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jamata dnia Pon 18:35, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Pon 19:48, 29 Sie 2011    Temat postu:

[Zakazany Las - środa (noc)]

Pędzili po Zakazanym Lesie. Nieznana istota trzymała dziewczynę dość niezgrabnie pod pachą w taki sposób, że przed oczami Rose co chwilę przelatywało jej całe szesnastoletnie życie. Zdawało się, że ta mrożąca krew w żyłach podróż trwała wieki, a tak naprawdę minęło dopiero kilka minut.
Dziewczyna oprzytomniała zaraz po tym jak stworzenie zwolniło bieg. Rzucił ją gwałtownie na rozmiękłą ziemię. Opodal płonęło ognisko. Rose bała się spojrzeć w tamtą stronę choć już wiedziała kogo ujrzy.
Ku jej przerażeniu centaur zbliżył się ponownie i szczerząc brudne zęby powiedział chwytając w swoje brudne kopyta twarz dziewczyny:
-Całkiem ładna zdobycz - ucieszył się.
Ognisko rzuciło blask na jego twarz. Był to wyjątkowo brzydki i zaniedbany centaur. Posiadał długie tłuste włosy opadające bezwładnienie na gołe piersi. Ponad to jego rudy zarost nie wyglądał za ciekawie.
Ucieszony złapał dziewczynę za kurtkę i powiódł do małej, chylącej się ku upadkowi chacie stojącej nieopodal. Rose wyrywając się krzyczała wniebogłosy przeklinając tą okropną noc, która początkowo zdawała się być taka przyjemna.
Rozejrzała się. Chatka wykonana była niezdarnie z drewna. Na ścianach wisiały ususzone rośliny. Niezwykłe w tym 'domu' było to, że miał on całkiem sporą dziurę w dachu przez którą zapewne centaur oglądał gwiazdy.
Nagle usłyszała krzyk, który przerwał jej oględziny. Jej przyćmiony umysł szybko rozpoznał głos. To Gabriel przybył jej na ratunek uzbrojony tylko w różdżkę. Nie słyszała dokładnie o czym rozmawia z centaurem, gdyż zakłócał jej to dość porywisty wiatr.
Jednak strzępki słów dochodziły do niej i gdy Gabriel zapytał "Gdzie jest Rose? " wykrzyknęła:
- Gabriel! Tu jestem! Pomocy - głos jej się załamał.
Teraz dał się słyszeć paskudny śmiech:
-Nie tak prędko chłopczyku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Pon 20:11, 29 Sie 2011    Temat postu:

[Zakazany Las - środa (noc)]

- Gabriel! Tu jestem! Pomocy - chłopak usłyszał stłumiony głos Rose dochodzący z wewnątrz chaty. Nie zwracając uwagi na szyderczy śmiech centaura, ruszył w stronę domku.
-Nie tak prędko chłopczyku - rzekł stwór i wyciągnął zza pleców łuk oraz strzałę. Gabriel raptownie się zatrzymał, mierząc go spojrzeniem.
-Nie zmuszaj mnie, abym używał zaklęć - warknął. Był teraz naprawdę wściekły. Ten centaur był nienormalny. Gabriel spotkał już niejednego osobnika jego gatunku, ale żaden nigdy nie okazywał zapędów do uprowadzania ludzi.
-A co mi zrobisz, nędzne stworzenie? - zapytał centaur, unosząc naciągnięty łuk.-Zabiję cię i nikt nie dowie się, co się właściwie stało. Dziewczynka zostanie tutaj za mną, będzie mi...
Gabriel nie dał mu dokończyć. Wszystko się w nim zagotowało, kiedy oczyma wyobraźni ujrzał tego stwora wykorzystującego w jakikolwiek sposób Rose. Machnął różdżką w stronę centaura, rzucając na niego klątwę rozczepienia ciała. Działała tylko wtedy, kiedy rzucający zaklęcie był wręcz bestialsko wściekły na ofiarę. I tak było właśnie teraz. Z ciała centaura odpadł kawałek ramienia. Potwór zaryczał i strzelił w stronę chłopaka, który w ostatniej chwili ryknął:
-Protego! - strzała odbiła się od niewidzialnej powłoki. W tym czasie centaur został pozbawiony kawałka podbródka oraz ogona.-Jeśli nie chcesz po dobroci, to cię wykończy!
Centaur nie zaprzątał sobie głowy strzałami. Odrzucił łuk i natarł na chłopaka, najwyraźniej chcąc go poturbować. Gabriel rzucił się na ziemię, lecz stwór zdążył chwycić jego koszulę, całkowicie ją z chłopaka zrywając. Gabriel wstał i puścił się biegiem w stronę domku, lecz centaur był szybki. Gabriel poczuł silny ból pleców, kiedy stworzenie uderzyło w nie, zwalając chłopaka z nóg. Padł na ziemię i przestał już panować nad sobą. Musiał użyć tego zaklęcia, po centaur już szykował kopyta, aby zadać ostateczny cios.
Gabriel wycelował w niego różdżkę i błysnęło zielone światło. Centaura odrzuciło w tył i już po chwili leżał w drugim końcu polany. Był martwy. Riddle jęknął, wstając z ziemi. Zignorował ból pleców. Poczłapał w stronę chatki.
-Rose...Rose, już po wszystkim - wyszeptał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tom dnia Pon 20:14, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Pon 20:41, 29 Sie 2011    Temat postu:

[Zakazany Las - środa (noc)]

- Gabriel! - krzyknęła Rose uchwytując spojrzeniem całą scenę. Chłopak ponownie leżał na brzuchu wyjąc z bólu. Na jego gołych plecach widniały solidne siniaki. Dziewczyna przejechała dłonią po jego ciele. Był lodowaty. Odruchowo ściągnęła poharataną kurtkę i zarzuciła mu ją na plecy. Natychmiast przestał się trząść. Pomogła mu wstać. Trwało to dość długo, bo chłopak co chwilę upadał.
W końcu usiedli przy ognisku, a Rose wtuliła głowę w jego pierś. Milczeli wpatrując się w tańczące płomienie ogniska. Rose nie wytrzymała:
-Dziękuję, uratowałeś mi życie. - powiedziała tuląc go do siebie.
-Rose...
-Tak? - spytała
-Nie żeby mi się to nie podobało, ale miażdżysz mi plecy.
-Sorry? - odpowiedziała uśmiechając się. Wypuściła go z objęć.
Zrobiło się już całkiem ciemno. Teraz uwagę Rose przykuło martwe ciało centaura. Podeszła do niego i spojrzała z odrazą, choć w jej głowie przebłysnęła myśl o współczuciu.
-Szkoda, że tak skończył, ale nie miałeś innego wyjścia, prawda? - spytała dziewczyna i nie czekając na odpowiedź ciągnęła dalej - Nie uważasz, że powinniśmy go jakoś ukryć? Hagrid na pewno zauważy, że nie zabiło go żadne magiczne stworzenie.
-Teraz i tak nic nie zrobimy, poczekajmy aż zrobi się jaśniej - odpowiedział Gabriel wciąż siedzący przy ognisku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Pon 20:43, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Barbalella
szkrzat domowy
szkrzat domowy



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Pon 22:34, 29 Sie 2011    Temat postu:

[Sale lekcyjne, pokój wspólny ślizgonów - środa]

Barbara cały dzień była zdenerwowana. Odezwał się. Jego parszywy brat się odezwał. Z zemstą. O tak, Barbara była tego pewna. Czuła się dziwnie. Nawet nie rozmawiała z Alex, ani z Baronem.
Wieczorem, bez kolacji, poszła do pokoju wspólnego. Usiadła na fotelu przed kominkiem i zajęła się rozmyślaniem.
Bart. Zawsze był nieosiągalny. Ignorował ją. A jego brat Damien, wręcz przeciwnie. Umawiała się z nim, ale cały czas myślała o Barcie. Uśmiechała się do niego. Starała się być idealna. Pisała nawet pamiętnik. Była tak głupia, żeby zostawić go na wierzchu. Gdy Damien go przeczytał było już za późno. Nie mogła nic zrobić. Ugryzł ją. Nie wiedziała, że jest wilkołakiem. Nie przypuszczała, że mógłby to zrobić osobie, którą kochał. A Bart? Miał to gdzieś. Wiedział o ugryzieniu, ale nie przejmował się tym.
W zeszłe wakacje Damien spróbował znowu, zadać jej ból. Nie był przemieniony, ale nie sprawiało mu to różnicy. Odepchnęła go za mocno. Spojrzała w jego piękne, niebieskie oczy. Wtedy takie smutne i puste.
Zwiała. Co mogła zrobić? Żyła w strachu, że ktoś to zobaczył. Bart. To oczywiste, był wtedy u Patricka. Wracając, zobaczył jego brata leżącego na chodniku i ją uciekającą. Musiał pragnąć zemsty. Nie miał okazji, bo Barbara całe wakacje przesiedziałam w domu. Teraz zaczął kombinować. Już dawno ukończył Hogwart, ale był bardzo sprytny i gdyby chciał zjawił by się tu już z początkiem roku.
Do pokoju wbiegła grupka uczniów, hałasując i śmiejąc się. Barbara westchnęła i poszła spać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Barbalella dnia Pon 22:35, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miss Alice
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 8:32, 30 Sie 2011    Temat postu:

[pokój wspólny ślizgonów, wielka sala, ogólnie Hogwart, czwartek rano]

Gdy pierwsze promienie jesiennego słońca przebiły się przez konary drzew zakazanego lasu, John obudził się. Ubrał się w szkolne szaty i przylizał włosy, zależało mu na tym, aby wyglądać nienagannie. Poklepał swoją małą jaszczurkę po zielonej główce i wyszedł z dormitorium. Miał zamiar czekać w pokoju wspólnym na kapitana drużyny Quiddicha, niestety nie wyszedł ze swoimi kolegami z dormitorium. Wtedy to zapytał jednego z nich.
- Gdzie jest Gabriel?
Siedemnastolatek zaśmiał się.
- Gabriel? On nie był nawet w nocy w dormitorium, więc pewnie je już śniadanie...
John, usłyszawszy to popędził do wielkiej sali, tam też nie zobaczył chłopaka. Jego uwagę przykuła gryfonka, którą wczoraj chciał rąbnąć zaklęciem. Zerknęła na niego, a potem zaczęła rozmawiać z koleżanką i wyszła z sali. John ruszył za nią utrzymując dystans.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Miss Alice dnia Wto 9:55, 30 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> RPG / Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 8 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin