Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

RPG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 14, 15, 16  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> RPG / Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 10:49, 30 Sie 2011    Temat postu:

[Błonia; środa. Wielka sala; czwartek]

To była Raven. Abigaile popatrzyła na nią wilkiem.
- Czego chcesz? – warknęła.
- Ja? Nic. Chciałam ci tylko powiedzieć, że wysłałam do rodziców sowę – uśmiechnęła się głupio.
- Ojej, tak? Dopiero teraz? Szybka jesteś. Myślisz, że będę się wstydziła wyjca od babsztyla, którego nazywasz matką? O nie… – powiedziała Abi. – Ale jednego bądź pewna: twoje życie od dzisiaj nie należy do prostych. – skończyła. Sięgnęła do kieszeni, a gdy Raven to zobaczyła pisnęła i uciekła myśląc, że starsza siostra wyciąga różdżkę. Gdy znikła we wrotach Hogwartu Abi wyciągnęła cukierka i wrzuciła sobie do buzi. Potem obejrzała się w stronę jeziora. Adele już tam nie było.

Następnego dnia razem z Adele i Laną udała się na śniadanie. Nie było z nimi Rose. A Adele wydawała się nieobecna, zareagowała dopiero na słowa Lany:
- Haloo. - wołała - Mamy teraz wróżbiarstwo. A w zasadzie to tylko 5 lekcji.
- Gdzie Rose?! - prawie, że krzyknęła Adele ni stąd ni zowąd.
- Próbowałam Ci to powiedzieć już wczoraj!
- I nic nie powiedziałaś?! - Adele jakby wybuchnęła. - idę jej szukać!
Lana popatrzyła się na nią.
- Nie idziesz ze mną?
Lana tylko pokręciła głową. Adele wybiegła z Sali. Abigaile przyglądała się temu nieco zdziwiona. Ta rozmowa miała wg niej mało sensu, mimo że wiele wnosiła.
Gdy Abi skończyła śniadanie spojrzała na plan. Pierwsze były zaklęcia ze Ślizgonami. O Boże… – pomyślała. Nie mogła się doczekać mugoloznawstwa; pogadałaby przynajmniej z Dorianą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jamata
co ja tu robię?
co ja tu robię?



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gryffindor

PostWysłany: Wto 11:28, 30 Sie 2011    Temat postu:

[Błonie - czwartek]

Adele wyszła na błonie. Wciągnęła nosem zapach poranka i rozejrzała się. Wybrała kierunek w prawą stronę. Podeszła kilkanaście kroków. Za nią usłyszała otwierające się drzwi. Kątem oka dostrzegła chłopaka, który bawił się czarną magią. Adele przyspieszyła kroku. Rose, gdzie jesteś? Oby ci się nic nie stało. Po chwili do niej dotarło.Jest z nią Gabriel! Adele pobiegła. Zza pleców usłyszała bieg chłopaka. Nagle stanęła. Chłopak prawie by na nią wpadł. Zobaczyła Rose i Gabriela idących ścieżką. Chłopak nie za dobrze wyglądał.
- Adele tu! - krzyknęła Rose zobaczywszy przyjaciółkę.
Dziewczyna pobiegła do nich. Za nią pobiegł chłopak. Gabriel popatrzył się na Adele i chłopaka.
- John? Co ty tu robisz?
Więc się nazywasz John Pomyślała Adele.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
pogromca Bazyliszka



Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Slytherin ^^

PostWysłany: Wto 12:50, 30 Sie 2011    Temat postu:

[Lochy, Wielka Sala / czwartek]

- Panie profesorze! Muszę z panem porozmawiać! - krzyknęła Elizabeth. Potem odwróciła się tak, że było widać jej twarz. Była cała we krwi. Kilka Gryfonek pisnęło, Gryfoni uśmiechali się pod nosem. Alex zaciekawiona obserwowała koleżankę. Chyba trochę przesadziła, pomyślała. Ale widząc wyraz twarzy Slughorna, wiedziała, że Elizabeth postąpiła słusznie.
- Jej, panno Black! Co się stało? - wykrzyknął przerażony nauczyciel.
- Ja.. Pan... Pan... Musi... - Beth spojrzała na Alex, ale zanim ta zdążyła się ruszyć, Beth upadła na ziemię.
- Ohh! Panno Black! Za chwile znajdę jakieś eliksiry... albo nie. Nie, nie, nie. Pójdę z Tobą do Skrzydła Szpitalnego. A wy posprzątajcie. Ja lepiej z nią pójdę, będę wiedział, że na pewno się tam znalazła...

Slughorn wziął dwóch uczniów, żeby pomogli mu zanieść Elizabeth do Szpitala. Reszta klasy wybiegła z lochów, a Alex podeszła do prywatnego zbioru eliksirów Slughorna. Nie było tam jednak tego, czego potrzebowała. Poszła na koniec sali. Tam, na stole było kilka zrobionych już eliksirów. Ostatnim z nich była leniwie bulgocząca mikstura. Alex wyjęła z torby dużą butelkę, nalała eliksir, a potem zaklęciem zmniejszającym zmieniła ją do rozmiarów małej fiolki.
Szybko wyszła z sali. Łatwo poszło, pomyślała. Schowała fiolkę do kieszeni i poszła do Skrzydła Szpitalnego, zobaczyć się z Elizabeth.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bellatrix
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 04 Sie 2011
Posty: 512
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Drzewo Rodowe Blacków

PostWysłany: Wto 13:26, 30 Sie 2011    Temat postu:

[Skrzydło Szpitalne, czwartek]

Elisabeth obudziła się w Skrzydle Szpitalnym. Nie cierpiała tych łóżek. Były twarde i niewygodne. Spróbowała się podnieść, ale głowa tak ją bolała, że nie była w stanie.
- Panno Black, proszę leżeć. Za chwilę dam pani antidotum i jutro będzie pani zdrów jak smok! - Pani Pomfrey podeszła do Beth ze szklanką pełną dziwnej cieczy.
- Wypij to. - Ślizgonka zrobiła tak jak kazała. Bała się, że będzie to obrzydliwy, gorzki i cierpki eliksir trochę prypominający smarki Trolla. Myliła się. Smakowało trochę jak czekoladki z Miodowego Królestwa. Czekoladki... pomyślała Elisabeth i jęknęła. Zauważyła w drzwiach Alex.
- Alex! Co ty tu robisz?
- Proszę być cicho! A ty, masz tutaj krótko siedzieć! Antidotum musi zadziałać. - Powiedziała wskazując na Alex.
- Beth! Przesadziłaś trochę, wiesz? W ogóle co to było? - Alex usiadła na łózku.
- Krwotoczki Truskawkowe... Musiałam wziąć ich za dużo. - Powiedziała Elisabeth.
- Gdybyś widziała minę Slughorna! Był przerażony!
- Szybko wyszedł? - Alex kiwnęła głową - Dobra, mniejsza ze mną, jak ci poszło?
- Mam. Cały eliksir. Mam! - Alex wyjęła z kieszeni malutką fiolkę pełną bulgoczącego eliksiru.
- Ah! Jesteś niesamowita! I... zaraz. Ty nie masz jutro urodzin?
- Mam...
- Trzeba zrobić imprezę! Wielką imprezę pełną żarcia i kremowego piwa!
- Tak, tak... No zobaczymy. Ważne, że mamy to, czego potrzebowałyśmy.
- To co robimy dalej?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
pogromca Bazyliszka



Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Slytherin ^^

PostWysłany: Wto 16:05, 30 Sie 2011    Temat postu:

[Skrzydło szpitalne, korytarz / czwartek]

- To co robimy dalej? - spytała Elizabeth.
Alex zamyśliła się. Pójście Beth do szpitala trochę zepsuło ich plan. Teraz nie będą mogły zdobyć ostatniego składnika dziś na czwartej lekcji.
- Chyba musimy to przełożyć - powiedziała powoli - Spróbujemy jutro, jak wyjdziesz ze Skrzydła Szpitalnego.
Elizabeth pokiwała głową i uśmiechnęła się
- Z Krwotoczkami chyba nie można przesadzać.
- Ale musimy ustalić jeszcze jedną rzecz powiedziała Alex. - Kto się kim zajmie? Ja Gabrielem, ty Rose, dobra?
- Co??? Nigdy nie wezmę szlamy! To obrzydliwe! - krzyknęła Elizabeth, a pani Pomfrey popatrzyła na nie groźnie.
- Beth, pomyśl. To był mój plan ja też nie chcę brać tej zdrajczyni krwi. Poza tym tobie będzie wtedy łatwiej. Przecież Rose też jest dziewczyną. A Gabriel to chłopak. Przez to będę miała utrudnione zadanie.
Minęło trochę czasu, ale w końcu Elizabeth zgodziła się na pomysł Alex.
Dziewczyna pożegnała się z przyjaciółką i poszła na błonia. Musiała się przejść i przemyśleć plan.
Gdy wyszła z zamku, prawie wmurowało ją w chodnik. Kilkanaście metrów przed nią, stał Gabriel i Rose. Nie to było jednak najdziwniejsze. Najdziwniejsze było, to, że rozmawiali oni z inną Gryfonką, która stała ze Ślizgonem z szóstej klasy. John, chyba tak nazywał się ten chłopak.
Co to za beznadziejna moda! Kolejny Ślizgon z Gryfonką! Co za ludzie! Hogwart schodzi na psy! Alex przeszła obok rozmawiającej czwórki i spojrzała na Johna z politowaniem mieszanym z obrzydzeniem i złością. Chłopak spojrzał na nią, chyba nic nie rozumiejąc. Zbulwersowana Alex zrezygnowała z opuszczenia lekcji i wróciła do zamku na lekcję zaklęć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maggie McKinley dnia Wto 16:06, 30 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Wto 16:28, 30 Sie 2011    Temat postu:

[Zakazany Las - środa/czwartek]

-Teraz i tak nic nie zrobimy, poczekajmy aż zrobi się jaśniej - odrzekł Gabriel i odwrócił głowę w stronę dziewczyny, wyciągając do niej rękę. -Transmutujemy go w coś mniejszego i zakopiemy. Ale teraz chodź tutaj, przy ognisku jest cieplej.
Mógł co prawda zadać ciału centaura takie obrażenia, żeby wyglądało to na atak dzikiego zwierzęcia, ale chciał oszczędzić Rose tych widoków.
Dziewczyna z lekkim wahaniem podeszła do niego i chwyciła jego dłoń. Gabriel poczuł przyjemne ciepło, jakby dotyk dziewczyny roznosił je po całym jego ciele. Przyciągnął Rose do siebie, a gryfonka ponownie usiadła obok niego.
-Nie jesteś śpiąca? - zapytał, spoglądając w jej zielone oczy.
-Myślisz, że dam radę tutaj zasnąć? Takich postrzelonych centaurów może być więcej w tym lesie.
-Może ich być nawet całe stado.Nie masz się czego obawiać. Skopię im tyłki tak, że nie będą w stanie odróżnić Wenus od Marsa - Gabriel przysunął się do dziewczyny, zrzucając z siebie jej kurtkę. Zrobiło mu się ciepło, więc jej nie potrzebował. Otoczył Rose ramieniem i pozwolił żeby znów wtuliła się w jego pierś. Zauważył, że Rose jest lekko onieśmielona. Nie odzywali się już, a Gabriel, odważnie ignorując ból pleców, po kilkunastu minutach poczuł, że dziewczyna zasnęła. Przytulił ją jeszcze mocniej do siebie, co chwila celując różdżką w ognisko, aby wzniecić płomienie. Całą noc nie zmrużył oka. Kiedy wreszcie zaczęło robić się widno, a dziewczyna się obudziła, udał, że również jest wyspany. Miał zamiar odpuścić sobie lekcje, wypić kilka eliksirów na wzmocnienie, aby być w formie na koncercie.
-Gotowa na poszukiwania wyjścia z lasu? - zapytał Gabriel.
-Ja tak, ale jak będzie z tobą? Twoje plecy... - dziewczyna spojrzała na niego z troską w oczach.
-To nic takiego. Po niejednym meczu quidditcha byłem w gorszym stanie - puścił do niej oczko, powstrzymując się od skrzywienia się z bólu. Krążyli po lesie około godzinę, aż w końcu Gabriel zaczął rozpoznawać okolicę. W końcu wyszli z Lasu. Szli powoli ścieżką w stronę zamku, aż w końcu zobaczyli jakieś dwie postacie. Jedną z nich była przyjaciółka Rose.
- Adele tu! - krzyknęła Rose, a jej koleżanka podbiegła do nich. Za nią Gabriel dostrzegł chłopaka ze Slytherinu.
-John? Co ty tu robisz? - zapytał, marszcząc brwi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tom dnia Wto 16:28, 30 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miss Alice
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 17:17, 30 Sie 2011    Temat postu:

[czwartek, błonia]

-John? Co ty tu robisz? - zapytał, marszcząc brwi.
- Ja?- próbował coś wymyślić, aby wybrnąć z kłopotliwej sytuacji- Idę do Hagrida.
- Od kiedy ty się taki towarzyski zrobiłeś?- wyszczerzył zęby Gabriel
- Moja jaszczurka... Ona ostatnio dziwnie się zachowuje...- przerwał widząc sceptyczne spojrzenia całej trójki- No co?! Mnie to już nie wolno się przejść podczas gdy wy wracacie do szkoły w takim stanie?!
Zachichotali widząc zakłopotanie Johna.
- Widziałeś się w lustrze...- przerwał, nie mógł się tak zachowywać względem kapitana drużyny Qudditcha- No to ja już pójdę, nie chcę się spóźnić na lekcję- wybełkotał czerwony jak burak.- i odwrócił się w stronę szkoły.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Miss Alice dnia Czw 12:02, 01 Wrz 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Doriana
prawa ręka ministra
prawa ręka ministra



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Hufflepuff

PostWysłany: Wto 17:35, 30 Sie 2011    Temat postu:

[czwartek, starożytne runy, a potem mugoloznawstwo]
Trzeba przyznać, e Doriany wyjątkowo dzisiaj nie interesowała lekcja. Nauczyciel mówił; ,,Do jednych z najpotężniejszych runów należy uznać...", ale ona nawet tego nie słyszała. Marzyła, żeby tylko skończyła się lekcja. Pogadałaby sobie z kimś, ale lekcje tego dnia miała ze Ślizgonami, a oni... wiadomo, jak traktują takich jak ona.
Na szczęście potem miała mugoloznawstwo. Była w nim jedna z lepszych uczennic, bo sama pochodziła z mugolskiej rodziny. Tego dnia miała go z Gryfonami. Nawet ich lubiła. Na lekcji zapoznałą sie z jedna dziewczyna z ich domu. To ona do niej podeszła.
- Abigaile jestem- przedstawiła się.
-Doriana
- Ciekawe imię. Angielskie?
- Nie, po mojej prababci Polce.
Nagle przerwał im nauczyciel.
- Dziewczęta, nie gadajcie. To nie pora na to.
Zaraz potem skończyła się lekcja.
-No to ja lecę- powiedziaął Dor- zobaczymy się na Obronie Przed Czarną Magią! Bye!
I poszła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Peegy
szef dep. magicznych gier i sportów
szef dep. magicznych gier i sportów



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 621
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:38, 31 Sie 2011    Temat postu:

Chłopak zdawał się być bardzo zdziwiony. Zamrugał oczami i wydukał:
- To tylko koleżanka! - powiedział.
- Yhy, bardzo fajna, nie? - powiedziała Aleksandra i zerwała się.
Wzięła swoją torbę i wyszła z sali. Miała zły humor i nie chciała z nikim już gadać. Poszła zła do lochu w którym miały odbywać się eliksiry. Z czasem zaczęli schodzić się uczniowie w tym niestety slizgoni. Zaczęło się normalne dogryzanie puchonom przez ślizgonów jednak Alex to ignorowała. Miała w głowie co innego. Po chwili zaczęło ją przerażać co a raczej kogo tam ma. Kiedy przyszedł na uczyciel udało się jej jakoś oderwać myśli od poprzedniego tematu.
Tak minął cały dzień. Kiedy w końcu się skończył Alexandra z ulgą powitała swoje łóżko w dormitorium. Położyła się, zasłoniła kotary i od razu zasnęła. Miała dość dziwny sen jednak po przebidzeniu już go nie pamiętała.
Kiedy wstaław czwartek rano przez chwilę miała błogą pustkę w głowie jednak po chwili wszystko się zmieniło. Jej głowa znów wypełniła się myślami, przeczuciami, obawami i... Nadzieją. Dziewczyna ubrała się. Jednak nie poszła na śniadanie. Usiadła na łóżku i wpatrywała się w przestrzeń rozmyślając nad wszystkim co wydarzyło się odkąd przyjechali do zamku. Kiedy stwierdziła, że już czas, żeby iść na mugoloznawstwo. Na lekcji zobaczyła Arthura jednak ignorowała go choć widziała, że chłopak na nią zerka. Nie wiedziała czy się cieszy z tego powodu czy nie.
Kiedy skończyła się trzecia lekcja dziewczyna szła korytarzem jednak nagle usłyszała, że ktoś ją woła.
- Alex! Alexandra! No zaczekaj no! - rozpoznała głos Arthura.
Nie miała ochoty z nim rozmawiać. Przyspieszyła i skręciła w najbliższy korytarz. Tam na kogoś wpadła. Ową osobą była Abi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 22:07, 31 Sie 2011    Temat postu:

[Gdzieś w Hogwarcie. Czwartek]

Abigaile szła właśnie na kolejną lekcję. Nie miała pojęcia na jaką, ale stwierdziła, że w końcu trafi. Zbliżała się właśnie do rogu korytarza, gdy nagle ktoś z niego szybko wyszedł i wpadł prosto na nią. Cudem udało jej się utrzymać równowagę. Spojrzała na sprawcę.
- Boże, Alex, mało mnie nie wywróciłaś! – powiedziała gdy rozpoznała osobę.
- Przepraszam cię bardzo. Za bardzo się rozpędziłam.
Abi uśmiechnęła się.
- To przed kim tak uciekałaś? – zaczęła dokuczać koleżance, gdy nagle zza rogu, z tą samą prędkością, wyszła kolejna osoba. Na szczęście na czas wyhamowała i ominęła dziewczyny. Był nią Arthur. Zatrzymał się na moment, wymamrotał pod nosem jakieś słowa i ze spuszczoną głową poszedł dalej. Gdy już znikł im z oczu Abi odwróciła się do Alex i powiedziała:
- Acha. Już nie musisz mi odpowiadać. A o co poszło, jeśli mogę spytać?
Dziewczyna z pasemkiem lekko się zarumieniła.
- Ja… ja po prostu… sama nie wiem... Może pójdziemy gdzieś? – zaproponowała Alex. W czasie spaceru znowu zaczęła mówić. – Jestem na niego zła. Albo nawet nie. Ja chyba… ja chyba jestem po prostu zazdrosna. – zamilkła na parę sekund po czym dodała. – A jak tam twoje oko?
Abi nie odpowiadała przez moment. Alex najwyraźniej nie miała ochoty do zwierzeń. W takim razie nie będę jej do tego zmuszała, pomyślała.
- Moje oko? Hmm… Jak by to ująć… Jest z nim bardzo dobrze, tylko że chyba strasznie spodobał mu się stan, w którym się znajduje, bo nie chce wrócić do normalności. – powiedziała ze śmiechem.
- Yyy… Jak to? – powiedziała nieco zdziwiona Alex.
Abigaile zamiast mówić o co chodzi zdjęła opaskę. Gdy Alex zobaczyła żółtą tęczówkę wydała z siebie pomruk zrozumienia.
- Więc tak to. – powiedziała Abi zakładając znowu opaskę. – Widzę już na nie normalnie, ale wolę żeby ludzie nie patrzyli na mnie dziwnie przez żółte oko. Chociaż i tak już pewnie sobie myślą przez tę opaskę… W każdym razie opaska to chyba lepsze rozwiązanie. - uśmiechnęła się. Zadźwięczał dzwonek na lekcje więc jeszcze nieśmiało dodała. – Mam nadzieję, że rozwiążesz problem z Arthurem. Nie wygląda na takiego, którego interesowałyby inne dziewczyną niż ty…
Alex nic na to nie odpowiedziała, tylko z wdzięcznością spojrzała na Abigaile. Obok przeszła Gryfonka z rocznika starszej dziewczyny, więc ta pożegnała się z młodszą i udała się na lekcje.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mudancicha dnia Śro 22:16, 31 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Śro 22:14, 31 Sie 2011    Temat postu:

[Zakazany Las/ błonia- czwartek]

Obudziła się o świcie wtulona w Gabriela. Chłopak nie wyglądał na wyspanego, ale próbował sprawiać takie wrażenie. Krążyli po lesie około godzinę aż w oddali zamajaczyło światło padające z okien zamku.
Kiedy byli już na błoniach ujrzeli dwie postacie, wyraźnie kroczące ku nim. Jak się okazało była to Adele, która wyglądała teraz na szczęśliwą tuląc do siebie Rose. Za nią kroczył chłopak, którego Rose rozpoznała ze względu na to, że oboje byli na szóstym roku nauki w Hogwarcie. Po krótkiej rozmowie John, bo tak miał na imię owy Ślizgon, pospieszył na zajęcia. Adele zaczęła zadawać masę pytań. Rose omijając szczegóły opowiedziała jej o historii z wczorajszej nocy w trakcie wędrówki do zamku. Jak się okazało było już dość późno i śniadanie właśnie dobiegało końca i za chwilę miała rozpocząć się pierwsza lekcja, a Rose z Gabrielem wyglądali dość tragicznie. Chcąc szybko się ogarnąć pożegnała Gabriela całując go delikatnie w policzek i szepcząc mu do ucha:
- Spotkajmy się po lekcjach. Dzisiaj kolejna noc pełna wrażeń. - uśmiechnęła się i pobiegła w kierunku wieży Gryffindoru.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Śro 22:59, 31 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Czw 15:00, 01 Wrz 2011    Temat postu:

[zamek - czwartek]

Gabriel po pożegnaniu się z Rose popędził do dormitorium, mijając po drodze grupki uczniów spoglądających na niego ze zdziwieniem na twarzach. Wcale im się nie dziwił. Miał potargane, pozlepiane krwią centaura włosy, kilka zadrapań na twarzy, o torsie i plecach już nie mówiąc. Ziewając, wygrzebał ze swojej szafki eliksir wzmacniający, wypił go duszkiem i poszedł wziąć prysznic.
-Gabriel, jesteś tu? - rozległ się głos Matta.
Riddle wyszedł z łazienki.
-Jak widać.
-Możesz mi wyjaśnić, gdzie łaziłeś całą noc? - zapytał Matt, opierając się o framugę drzwi. - Nie było cię dodatkowo na obronie przed czarną magią, a za godzinę mamy numerologię. Też zamierzasz nie iść?
-Matt, wyluzuj. Nie będę ci się z niczego tłumaaaczył - mruknął Gabriel, tłumiąc ziewnięcie. Minął przyjaciela i ruszył w stronę Pokoju Wspólnego.
-Właśnie, że będziesz mi się tłumaczył - Matt wyglądał na zdenerwowanego. - To wszystko przez tą dziewczynę i dobrze to wiesz.
-Nie mieszaj w to Rose. Rok temu też nie chodziłem na lekcje i nic mi nie mówiłeś. To samo było w piątej klasie, wiec nie wiem, czemu teraz robisz taki problem. - Gabriel odwrócił się i wyszedł na korytarz. Miał godzinę wolną i postanowił posiedzieć na szkolnych błoniach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mudancicha
sztyletem smoka! sztyletem!
sztyletem smoka! sztyletem!



Dołączył: 22 Lip 2011
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 20:04, 05 Wrz 2011    Temat postu:

nie minęły jeszcze trzy posty, ale skoro nikt nie pisze.. xd

[ OPCM, biblioteka, PWG; czwartek]

Jak się okazało następną lekcją Abi było zielarstwo. Nie było źle. Profesor Nevill, jak zwykle, przeprowadził lekcję konsekwentnie, mimo że trochę fajtłapowato. Po dzwonku razem z koleżankami udała się przed salę OPCM. Pomachała do Doriany, która była już tam była. Miała zamiar do niej podejść, ale koleżanki jeszcze ją przytrzymywały. Nie udało jej się do niej dość przez całą przerwę, ale na lekcji jakoś spróbowała ją zaczepić. Zobaczyła, że czarnowłosa siedzi sama, więc podeszła i zapytała:
- Hej, można się dosiąść?
- Oczywiście! – odpowiedziała Doriana z uśmiechem.
Gdy tylko Abi usiadła obok dziewczyny odezwał się nauczyciel.
- Dzisiaj praca w grupach. Powtórzenie wiadomości z ostatnich lekcji. Sporządźcie notatki, a na następną lekcję nauczcie się ich. Ja muszę na chwilę wyjść.
Jak powiedział tak zrobił. Przez chwilę klasa oglądała się na siebie, a potem w Sali zapanował gwar. Abi spróbowała podjąć rozmowę z Dorianą, ale było zbyt głośno. Wszyscy darli się wniebogłosy. Rzucali jakieś karteczki, po klasie przelatywały też różne zaklęcia.
Nagle do Sali wparowała McGonagal.
- CO TU SIĘ DZIEJE?! – ryknęła. Klasa umilkła tak samo szybko jak zawrzała. Ci którzy akurat mieli coś rzucić albo zrobić cokolwiek innego zastygli w swoich pozach. Psorka popatrzyła po klasie. – Macie szczęście, że w tym roku nie ma żadnych punktów. Bo stracilibyście ponad połowę. I do tego mój dom… Zawiodłam się na was. – po tych słowach do Sali wparował Profesor Smith. – Smith. Po tej lekcji masz się stawić w moim gabinecie. – dodała jeszcze MacGonagall i wyszła. Gdy wszyscy stwierdzili, że już odeszła tak daleko by ich nie słyszeć ryknęli śmiechem, ale już bardziej przytłumionym. Prof. Smith walnął jakąś mowę o zaufaniu i dalej poprowadził lekcję.

Po OPCM Abi pożegnała się z Dorianą i poszła na wróżbiarstwo. Tam już nie zdarzyło się nic szczególnego. Po lekcjach Abigaile poszła do biblioteki po książki potrzebne do pracy domowej z OPCM i Numerologii. Spotkała tam Alex. Najwyraźniej też szukała czegoś to pracy domowej, bo niosła opasły tom „Wojen czarodziejów”.
- Referat? – spytała współczującym tomem Abi.
- Tak… - odpowiedziała przygnębiona dziewczyna. Ale na jej twarzy szybko zagościł lekki uśmieszek. – słyszałaś dzisiaj ten chaos? Ktoś chyba miał niezłą zabawę na OPCM, bo usłyszałam ryk McGonagall na drugim końcu Hogwartu… - przerwała i popatrzyła a blond jasnowłosą. Szybko zauważyła małe rumieńce na jej twarzy. – Och, czyżby to szanowni Gryfoni hałasowali tak, że pobudzili wszystkie obrazy na ścianach? Haha, macie szczęście, że w tym roku nie zbiera się punktów! Hehehe…
- Oj tak, mamy szczęście. MacGonagall była na serio wściekła. – dziewczyny poplotkowały jeszcze trochę, ale już w innym miejscu, bo bibliotekarka wygoniła je za zbyt głośne śmiechy.

Gdy się pożegnały Abi szybko poszła do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Cały dzień nie widziała Adele i Lany, a do tego dopiero teraz przypomniała sobie, że Rose rano nie pojawiła się na śniadaniu. Jednak gdy tylko doszła do pokoju zobaczyła, że nie ma się czego martwić. Siedziała cała i zdrowa… uspokajając razem z Laną Adele, której kolory twarzy cały czas się zmieniały. Rose szybko zauważyła Abigaile idącą w ich stronę.
- Zanim cokolwiek powiesz spójrz na tablicę ogłoszeń. – powiedziała.
Abi szybko podeszła do tablicy. Szybko odnalazła to, o co chodziło Rose. Była to lista uczestników I zadania. Wśród nich było nazwisko Adele.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miss Alice
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 14:38, 09 Wrz 2011    Temat postu:

[ czwartek, pokój wspólny ślizgonów, wieczór]

John już od paru godzin ślęczał nad książkami. Jego esej z zielarstwa utknął w martwym punkcie. Zgniótł pergamin po czym przerzucił go nad grupką drugoroczniaków wprost do kominka.
- John!- Znalazł się powód, aby przerwać naukę- Hej John, w proroku codziennym pytają dlaczego nie jesteś w rawenclawie. - Marcus wyszczerzył zęby.
John ziewnął teatralnie po czym powiedział:
- Chcę się czegoś nauczyć- ale nawet sam nie wierzył we własne słowa.
Marcus popatrzył na niego sceptycznie po czym zniknął za drzwiami do dormitorium.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Pią 23:47, 09 Wrz 2011    Temat postu:

[Hogwart, czwartek]

Szybko przygotowała się do lekcji. Wskoczyła tylko pod prysznic i zjadła jakiś zaczęty batonik leżący na szafce. Dziewczyny już dawno wyszły, więc sama udała się na Wróżbiarstwo. Nie lubiła tego przedmiotu, wydawał się jej bezsensowny i nie sprawdzał się w życiu codziennym.
W biegu ubrała koszulkę i potoczyła za sobą torbę uderzając nią w każdy mijający po drodze mebel.
Dwie pierwsze lekcje nie należały do najciekawszych. Później było lepiej, choć siedzenie w ławce nie uśmiechało się Rose. Myślami wciąż była w Zakazanym Lesie i jeszcze tak wyraźnie czuła ciepło Gabriela, gdy ją obejmował. Nie wiedziała do końca jak to nazwać, ale mogła z czystym sumieniem powiedzieć 'magia'. Nawet zapytana na Zaklęciach nie udzieliła prawidłowej odpowiedzi, choć pytanie było bardzo łatwe. Flitchwick skomentował to jako roztargnienie i nieuważanie, a Rose musiała się z nim zgodzić.
Wpadła po uszy, lecz bała się sama to przed sobą przyznać.
Po skończonych lekcjach udała się z dziewczynami do Pokoju Wspólnego, gdzie usłyszały pełno podnieconych głosów. Usiadły w rogu z dala od wszystkich. Co chwilę ktoś przechodził i mówił do Adele z uśmiechem:
-Gratulacje!
Rose wstała i podeszła do tablicy informacyjnej. Wśród wielu ogłoszeń znalazła to, które mieniło się czerwonymi literkami.
-Cholera! Adele! Jesteś naszym reprezentantem w turnieju!- krzyknęła.

O umówionej porze Rose wyszła z zamku. Kierowała się ku Błoniom. Silny wiatr rozwiewał jej starannie ułożone włosy. W cieniu zauważyła kształt postaci tak znany, a jednak wciąż obcy. Zaszła go od tyłu delikatnie zakrywając oczy chłopaka.
-Gładkie dłonie? Rumianek? Rose?- zapytał chłopak i chwycił za dłonie Rose.
-Fiołek Gabriel, fiołek. - odpowiedziała dziewczyna. - Wymyśliłeś już jak dostaniemy się do Hogsmeade? - spytała i usiała na trawie obok chłopca opierając się o drzewo i napawając się chwilą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Sob 0:14, 10 Wrz 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jamata
co ja tu robię?
co ja tu robię?



Dołączył: 14 Lip 2011
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gryffindor

PostWysłany: Sob 10:34, 10 Wrz 2011    Temat postu:

[Pokój Wspólny, jezioro - czwartek]
Po skończonych lekcjach udała się z dziewczynami do Pokoju Wspólnego, gdzie usłyszały pełno podnieconych głosów. Usiadły w rogu z dala od wszystkich. Co chwilę ktoś przechodził i mówił do Adele z uśmiechem:
-Gratulacje!
Adele, Lana i Rose wymieniły się spojrzeniami.
O co tutaj chodzi?
Rose wstała i podeszła do tablicy informacyjnej.
-Cholera! Adele! Jesteś naszym reprezentantem w turnieju!- krzyknęła.
-Że co?! - Adele aż krzyknęła i zsunęła się z fotela.
Zobaczyła jak Rose i Lana spoglądają na siebie.
- No, to mam przerąbane... - powiedziała jakby do siebie - Nie ma co.- To teraz się będziemy przygotowywać. - dodała jakby rozpromieniona Lana.
- Będziemy?! - spojrzała na koleżankę dziwnym wzrokiem - To tylko ja muszę sobie poradzić. Jestem zdana na siebie.Po tych słowach wyszła z domitorium i skierowała się w stronę jeziora. Księżyc świecił jasno nad horyzontem. Adele usiadła na pomoście.
Będę musiała się bardzo postarać, sądząc po Ślizgonach u nich mogli wybrać tylko jedną osobę, która by się nadawała...
Adele popatrzyła w niebo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez jamata dnia Sob 10:35, 10 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tom
po puchar!
po puchar!



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 446
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Little Hangleton

PostWysłany: Sob 10:50, 10 Wrz 2011    Temat postu:

[Hogwart - czwartek]

Chłopak niechętnie wrócił na lekcje, lecz myślami był już przy dzisiejszym wieczorze. Po zajęciach i obiedzie wpadł do dormitorium, przebierając się w ciemne jeansy i czarną koszulkę z okładką najnowszej płyty Fatalnych Jędz. Zabrał z szafki bilety i wyszedł z zamku, aby poczekać na Rose w umówionym miejscu.
Siedział na trawie nieopodal wielkiego drzewa, kiedy ktoś delikatnie zakrył mu oczy. Machinalnie dotknął dłoni, które to uczyniły. Były przyjemnie gładkie.
-Gładkie dłonie? Rumianek? Rose? - zapytał czując, że zalewa go fala przyjemnego ciepła.
-Fiołek Gabriel, fiołek. - usłyszał głos dziewczyny. - Wymyśliłeś już jak dostaniemy się do Hogsmeade? - zapytała, siadając na trawie obok Gabriela. Riddle popatrzył na dziewczynę, uśmiechając się pod nosem.
-Nie musiałem dużo myśleć. Zawsze na koncerty wymykam się pod nosem woźnego, więc i tym razem nie powinno być żadnego problemu - odrzekł.
- No, to zamieniam się w słuch.
-Za dwie godziny otworzą bramki, ale dobrze będzie być wcześniej. Za chwilę pójdziemy sobie, że niby na spacerek, wzdłuż Zakazanego Lasu. Gdy znajdziemy się w okolicach cieplarni zobaczysz, że w kępie krzaków wyżłobione jest przejście - chłopak przysunął się do Rose, uśmiechając się jeszcze szerzej. -Ukryta tam jest ścieżka, która zaprowadzi nas do skraju Hogsmeade. Stamtąd będzie już kilka minut drogi do miejsca, w którym będzie koncert. Oczywiście, na tej ścieżce nie spotkamy żadnego centaura. To nie ich tereny, więc nie ma się czego obawiać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perc
drugoroczniak
drugoroczniak



Dołączył: 21 Lip 2011
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dolina Godryka

PostWysłany: Sob 19:12, 10 Wrz 2011    Temat postu:

Alex trochę zaskoczyła go takim dziwnym pytaniem co do Adele. Myśli w jego głowie kotłowały, ale zanim zdążył je dobrze przyporządkować krzyknął.
- To tylko koleżanka! - nie wiedział, czemu powiedział akurat to. Tłumaczył się czy jak? Przed Alex?
Tamta, jak zwykle humorzasta opuściła stół. Artur znowu zaczął trochę myśleć i myśleć, potem ugryzł kawałek tosta i wszystkie myśli ubarwione były smakiem pysznego dżemu. Ale nie chciało mu się nagle jeść. Odstawił tosta i też ruszył przedwcześnie na lekcję, starając się wyluzować, choć nie bardzo mu wychodziło.

***

Wieczorem usiadł na swoim łóżku w dormitorium i przykładając czubek różdżki do uszu słuchał Czaramore.
All i wanted miss you ...
Nadal myślał o sytuacji z rana i jakoś nie udało mu się pomyśleć, bo gdy słuchał piosenek ciężej mu było myśleć.
All i wanted miss you ...
Wyciągnął różdżkę z uszu i położył się na łóżku, potem patrzył na sufit myśląc.
I zasnął od tego myślenia.

***

Następnego dnia na śniadaniu profesor McGonaggal coś ogłosiło.
- Wybraliśmy reprezenantów na nasz turniej. Pierwszym domem jest Hufflepuff. Został nim ... Artur Thyme!
Co? - powiedział cicho, potem sięgnął po szklankę lemoniady, napił się i szybko wypluł, krzycząc głośniej. - Co?!
Kilka osób zaczęło mu bić brawa. Cały stolik puchonów, i nawet zauważył klaszczącą Adele ze stołu gryfonów, uśmiechającą się. Spojrzał na osoby wokół siebie, szukając wzrokiem JEJ, ale nie zauważył. Wstał od stołu i zaczął biegać po korytarzach.
Zauważył ją.
- Alex! Alexandra! No zaczekaj no! - krzyczał, ale ona go zwyczajniej zignorowała. Trochę smutny wrócił na śniadanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
black
knuję coś niedobrego
knuję coś niedobrego



Dołączył: 13 Lip 2011
Posty: 561
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: odlatuję z zeppelinami

PostWysłany: Nie 21:28, 11 Wrz 2011    Temat postu:

-Za dwie godziny otworzą bramki, ale dobrze będzie być wcześniej. Za chwilę pójdziemy sobie, że niby na spacerek, wzdłuż Zakazanego Lasu. Gdy znajdziemy się w okolicach cieplarni zobaczysz, że w kępie krzaków wyżłobione jest przejście - chłopak przysunął się do Rose, uśmiechając się jeszcze szerzej. -Ukryta tam jest ścieżka, która zaprowadzi nas do skraju Hogsmeade. Stamtąd będzie już kilka minut drogi do miejsca, w którym będzie koncert. Oczywiście, na tej ścieżce nie spotkamy żadnego centaura. To nie ich tereny, więc nie ma się czego obawiać.
-Centaury mi nie straszne, jeśli jesteś obok mnie- powiedziała Rose, a jej twarz przykryła się rumieńcem -Nie traćmy czasu, wolę stać zaraz przy barierkach, a przepchnąć się między innymi będzie ciężko.
Zrobiło się już całkiem ciemno. Pierwsze gwiazdy pojawiły się na ciemnoniebieskim niebie. Zaczął wiać nieprzyjemny, porywisty wiatr. Gabriel wstał i podał rękę Rose pomagając jej tym samym wstać. Szli dość powoli sprawiając pozory spacerowania. Kiedy mijali Zakazany Las Rose odruchowo się wzdrygnęła co wywołało uśmiech na twarzy jej towarzysza. Zbliżali się już do cieplarni, gdzie zawsze odbywały się lekcje Zielarstwa z profesorem Nevillem. Teraz mały budynek wiał pustką i panował w nim nieprzenikniony mrok. Kamienne smoki przy dachy tworzyły mroczny klimat.
Odeszli tylko kilka kroków kiedy Gejb odezwał się:
-To tutaj. Panie przodem.
Przytrzymał kępę krzaków, tak, że przed Rose ukazała się teraz normalna dróżka. Chwilę stała czekając na Gabriela. Razem ruszyli przed siebie, a na ich twarzach malowało się zadowolenie.
Gdy pędzili ku Hogsmeade Rose wzięły maleńkie wyrzuty sumienia. Jeszcze nigdy nie uciekła z Hogwartu, a co dopiero ze Ślizgonem u boku i to dopiero co poznanym, nie mówiąc o tym nic przyjaciółkom. Miała chwilę zwątpienia. Przystanęła.
-Coś się stało? - spytał chłopak z troską w głosie.
-Nie... nic, po prostu nie mogę się już doczekać. Fatalne Jędze na żywo! Nie wierzę! - uśmiechnęła się lekko.
Reszta drogi minęła już przyjemniej. Śmiali się i wymieniali swoje oczekiwania odnośnie koncertu tak głośno, że pobliskie zwierzęta uciekały w popłochu. Zanim się obejrzeli byli już w Hogsmeade, a w oddali błyszczał wielki transparent "FATALNE JĘDZE" mieniący się na czerwono.
Adrenalina rozeszła się po ciele Rose.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez black dnia Nie 21:29, 11 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maggie McKinley
pogromca Bazyliszka
pogromca Bazyliszka



Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Slytherin ^^

PostWysłany: Pon 9:00, 12 Wrz 2011    Temat postu:

[sala zaklęć /skrzydło szpitalne / korytarz, czwartek]

Alex intensywnie myślała. Nie zwracał większej uwagi na profesora Flitwicka, który tłumaczył im istotę zaklęć rozweselających.
W jej planie czegoś brakowało... No bo co zakochana para się przebudzi przed czasem? Potrzebny jest ktoś, kto będzie ich pilnował... Ale to może być tylko ktoś, komu może zaufać... Alex zerknęła na siedzącą niedaleko Barbarę. Niby nie odzywały się do siebie, ale i tak powinny to skończyć...
Na przerwie dziewczyna poderwała się z miejsca i pobiegła do skrzydła szpitalnego.
- Elizabeth! - zawołała, nie zwracając uwagi na myjącą podłogę panią Pomfrey.
- Co się dzieje?
- Potrzebny jest nam ktoś do pilnowania ich, na wypadek, gdyby przebudzili się za wcześnie!
- Kto? - Elizabeth szybko pojęła, o co chodzi.
- Moja przyjaciółka, Barbara może się nadać. Niby jesteśmy pokłócone, ale i tak w końcu musimy się pogodzić
- Barbara? Barbara Bully? - spytała Elizabeth
- Tak, ona. Znasz ją - Alex była dość zdziwiona
- Jasne! Przecież to, tak która załatwiła oko szlamy! Straszne to zaklęcie, ale niech będzie. Nie mamy innego wyjścia. - Uśmiechnęła się.
- No, to ja lecę ją złapać. Ejj, a tak na poważnie, to Barbara nie jest sadystką - wyszczerzyła się Alex, a odchodząc dodała pod nosem - przynajmniej nie taką jak ja

***

Alex złapała Barbarę, gdy ta szła do Wielkiej Sali. Przyjaciółka rozmawiała wprawdzie z jakimś znajomym, ale Alex uznała, że może jej przerwać.
- Barbara! - krzyknęła na całe gardło tak, że Krukon z drugiej klasy podskoczył, przerażony.
Dziewczyna odwróciła się powoli w stronę Alex z zaskoczeniem malującym się na jej twarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.felixfelicis.fora.pl Strona Główna -> RPG / Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 9 z 16

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin